
jak w Darach ta relacja między bohaterami była opisana w sposób ciekawy i wciągający, to w Zmierzchu po prostu nużyła. Zresztą, Bella to nie Clary, a Edward to nie Jace. Clary nie jest nastolatką, której obiekt swojego uwielbienia zniknął jej z oczu i nie wie, co zrobić ze swoim życiem, bo jest taka beznadziejna i w ogóle.. a Jace nie udaje wiecznego prawiczka, który czeka na tą jedyną i świeci w promieniach słońca, jakby Magnus wysypał na niego wiadro brokatu.
Ciekawi mnie to ^^ Co do Magnusa - masz rację.
A Alec nie tyle chciał, co się zastanawiał przez moment. Myślę, że przez to wszystko - przeszłość Magnusa, o której ten nie chciał mówić; zazdrość; niewiedza; Camille, która jako jedyna znana mu osoba, znała naprawdę Magnusa; sprawa z Jace'm - sam się w tym pogubił.
Może nie do końca z tym rozdwojeniem jaźni, bo nie przypominam sobie żeby Jace halucynacje, ale w sumie to w trzeciej części kiedy nie chce żeby Clary jechała do Idrisu jest rozdarty między tym co powinien, a co chciałby zrobić. Chciał za wszelką cenę chronić Clary, a to tylko utrudniało sprawy...
Ten ostatni uaktywnia mu się przy Clary
"Najbardziej irytowała mnie Renesme. Na drugim miejscu było powszechne uwielbienie Belli i wampirów. Na trzecim nierealność, nawet jak na fantasy." - Paranormal
Ocena czytelników: 4.67 (głosów: 781)
Użytkownicy podświetleni na zielono obserwują dyskusję i przeczytali najnowsze odpowiedzi do tego tematu.