Bernard Minier urodził się i wychował u stóp Pirenejów. Jego dorobek literacki jak na razie jest raczej niewielki. Jest, bowiem kilkukrotnym laureatem nagród literackich za swoje opowiadania. Natomiast „Bielszy odcień śmierci” to jego debiutanckie dzieło.
Nieco o fabule…. W jednej z dolin w samy środku Pirenejów pracownicy elektrowni wodnej dokonują makabrycznego odkrycia, na górnej stacji kolejki linowej znajdują bestialsko okaleczone ciało… konia. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym dniu młoda Pani psycholog podejmuje swoją pierwszą pracę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla morderców, który leży w tej samej dolinie, co elektrownia. To jednak nie koniec koszmaru. Od tej chwili doliną wstrząsają kolejne zbrodnie. Czy obie sprawy mają ze sobą związek? Jakie tajemnice skrywa ta dolina pod bajkowym wyglądem?
Przechodząc do rzeczy. Czytając prolog bezwiednie nastawiamy się na pasjonującą i wciągającą historię, jednak przechodząc do pierwszego rozdziału poziom naszego zainteresowania drastycznie maleje. Z przykrością muszę także stwierdzić, że im dalej to wcale nie jest lepiej. W większości tekst przeładowany jest niepotrzebnymi, długimi i nudnymi opisami, które autor rozwlekł w nieskończoność, chociaż nie wnosi to niczego do głównego wątku fabuły. Chociaż do samej konstrukcji fabuły nie mogę się przyczepić, ponieważ została skonstruowana w naprawdę mistrzowski sposób. Pomimo wszystkich mankamentów w treści to i tak doskonale widać, że autor bardzo dokładnie przygotował się, jeżeli chodzi o mechanizmy prowadzenia śledztwa kryminalnego. Również cała intryga jest bardzo złożona i „pokrętna”. Bernard Minier doskonale zakamuflował wszystkie najważniejsze informacje, więc czytelnikowi ciężko jest się samemu, czego kolwiek domyślić.
Co do akcji, to muszę powiedzieć, iż rozwija się ona w zastraszająco… powolnym tempie. Niestety cierpi na tym również czytelnik, ponieważ są momenty, w których można po prostu usnąć. Sama przekonałam się o tym na własnej skórze i to w chwilach, kiedy naprawdę potrzebowałam przebudzenia, a zamiast tego otrzymywałam naturalną dawkę środka nasennego. Co prawda w akcji jest kilka niespodziewanych zwrotów, które szczególnie zasługują na uwagę, ale niestety mijają tak samo niespodziewanie jak się pojawiają.
Duży plus należy się również autorowi za realistyczne kreacje wszystkich bohaterów tej historii, które w dużej mierze ratują cały jej poziom. Czytelnik nie ma, bowiem nawet najmniejszych trudności z wyobrażeniem ich sobie w realnym świecie.
Podsumowując. „Bielszy odcień śmierci” jest wprawdzie napisany prostym i plastycznym językiem. Szkoda tylko, że te walory nie zostały wykorzystane w sposób, który sprawiłby, iż czytelnik od razu wciągnąłby się w całą historie już od pierwszych stron. Książkę polecam szczególnie osobom, które mają problemy z zaśnięciem.
http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/04/bielszy-odcien...