Pod tytułem "Sztuka kochania" autorstwa Owidiusza - rzymskiego poety, żyjącego w pierwszym wieku p.n.e., kryje się zbiór rad dla kochanków obu płci.
Za spisanie ich, cesarz wygnał twórcę z Rzymu. Nie dziwię się tej decyzji. Podpowiedzi tu zawarte, gorszą przyzwoitych uczą wyuzdania, kłamstwa, zdrady, chełpliwości, egoizmu.
Dużo w nich jednak prawdy o naturze mężczyzn i kobiet.
Co do jakości literackiej strof mam spore zastrzeżenia. Być może w starożytności utwór mógł uchodzić za poemat, ale dziś co do formy kompletnie się zestarzał. Mało tu przenośni, a występujące wyglądają bardzo nieudolnie.
W utworze zwanym przez autora pieśnią, nie odnalazłem piękna. Wszystko napisano wprost, brakło tajemnicy, szukania sensu ukrytego.
Lektura męczyła mnie, prawie nic mi nie dając.
Owidiusz sam opiewa "pieśni swe natchnione", myślę że ocenę utworu powinien zostawić odbiorcom.
W "Sztuce kochania" nie ma mowy o kochaniu, ale o podrywie, seksie, a nawet gwałcie.
Sztuka kochania przez wieki miała opinię książki zakazanej i niemoralnej, łacińskiego odpowiednika Kamasutry. Określenia "pornografia" czy "wyuzdanie" ucinały więc jakąkolwiek dyskusję na temat wartości literackich, piękna mitologicznych dygresji czy interesujących wskazówek dotyczących realiów życia w Wiecznym Mieście przełomu dwóch er.
Niewątpliwie Sztuka kochania nie zasłużyła na taką krytykę....