Seria o Alicji Christiny Henry wypadła fenomenalnie, niestety Czerwony Kapturek nie zdołał powtórzyć sukcesu. Podstawowe założenia były dobre - bajka słusznie została przekształcona w dramatyczną postapokaliptyczną historię o przetrwaniu, postaciom jako takim nie mam nic do zarzucenia, a wybuchające ciała to mój ulubiony wątek. Kłopot w tym, że nie ma nic ponadto, jakby autorce zabrakło weny, by połączyć ze sobą te elementy w angażującej fabule.
Niesamowicie irytowało mnie zbyt częste wspominanie, że coś się dzieje (albo właśnie nie) jak w filmie. Bohaterka nieraz dwukrotnie na jednej stronie potrafiła porównać wydarzenia do hollywoodzkich klisz albo dopasowywała jakąś postać np. do typowego czarnego charakteru. Było tego za dużo i było to niepotrzebne. W połączeniu z powtarzalnością paranoicznych monologów Red, tylko dowodziło to faktu, że pisarka nie miała pojęcia czym wypełnić strony.
Końcówka aż się prosi, by usunąć kilka ostatnich akapitów i rozbudować powieść w drugim tomie. Naprawdę tak długo wędrowaliśmy ze wszystkimi bohaterami, aby na końcu dostać w nos otwartym zakończeniem? Nie, nie, nie, tak się nie robi.
00
Dodał:mysilicielka Dodano:19 X 2025 (miesiąc temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 24
W lesie nikt nie jest bezpieczny. Zwłaszcza gdy jest sam. W nocy na łowy wychodzą drapieżniki: kojoty, węże, wilki… Kobieta w czerwonej kurtce nie ma jednak wyboru. Nie, od kiedy nadszedł Kryzys, który zdziesiątkował populację. Nie od dnia, w którym ocalonych zamknięto w pilnie strzeżonych obozach. Mieli w nich odbyć kwarantannę, ale miejsca te okazały się wylęgarnią chorób i śmierci. Kobieta w cz...