Polski tytuł: Gdzie indziej
Oryginalny tytuł: Elsewhere
Autorka: Gabrielle Zevin
Ilość stron: 246
Wydawnictwo: Initium
Kategoria: Obyczajowe
Wydanie polskie: listopad 2010
Rok wydania oryginału: 2005
Okładka: miękka
Cena z okładki: 31,90 zł
Ocena: 7/10
"Wkrótce się przekonasz, że śmierć to tylko kolejny etap życia."
"Gdzie indziej" to książka, która nadaje nowy wymiar naszemu spojrzeniu na śmierć i życie. Nic nie jest takie, na jakie się nam zdawało. Gabrielle Zevin to amerykańska pisarka i scenarzystka. Urodziła się w Nowym Jorku, gdzie została absolwentką Harvardu. Jej pierwsza powieść "Gdzie indziej" była nominowana w 2006 r. do nagrody Quill i w 2007 r. do nagrody Independent Spirit Award za najlepszy debiut w kategorii scenariusz. Książkę tę przetłumaczono na siedemnaście języków.
Elizabeth Marie Hall, dla rodziny i przyjaciół Liz, jest przeciętną nastolatką, mieszkającą w przeciętnym mieście. Pewnego dnia jedzie do centrum handlowego, żeby pomóc swojej przyjaciółce Zooey w wyborze sukienki na bal. Jednak przejeżdżając na rowerze przez jezdnię zapomniała spojrzeć w obie strony i została potrącona przez żółtą taksówkę z odświeżaczem powietrza w kształcie czterolistnej koniczyny. Nazwała ją "Szczęśliwą taksówką". Piętnastolatka umiera w szpitalu, na skutek doznanych obrażeń.
Liz budzi się ze snu i uświadamia sobie, że znajduje się na statku, który, jak później się okazuje, nosi nazwę Nil. Nie ma przy Niej rodziny, przyjaciół bądź jej ukochanego psa. Jedyną osobą, którą zastaje w swojej kabinie jest Thandi, szesnastolatka, która tak jak Lizzie nie żyje. Stopniowo dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, że umarła i już nigdy więcej nie zobaczy swoich bliskich. Ale skoro naprawdę nie żyje to dlaczego znajduje się na jakimś cholernym statku i normalnie funkcjonuje? Czy już na zawsze będą płynąć bez celu?
Nil niedługo potem dociera do brzegu wyspy, lecz Liz nie chce nigdzie wychodzić. Może jeśli zostanie tutaj to zabiorą ją z powrotem na Ziemię? Przecież statek płynie w dwie strony, prawda? Jednak kapitan statku przekonuje ją do tego, żeby zeszła z pokładu i cieszyła się z pobytu na Gdzie indziej. Na brzegu czeka na Nią jej babcia Betty, która umarła przed narodzinami bohaterki, więc krewna musi opowiedzieć jej wszystko o sobie i o tym, gdzie się znajdują. Okazuję się, że ludzie trafiają tutaj po swojej śmierci. Tutaj zamiast się starzeć - wszyscy młodnieją i gdy stają się niemowlakami są przesyłane rzeką z powrotem na Ziemię. Możesz tutaj swobodnie rozmawiać ze swoim zmarłym psem, pod warunkiem, że znasz psi język. Nie ma tutaj pracy, są tylko zajęcia - wykonujesz to, co lubisz i to, co sprawia Ci przyjemność. Czyż to miejsce nie jest cudowne?
"Liz spogląda na opakowanie ozdobnione rysunkami bałwanków, oddających się różnym świątecznym czynnością. Jeden z nich z uśmiechem na okrągłej twarzy ładuje do pieca blachę pełną pierników. Pieczenie pierników, a właściwie każda forma gotowania, musi być dla bałwana czymś w rodzaju samobójstwa - myśli Liz. - Dlaczego więc miałby dobrowolnie podejmować się czynności, która prawdopodobnie go zniszczy? Czy bałwany w ogóle jedzą?"
Głównej bohaterce wcale się tam nie podoba. Ma ogromne problemy z zaklimatyzowaniem się w tym dziwnym miejscu. Chce ponownie spotkać się z rodziną i pokazać im taksówkarza, który ją zabił i odjechał z miejsca wypadku. Jednak niedługo potem dociera do Niej brutalna prawda - nigdy nie skończy szesnastu lat, nie zakocha się, nie będzie studiowała, nie wyjdzie za mąż, nie założy rodziny i nie zestarzeje się tak, jak każdy zwyczajny człowiek. Nie chcę żyć w tym miejscu i postanawia za wszelką cenę się stąd wydostać.. Czy jej się to uda? A może jednak zmieni swój stosunek do tego świata? Czy ktoś jej w tym pomoże?
Prolog zaczyna się z punktu widzenia psa głównej bohaterki, Lucy. Muszę przyznać, że taki sposób narracji jest ciekawy. Jeszcze w żadnej książce nie spotkałam się z czymś takim i bardzo przypadło mi to do gustu. Wydawało mi się, że cała książka będzie prowadzona w ten sposób, ale już od pierwszego rozdziału widzimy wszystko z perspektywy Lizzie.
Muszę przyznać, że na początku pochodziłam do książki w dużą rezerwą, ale już przez pierwsze strony byłam oczarowana tym światem, który wykreowała dla nas pani Zevin. Nie spodziewałam się tego, że taka książka może mi się spodobać. Z reguły nie przepadam za książkami obyczajowymi, a jednak ta była inna. Niezmiernie przypadła mi do gustu wizja świata po śmierci i tego, że niedługo potem możemy ponownie wrócić na Ziemię. Nie chciałam tutaj ujawniać zbyt wiele fragmentów z książki, ale po prostu się nie da, bo książka sprawia, że chcesz o tym opowiedzieć wszystkim i podzielić się doznaniami po przeczytaniu.
Jednak nie cały czas tak bardzo mi się podobała. Niedługo potem zaczęło denerwować mnie zachowanie Liz, która robiła wszystko, żeby skontaktować się z rodziną i zamknąć mordercę w więzieniu. Nie podobał mi się też język autorki. Był zbyt prosty i naprawdę bardzo brakowało mi tam opisów miejsca i więcej opisów przeżyć. Miałam wrażenie, że autorka miała dobry pomysł na książkę, ale nie za bardzo wiedziała, jak ma to sprzedać. Ja osobiście chciałam dowiedzieć się więcej na temat wyglądu Gdzie indziej, ale niestety autorka ograniczyła się do tego, że jest to wyspa i jest tam dużo różnych budynków. Między innymi to zaważyło na mojej ocenie tej książki. Gdyby było więcej kolorowych opisów książka byłaby naprawdę rewelacyjna.
Patrząc na całokształt książki nie wypada ona źle. Przede wszystkim plusy książce daję za pomysł i za lekkość czytania. To zdecydowanie przemawia na korzyść tej pozycji. Jednak powieść, mimo małych uchybień, jest naprawdę bardzo dobra. Podobało mi się w niej wszystko, co umieściła tam autorka, tylko tak jak wcześniej wspominałam - więcej opisów poproszę. Cieszę się również z tego, że pani Zevin nie zrobiła z tego kilkutomowej serii tylko zawarła wszystko w jednej książce. Całość jest bardzo spójna i widać, że nie została pisana z przymusu. Daję książce 7 punktów na 10 możliwych i polecam ją zarówno dorosłym, jak i młodzieży.
"Tak naprawdę nikt nie potrzebuje drugiej osoby ani jej miłości, by przetrwać. Miłość, Lizzie, jest wtedy, gdy jesteśmy irracjonalnie przekonani, że jest inaczej."