Opinie o tej pozycji nie krążą za dobre, ale zachęcona ciekawym opisem stwierdziłam, że dam jej szansę.
Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Poppy, która przyjęła, że do szczęścia nie potrzebny jest jej chłopak, ale gdy tylko pojawia się na horyzoncie przystojny gitarzysta, nie potrafi utrzymać się w swoim przekonaniu. Nie polubiłam tej bohaterki, a na stronie, bodajże 45, definitywnie mnie do siebie zraziła. Dziewczyna nie ma silnej woli, jest uległa i od razu wszystkich by za wszystko przepraszała, nawet jeśli ma rację. A jej przyjaciółeczki nie są lepsze. Strasznie mnie irytowały swoim zachowaniem.
Widać, że to debiut. W książce wieje nudą, a coś ciekawszego zaczyna dziać się dopiero pod koniec. Cała powieść kręci się tylko wokół romansu Poppy z „Przeznaczeni” mieli ogromny potencjał, ale został niesamowicie zmarnowany. Cały pomysł z „bratnimi duszami” był naprawdę interesujący i za to dostaje większego plusa. Nie podobało mi się to, że tak szybko zaprzestano walki o bycie razem i sprzeciwianie się, można to było świetnie pociągnąć.
Jeśli chcecie przeczytać, czytajcie, ale na własną odpowiedzialność. „Przeznaczeni” powinny spodobać się młodszym czytelniczką. No cóż, przykro mi, że tak się zawiodłam, ale na szczęście nie wydałam 40 złotych na tę pozycję, ale o wiele mniej i serce przez to tak nie boli.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/