Dziunia, niepomna przeszłości pełnej licznych dowodów na to, że dziuniowatość nie sprzyja, a wręcz stoi na przeszkodzie urządzeniu się w życiu, wyrusza szukać własnego miejsca na Ziemi aka Wymarzonego Domu do mlekiem i miodem płynącej, zachodniej, nowoczesnej oraz cywilizowanej Wielkiej Brytanii. Jednak wizja, którą roztoczyła przed Dziunią i jej mężem cierpiąca na tyleż intensywne, co krótkotrwałe Ostre Zapalenie Sumienia ciotka Kazia ("mów mi Cassie"), odbiega nieco od rzeczywistości. A właściwie ma się do niej nijak. Dziunia szybko odkryje, że MyPolacy wcale nie różnią się od TychAngoli i na odwrót, a wszędzie jest wery desejm szit. Dziuniowatość zaś zawsze dostaje w dupę. Jednak każda decyzja - głupia czy nie - niesie ze sobą Konsekwencje, od których nie ma ucieczki. I nawet Prezes Wszechwszystkiego nic na to nie poradzi (gdyby w ogóle miał czas i ochotę). Ale co nas nie zabije, to nas rozśmieszy, mawia Dziunia, gotowa po raz kolejny zmierzyć się z losem. Chyba że jednak zabije.