Kobieca kamienica

Recenzja książki Madonny z ulicy Polanki
Powieść prawie do mnie trafiła. Dlaczego prawie? Otóż zniechęcił mnie początek... a dokładniej - trzysta stron. Zupełnie nie mogłam się wciągnąć w opowieść o losach postaci - teraźniejszych oraz tych z przeszłości. Kiedy zaczynały się rozdziały lub podrozdziały nie było jednoznacznie wskazane o kim jest mowa, co skutkowało tym, że nie wiedziałam do kogo odnieść to, co przeczytałam. Mam wrażenie, że ciekawa fabuła i mnogość intrygujących postaci została przytłoczona niepotrzebnymi lub przydługimi przemyśleniami oraz rozwleczonymi wypowiedziami. Zbyt wiele pojawia się monologów a za mało dialogów. Rzadkie rozmowy bohaterów połączone z niełatwym językiem autorki sprawiły, że nie potrafiłam się zaaklimatyzować w gdańskiej kamienicy.

Na pierwszy rzut oka podczas lektury tych stronic niewiele się też dzieje. Niby akcja jest, ale czytelnik (mam tutaj na myśli siebie) nie pragnie jak najszybciej zakończyć domowych czynności, bo dać się porwać historii... A zawiłe powiązania rodzinne i historie bohaterów drugoplanowych nieco mieszają w głowie.
Nie polubiłam bohaterów, z żadnym nie potrafiłam się utożsamić, nikt też nie wzbudził we mnie sympatii i chyba jedynie losy Anki wywołała u mnie szybsze bicie serca i zaciskanie kciuków.

Na szczęście moją ocenę ratuje to, co zdarzyło się potem. Szkielet, śmierć, siniaki, krew, szpitale oraz pożar - wtedy dopiero "Madonny z ulicy Polanki" sprawiły, że chciałam szybko dotrzeć do końca, by poznać finał. Na dodatek brawa dla autorki za jakże sprytne i zgrabne połączenie poszczególnych postaci ze sobą! Z reguły udaje mi się domyślić takich rzeczy, ale tym razem odnotowałam tylko maleńkie sukcesy.

Joanna Marat zawarła w swej powieści mnóstwo poważnych problemów - dylematy matek, patologie, zmaganie się z chorobą i samotnością, romanse, życie pod pantoflem matki lub żony, homoseksualizm oraz relacje przyrodniego rodzeństwa. Pokazała również jak ważne jest życie w zgodzie z własnych sumieniem oraz odpuszczenie win przodkom, którzy nieco skomplikowali los potomnych, nie mając nawet takiej świadomości.

Podsumowując - "Madonny z ulicy Polanki" to gorzka i przepełniona bólem opowieść o życiu polskich, zwyczajnych kobiet kryjących się w ponurych kamienicach przed światem i jego radościami. W pełni realistyczne oddanie trudności z jakimi trzeba zmagać się każdego dnia licząc na małe radości i odrobinę spokoju czy uwagi innych. Nie jest to łatwa powieść, ale niesie niejedno przesłanie oraz dowód na to, że warto zastanowić się nad tym czy można zmienić coś w swej codzienności, by innym oraz nam samym żyło się lepiej.


całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2017/08/joanna-marat-m...
0 0
Dodał:
Dodano: 21 VIII 2017 (ponad 7 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 145
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Madonny z ulicy Polanki



Czasem fatum, w którym niektórzy chcą widzieć działanie władczej ręki Opatrzności, boleśnie splata ludzkie losy w kilku pokoleniach, zasupłuje je ciasno, zapętla. Na ciele zostawia krwawe ślady i wytatuowane numery obozowe, a w ziemi − przodków pogrzebanych bez tożsamości. Ulica Polanki, poprowadzona wzdłuż starego traktu wiodącego z opactwa cysterskiego w Oliwie ku miastu, przez wieki stanowiła...

Ocena czytelników: 3.75 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 2.5