Recenzja książki Szczyty mojego życia. Górskie marzenia i wyzwania
Szczyty mojego życia to pięknie ilustrowany album – bo tym właśnie jest ta książka. Tekst często schodzi na dalszy plan przy tych pięknych zdjęciach. Każdy rozdział to osobny szczyt i osobna historia. Podoba mi się, że autor nie skupia się tylko na sobie – do każdej góry przypisana jest linia czasu, na której zaznaczone są daty i tempo (o ile jest znane) w jakim poszczególni zdobywcy dostali się na szczyt oraz zeszli. Historyczny zarys pozwala mu na przybliżenie nam na co tak naprawdę się porwał i co udało mu się osiągnąć. Podaje co dokładnie ze sobą zabrał, kto mu towarzyszył. Na rycinach pokazuje trasę, którą obrał i czas jaki osiągnął. Autor opisuje swoją miłość do gór i skialpinizmu – zaprasza nas do swojego świata i uchyla rąbka tajemnicy. Jornetowi nie obce jest dbanie o środowisko, bo starał się brać jak najmniej bagażu i zostawiać za sobą tylko ślady stóp – w opozycji do ton śmieci, które co roku pozostawiają po sobie wspinacze wysokogórscy.
Całość czyta się w sposób przyjemny, z talentem bajarza opowiada o każdym etapie i dzięki temu zachęca do górskich wędrówek. Swój egzemplarz zawdzięczam portalowi www.czytampierwszy.pl
Wyjątkowy projekt Kiliana Jorneta, Summits of My Life, był lekiem Katalończyka na gorsze samopoczucie, spowodowane… niezliczonymi sukcesami z 2011 roku. Samo wygrywanie wyścigów nie było już dla niego problemem – nadszedł czas na nowe wyzwania.
Podczas największej przygody swojego życia dwa razy w ciągu tygodnia „wbiegł” na Mount Everest, a schodząc rozbił biwak i uciął drzemkę na wysokości 8000...