Drugi tom Empireum ku mojemu zdziwieniu okazał się lekturą lepszą od pierwszej. Pełna napięcia akcja siedemset-stronicowej cegły zatytułowanej Iron Flame znów wbiła mnie w fotel, mrożąc krew w żyłach. Rebecca Yarros posiada wyjątkowy dar tkania epickiej fabuły, wprawdzie nie wszystkie szczegóły się ze sobą zgadzają ale też wykreowany świat należy do mocno rozbudowanych. Podobnie długie są zdania, a w nich mnóstwo szczegółów. Mimo tego niezbyt dokładne opisy miejsc czy istot, zostawiają pole do domysłu.
Autorka bardziej skupia się na życiu wewnętrznym pierwszoplanowych postaci Violet, Xadena i ich miłości. Jako że to romantasy a postacie są młode, próżno tu szukać dojrzałych przemyśleń czy portretów psychologicznych. Odnoszę wrażenie że Pani Rebecca pisząc przenika do wykreowanej rzeczywistości i w umysły bohaterów dzięki czemu jawią się niczym ludzkie i w pełni wiarygodne. A my wierzymy w tę historię, pochłaniającą z każdą stroną coraz bardziej. Młodzieżowy, luzacki sposób wyrażania się wielu z postaci powodował że brutalne realia szkoły kadeckiej raziły mnie już nieco mniej. Pojawiające się w nim wulgaryzmy także były do przetrawienia.
Wszyscy spodziewali się, że Violet Sorrengail umrze w trakcie pierwszego roku w Uczelni Wojskowej Basgiath. Jednak Odsiew był zaledwie pierwszym niemożliwym testem mającym na celu pozbycie się kadetów o słabej woli, niemających szczęścia i niegodnych.
Teraz zacznie się prawdziwy trening i Violet już się zastanawia, jak to przetrwa. Nie chodzi o to, że jest wyczerpujący czy wyjątkowo brutalny albo...