Wyspa na końcu świata

Recenzja książki Wyspa na końcu świata
Choroba zwana trądem to ciągła walka o przetrwanie osoby dzielnie zmagającej się z nią. Obecność osoby bliskiej, która nie chce pozostawić chorującej w potrzebie, samotności budzi nie tylko ogromny podziw, ale daje po cichu nadzieję, aby wygrać z chorobą, choć w połowie ewentualnie przegrać. Tego nie da się do samego końca przewidzieć, bo na pewno trzeba wiedzieć jedno, że nie należy uciekać od osoby cierpiącej w chorobie, bo nie wiemy, jaki czeka los osoby opiekującej się nią i czy dotrwa cierpliwie krok po kroku niełatwą drogę ku uleczeniu.

Dlaczego tak jest i czym się kieruje, podejmując decyzje dorastająca ku wczesnej dorosłości dwunastoletnia Ami, co ona czuje, patrząc na cierpienia mamy, czy rozumie je próbowałam, się tego dowiedzieć czytając książkę należącej do gatunku literackiego powieść nieznanej mi do tej pory autorstwa Pani Kiran Millwood Hargrave pt.''Wyspa na końcu świata''.

Widoczne było na pierwszy rzut oka, że mama Ami głównej bohaterki nie darzyła sympatią sióstr zakonnych. Nie dziwię się jej, gdyż nie wzbudzały u niej zaufania. Warto to podkreślić, że nie są zainteresowane społecznością, z którą żyją na co dzień. Wyjątek stanowi obecność siostry Małgorzaty. Ma właściwe podejście do ludzi, z którymi przebywa na dzień, pomaga, im. Zyskuje zaufanie mamy Ami.

Przeniesienie Ami oraz innych dzieci na obcą im wyspę Coron nie sprawia im radości. Stara się być posłuszna siostrze zakonnej Małgorzacie, bo ją lubi i czuje się przy niej bezpieczna.

Ami ma nie tylko wiele w sobie cech pozytywnych charakteru, które od samego początku przykuły moją uwagę. Jest nie tylko dobrym słuchaczem, uważną obserwatorką, ale wie, czego oczekuje od życia. Podobnie, jak jej mama, która pomimo choroby potrafi mocno określić obecność towarzyszącej jej w codziennym życiu córki. Jest to miłe w odbiorze ich wzajemnych relacji.

Każdemu bohaterowi w czytanej przeze mnie powieści pt.''Wyspa na końcu świata'' przyglądałam się uważnie, bo ich zachowania pozostawiają wiele do życzenia, a szczególnie tych od spraw urzędowych i czy wiedzą oni o tym, jak to jest, gdy pozostawiają osoby chorujące na trąd samym sobie bez żadnego nadzoru medycznego, który jest konieczny nad sprawowaną nad nimi opieką.

Wątek jak dla mnie sierocińca został za mało rozwinięty, brakowało mi w nim czegoś, co potrafi wyłonić, co było prawdziwą przyczyną zachowań negatywnych postępowania dzieci, a szczególnie niepewności, która mogła się przerodzić powoli w mocny atut dodający im skrzydeł.

Czy Ami znajdzie pokrewną przyjacielską duszę na wyspie Coron, którą z sierot przebywających w sierocińcu polubi najwięcej, najmniej, które z nich pomoże jej przetrwać chwile grozy, a może zbudować nową wyspę życia, czy ponownie spotkanie z mamą będzie jeszcze możliwe, jaką odgrywają, rolę wielobarwne tajemnicze motyle umieszczone na okładce o tym warto, przekonać czytając tę powieść do samego końca?
0 0
Dodał:
Dodano: 19 X 2025 (miesiąc temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 25
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Anna
Wiek: 42 lat
Z nami od: 10 IX 2016

Recenzowana książka

Wyspa na końcu świata



Autorka bestsellerowej Dziewczynki z atramentu i gwiazd powraca z piękną, magiczną opowieścią o przyjaźni i tolerancji. Dokoła przejrzysty ocean, błękitny jak niebo, w którym pływają żółwie i delfiny. Pagórki porośnięte lasami. Śpiew ptaków. Taka jest wyspa Culion, ale „nikt nie przybywa tu z własnej woli”… Dla dwunastoletniej Amihan to dom. Tu dorastała u boku kochającej mamy. Razem wylegiwały...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0