Niech was nie zmyli szaro-biała psia mordka Kevina na okładce. Prawdziwym słodkim szczeniaczkiem jest tutaj Silas, mężczyzna po prawej stronie. To ekstrawertyczny, niepoprawny optymista, który w Maggie (trochę zrzędliwej i nieufnej głównej bohaterce) zakochał się od pierwszego wejrzenia. Swoim zaangażowaniem (któremu co prawda bardzo blisko do nachalności) i udanym flirtem pomału zmiękcza serce królowej lodu.
Naprawdę wolę takich bohaterów romantycznych od bogatych gburów, za którymi niewiadomo czemu kobiety wzdychają nawet, gdy ten buc obraża je prosto w twarz. Silas jest niewinnym luzakiem i głuptaskiem, a w parze ze zdystansowaną Maggie idealnie się dopełniają. Dodajmy do tego trochę humoru i wspólnie rozwiązywaną zagadkę z przeszłości, a dostaniemy lekką, otulającą, dodającą otuchy powieść. W sam raz na chwilę relaksu o każdej porze roku.
"Romantycy mają w sobie coś takiego, że rzucają się na oślep w nieznane, a przemyślenia zostawiają na później".
"Kończąc zaś demolkę najbrzydszej przydomowej pralni, jaką byłbyś zdolny sobie wyobrazić, doszłam do wniosku, że nie ma znaczenia, kto mnie kochał, a kto nie. Kto był przy mnie, a kogo nie było. Zawsze miałam siebie i wiedziałam, że to się nie zmieni".
"Maggie Nichols, nie chcę cię straszyć, ale wydaje mi się, że jesteś taką dziewczyną, jaką sobie wyśniłem".