Podobało mi się, że autorka nie kreuje się na wszechwiedzącą zaklinaczkę psów. Książkę stanowią w głównej mierze jej swobodne opowieści o życiu z adoptowanymi czworonogami oraz przytaczanie różnorodnych badań nad psami czy podawanie danych statystycznych. Z jednej strony jest to o tyle ciekawe, bo pozwala nam na chwilę „wejść w skórę psa”, zrozumieć wiele procesów z jego perspektywy. Z drugiej strony osoby, które mają jakieś problemy ze zwierzakiem (a takie zazwyczaj sięgają po tego typu pozycje), nie znajdą tutaj pomocy, tylko taką suchą wiedzę.
Autorka proponuje podawanie smaczków trochę jak złoty środek na wszystko, a ja w tym czasie kątem oka zerkałam na mojego psa, który jest niejadkiem i ma bardzo wrażliwy żołądek… Być może u większości właścicieli to zadziała. Są jednak pewne przypadki, których nie przeskoczymy, musimy się zwrócić do specjalisty (weterynarz, treser, behawiorysta), o czym również często przypomina autorka.
Dlatego polecam książkę czytelnikom, których po prostu ciekawi życie psa, jego natura i potrzeby. To nie jest wilk, który w domu tylko czyha na okazję, by objąć dominację, to nie jest także ludzkie dziecko, które możemy rozpieszczać do przesady i karmić deserami z naszego talerza. Pies jest psem i zgadzam się w tym, że wielu problemów w naszych ludzko-zwierzęcych relacjach moglibyśmy uniknąć, gdyby edukacja na ten temat była powszechniejsza.