Martwe imiona

Recenzja książki Martwe imiona
Annemarie po czterech latach w Londynie postanawia zacząć życie na nowo w swoim rodzinnym miasteczku Bennebroek. Ciężko jest wrócić samej do domu, w którym mieszkało się z mężem. W ogrodzie miała zasadzone cztery wiśnie, które miały dla niej ogromne znaczenie, okazuje się, że zostały tylko trzy. Podczas sadzenia nowego drzewka w miejscu tego brakującego okazuje się, że są tam zakopane kości dwóch noworodków. Tak też powrót okazuje się początkiem koszmaru. Wszyscy, co mieli klucz do jej domu zostają podejrzani. Sprzątaczka, sąsiad, nieżyjący mąż, przyjaciel, brat, rodzice wszyscy są na liście, a tych osób jest więcej i każdy z nich skrywa jakąś tajemnicę.

Kto zakopał dwa szkielety noworodków w ogrodzie głównej bohaterki? Czy Annemarie uda się ułożyć życie na nowo? Czy jest jeszcze szansa na odbudowanie relacji?

Oj już dawno nie czytałam kryminału, i ten przeczytałam w mgnieniu oka, może temu, że mam urlop i więcej wolnego czasu.

Autorka stworzyła naprawdę interesującą historię. Przyznam, że z zaciekawieniem czytałam o przeszłości głównej bohaterki, o tym co musiała przejść by spełnić swoje marzenie.

Annemarie była w szczęśliwym związku małżeńskim, z czasem zapragnęła mieć dziecko, niestety z tym było ciężko. Z czasem jej związek również zaczął się sypać. Przyjaciel poradził jej by skupiła się na tym, co ma, a nie na tym, co chce mieć, a jest nieosiągalne. Tak też mąż postawił jej ultimatum, albo wyjeżdża z nim do Londynu, albo się rozwiodą. Główna bohaterka postawiła małżeństwo na pierwszym miejscu i odbudowali tę relację. Gdy po czterech latach jej mąż zginął w wypadku podjęła decyzję, że nie chce żyć z dala od rodziny stąd też pomysł by wrócić na stare śmieci.

Autorka w tej historii poruszyła wiele trudnych tematów tak jak starania o dziecko, rozwód, choroba, poronienie, żałoba, zdrada i tak mogłabym wymienić na pewno jeszcze więcej. Mimo tego ta historia sprawiała, że naprawdę chciało mi się ją czytać i czytać. Styl pisania autorki jest bardzo lekki, co powodowało, że przez tę książkę dosłownie się płynęło.

Jedynie do czego mogłabym się przyczepić, co jest moim zdaniem mało realistyczne, kto rozdaje tyle kluczy do swojego domu ludziom w około. No tego nie mogłam pojąć, owszem sąsiadowi by doglądał domu pod nieobecność czy „zaufanej” sprzątaczce, bądź komuś z rodziny, ale przyjaciołom, z którymi już nie utrzymuje się kontaktu.

Co do zakończenia to autorce udało się mnie zaskoczyć, i to nie raz. Uważam tę książkę za naprawdę bardzo dobrą i gorąco wam polecam, przekonajcie się czy autorka zaskoczy również i was.
0 0
Dodał:
Dodano: 28 VIII 2025 (3 miesięcy temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 38
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Karolina
Wiek: 32 lat
Z nami od: 13 II 2019

Recenzowana książka

Martwe imiona



Prawda, która zmienia wszystko. Po czterech latach życia w Londynie, Annemarie wraca do swojego domu w Bennebroek, próbując odbudować swoje życie. Jednak powrót do rodzinnego miasteczka okazuje się początkiem koszmaru. W ogrodzie odkrywa kości dwóch noworodków. To, co miało być miejscem spokoju, staje się symbolem mrocznych tajemnic. Wkrótce okazuje się, że wszyscy, których znała, stają się pode...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0