Bawiłam się przednio, taki humor do mnie trafił. Nie wiem, czy tylko ta ścieżka, którą wybrałam, była taka zabawna, czy wszystkie takie są, ale kilka razy śmiałam się w głos. Najpierw planowałam uwieść sir Benedicta, ale okazał się za dużym bucem jak dla mnie, więc skończyłam jako guwernantka rozwiązująca tajemnicę nawiedzonej posiadłości pewnego jeszcze bardziej tajemniczego lorda. Jak tylko skończyłam czytać, poleciałam do męża opowiedzieć mu wszystko, co się działo w książce (tak, żałował, że się zgodził).
Autorki ewidentnie równie świetnie się bawiły tworząc to cudo. Były świadome gatunku, w którym piszą i trochę się z niego naigrywały. Nie byłam pewna, czy wersja elektroniczna podoła tym wszystkim przejściom, ale jestem pozytywnie zaskoczona - ebooka czyta się nawet łatwiej od papierowego egzemplarza, który trzeba kartkować. Polecam podejść do książki na luzie, ze świadomością, że będą tutaj głupotki i mogą przez nas przejść dreszcze żenady. Wydaje mi się, że właśnie o taką zabawę z przymrużeniem oka chodziło.
"To sir Benedict wdziera się właśnie do przybytku madame Crosby przez jedwabne zasłony niczym członek deflorujący dziewicze łono".
"Dom wzdycha ciężko niczym umierająca dziewica, gdy drzwi się otwierają, a w progu staje istna zjawa o ciele starej kobiety i twarzy przywodzącej na myśl kamienne gargulce, których rysy wygładziły lata deszczów i wichur".
"Lord Craven kładzie dłoń tak doskonałą jak u greckiego posągu na twojej lewej piersi, którą ochrzcił mianem , jego druga ręka wędruje ku prawej piersi, którą nazwał . Na pewno wyczuwa każde poruszenie twego serca.
- Wyczuwam każde poruszenie twego serca - mruczy niskim głowem".