Klasyka gatunku w każdym calu.

Recenzja książki Miasto złudzeń
Książka Ursuli K. Le Guin „Miasto Złudzeń” jest raczej niepozorna i jakoś też zaczyna się nijako, a że nie miałam wcześniej styczności z pisarstwem Pani Ursuli, dopiero po przeczytaniu opisów na skrzydełkach, oświeciło mnie, że jest to kolejna cześć z cyklu Ekumena, zwanego także cyklem Hain. Ta książka zamyka owy cykl, to bardzo klimatyczna i wciągająca historia, a trzeba brać pod uwagę fakt, iż powieść pojawiła się prawie pół wieku temu na rynku wydawniczym, czyli w 1967 r. Nie szkodzi.

Tę pozycję książkową można traktować jako osobne dzieło, gdyż dzieje się długo po Świecie Rocannona i Planecie wygnania. To mnie bardzo pocieszyło. Choć na początku nie mogłam za nic wbić się w jej klimat. Nie mniej, do razu uderza w czytelnika styl pisania Le Guin - bogate w piękne porównania opisy i zawrotne tempo toczenia się akcji, które bym nazwała: pyk i mamy pięć lat później.

Autorka w bardzo nietypowy sposób łączy dwa gatunki literackie, jakim jest fantastyka naukowa oraz fantasy. Czytamy o podróżach kosmicznych, by za chwilę zagłębić się w tajniki zaawansowanych technologii. Mieszkańcy posługują się telepatią i, tylko sobie znanymi, sposobami komunikacji. Ludzie są pozamykani w klanach lub enklawach, jakimi są domy, w których panują odrębne reguły, a każdy z nich tworzy swoistą społeczność. Społeczności te, mimo zaawansowanego technicznie świata, egzystują w warunkach bardzo prostych, przywodzących na myśl klasyczne powieści fantasy.

Książka wydana jest bardzo estetycznie. Ma, ulubione przeze mnie, skrzydełka, na których zawarte jest wszystko to, co najważniejsze. Z rozkoszą sięgnę po inne jej pozycje, bo jestem zwyczajnie zauroczona i rozgorączkowana, a chęć poznania całego cyklu jest nieprzemożona.

Akcja rozgrywa się na ziemi. Liga Wszystkich Światów już nie istnieje. Niegdyś zjednoczone światy wracają do okresu barbarzyństwa. Falk, człowiek bez pamięci, zostaje znaleziony przez mieszkańców małej ziemskiej osady. Jedyną rzeczą, jaką przy sobie posiada jest obrączka. Jest nagi i bezbronny. Uratowany, spędza z nimi pięć lat, ucząc się życia na nowo, jak dziecko, które dopiero zaczyna poznawać świat. Otoczony jest troską i zrozumieniem. Owocuje to również związkiem z jedną z mieszkanek. Po jakimś czasie jednak, gnany chęcią poznania swojej przeszłości, wyrusza przed siebie. Rozstanie jest bolesne, nie tylko dla niego, ale i dla wspólnoty, z którą dane mu było mieszkać. Przez cały czas pobytu, nikt nie wiedział kim jest. Jego nietypowy wygląd człowieka doskonałego o bursztynowych oczach i mocnej posturze, był zagadką. Spekulowano, że jest skrzywdzonym przez Shinga buntownikiem, któremu wyczyszczono pamięć i umysł, albo co gorsza jest szpiegiem.
Jak dowiadujemy się z akcji toczącej się w poprzednich tomach (dzięki Bogu za streszczenia), liga rozbita została przez tajemniczych wrogów, zwanych członkami klanu Shinga, lub inaczej osady. Niesie to za sobą niebywały regres i powrót, niegdyś doskonale rozwiniętych cywilizacji, do stopnia pierwotnego. Bronią Shinga jest zło, które zawsze niszczy światy, w taki czy inny sposób, czyli Kłamstwo. Dzięki niemu, całe ludy odcięte zostają od ich korzeni oraz dziedzictw kulturowych. Falk musi zmierzyć się z mylnymi informacjami na swój temat. Mieszkańcy miasta próbują go przekonać do...
Resztę oczywiście musicie sami przeczytać.

Na początku lektury tej książki, miałam ochotę przerwać czytanie. Klimat mnie męczył. Może dlatego, że fantastyka naukowa nie należy do moich ulubionych dziedzin literackich. Jestem jednak otwarta i gdybym przerwała czytanie zaraz na pierwszych rozdziałach, popełniłabym błąd. Znużona brnęłam więc dalej zagłębiając się w lekturze. Na początku urzekły mnie opisy archaicznych maszyn do tkania, czy sama telepatia, jaką posługują się mieszkańcy. Było w tym coś magicznego dzięki czemu chciałam więcej.

Sama autorka posługuje się bardzo szlachetnym językiem i widać w jej stylu pisania kunszt, którego można jedynie pozazdrościć, a takich książek jest na prawdę niewiele. Wszak tę dzieli prawie pół wieku od premiery, a wtedy pisarstwo było zaszczytnym darem, gdzie teraz jest, tym czym jest.
Sama fabuła daje wrażenie nierówności i lekkiej niespójności. Przynajmniej dla mnie, gdy posługując się streszczeniem poprzednich tomów próbowałam zagłębić się w jej świat. Akcja faluje. Raz mamy do czynienia z jej zawrotnym tempem, a za chwilę opada ono, dając poczucie niedosytu. Autorka posługuje się przy tym bardzo sugestywnym językiem i włącza czytelnika do wydarzeń. Nie sposób się oderwać, jakby sam fakt znalezienia się w tym fantastycznym świecie już nie wystarczał. Bohaterowie przeżywają rozterki, co zauważyć możemy już na samym początku ksiązki. Do tego wspominane już opisy przyrody i miejsc, w jakich Falk się znajduje. Nie jest to obszerna powieść, ale raczej taka na szybkie przeczytanie - jednak wcale nie czyta się tego tak szybko, jakby mogło się wydawać.

Książkę polecam. Samo obcowanie z klasyką rozwija - zawsze będę to mówiła. A ta pozycja właśnie należy do kanonu klasyki fantasy i si-fi. To doskonała przygoda, która czasem zaskakuje, a czasem stawia nas przed wyborami, których sami zaczynamy się bać. Zatem warto się przełamać i dać ponieść wyobraźni.

Korekta:AC
0 0
Dodał:
Dodano: 09 VII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 172
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Stag
Wiek: 45 lat
Z nami od: 04 IV 2013

Recenzowana książka

Miasto złudzeń



Trzeci tom trylogii haińskiej, którego akcja rozgrywa się jednak całe stulecia po wypadkach opisanych w Świecie Rocannona i Planecie wygnania. Obejmująca niegdyś tysiące planet Liga Wszystkich Światów rozpadła się, a zamieszkała przez nieliczne ludzkie plemiona Ziemia przeżywa nawrót barbarzyństwa. Są tacy, którzy winią za to przybyłych z kosmosu obcych przybyszów, chociaż owi Shinga nie posługują...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0