| "W czerwcu 1965 r. odbyły się wybory do sejmu, w których ze środowiska katolickiego startował, tak jak poprzednim razem z Wrocławia, Tadeusz Mazowiecki. Otrzymał 96,6% głosów, co równało się z uzyskaniem mandatu na drugą kadencję. Środowisko “Więzi” wystawiło tym razem dwóch kandydatów, obok redaktora naczelnego na listach wyborczych znalazł się też Janusz Zabłocki, który w roku 1961, był przeciwny łączeniu posłowania z obowiązkami w redakcji. 26 czerwca 1965 parlament przyjął skład komisji sejmowych. Tadeusz Mazowiecki znalazł się w dwóch: Komisji Oświaty i Nauki oraz Komisji Pracy i Spraw Socjalnych." |
| agnieszka3201 dodał: 01 XII 2015, 08:15:01 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Tadeusz Mazowiecki mimo swego bardzo bogatego życiorysu, najczęściej kojarzony jest z „grubą kreską”. To hasło wymyślone przez oponentów politycznych przylgnęło do Premiera i prawdopodobnie tak już pozostanie. Warto zastanowić się, dlaczego Tadeusz Mazowiecki podjął w jednym z ważniejszych momentów w dziejach narodu taką, a nie inną decyzję." |
| agnieszka3201 dodał: 01 XII 2015, 08:14:47 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Początek lata 1963 r. upłynął Mazowieckiemu pod znakiem odpoczynku od pracy, spowodowanej przedłużającą się hospitalizacją. Do tego dołączył jeszcze pobyt w sanatorium w Świdrze. Tymczasowo kierownictwo w „Więzi” przejął Zabłocki. Zbiegło się to z narastającym konfliktem na linii państwo – Kościół." |
| agnieszka3201 dodał: 01 XII 2015, 08:14:35 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Jeszcze w roku 1953 Tadeusz Mazowiecki nie był skłonny do proponowania zmian w systemie. Zmieniło się to w momencie odejścia od struktur PAX-u czy raczej pozbawienia redaktora możliwości dalszego uczestniczenia w projekcie Piaseckiego." |
| agnieszka3201 dodał: 01 XII 2015, 08:14:16 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Mądrzy ludzie powtarzają za Czechowem, że kobiety bez towarzystwa mężczyzn więdną, zaś mężczyźni bez kobiet głupieją. Prawda, zwłaszcza w przypadku tych nieszczęśliwie zakochanych. Pół bidy, że zakochani bywają obłąkani, bo ten fakt znamy od tysięcy lat, jednak jeśli przy tym piją, to już gorzej… Czyżby usiłowali znieczulić własne myśli, zagłuszyć serce? Tego nie wiem, ale wiem, czego im potrzeba. Lewatywy mózgu. Tak jest, lewatywy mózgu! Niech wreszcie ktoś wymyśli „dorozumową” wlewkę na wzór doodbytniczej! Jeśli dzięki jej błogosławionemu działaniu takim nieszczęśnikom przeczyści mózg i emocje, to odkrywca „encefalo-enemy” otrzyma nagrodę Nobla!" |
| agnieszka3201 dodał: 23 XI 2015, 12:42:23 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Trudno uwierzyć stu pięćdziesięciokilogramowej divie liczącej sobie z sześćdziesiąt wiosen, iż jest szesnastoletnią Butherfly, czyli motylkiem. Mało wiarygodna też staje się tuczna primadonna, która umiera na suchoty, zwłaszcza gdy „lekarz kazał mieć nadzieję”. Nadzieję? Na co, na schudnięcie? I cóż z tego, że śpiewak podczas przedstawienia traci od półtora do trzech kilogramów, skoro przy pozostałych stu dwudziestu jest to kropla w morzu tłuszczu! Jednak najciężej przekonać wszystkich o trupnięciu. Śpiewak umiera ze dwadzieścia minut, a czasem dłużej. I gdy już się wydaje, że bohater nie żyje, ten znienacka zaczyna śpiewać! I to wysokie C! Licencja poetica, na zasadzie „nie wszystek umrę”?" |
| agnieszka3201 dodał: 23 XI 2015, 12:42:05 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Nie potrafiła zrewanżować się tym samym. Nie kochała go. Nic a nic. Pociągał ją i tyle. Było jej z nim dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ale to nie to samo, co miłość. „Może ja już nie jestem zdolna nikogo pokochać? – pomyślała z żalem. – Może wypaliłam się jak żar w piecu i pozostał tylko popiół?”
- Byłeś cudowny… - szepnęła w rewanżu za jego wyznanie i czule pogładziła po krótko ostrzyżonych włosach. – Mnie też poniosło – wyznała szczerze." |
| agnieszka3201 dodał: 17 XI 2015, 09:03:12 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "- Nie ma sprawy – Magda czuła się winna. Miała niejasne przeczucie, że to Mruk, składając nocne wizyty, rozpalał w piecu, aby nie siedzieć w zimnicy. Choć zdunowi źle z oczu patrzyło i nie należał do ludzi budzących sympatię, było go jej żal. Do dziś pamiętała jak poparzyła sobie rękę o gorącą brytfannę, w której piekł się indyk na Boże Narodzenie, i doskonale rozumiała cierpienie Dyrdy. – Ile by wyniosło to odszkodowanie? – zapytała, przeliczając w myślach stan swoich finansów.
- Ze sześć tysięcy… Tyle bym wyciągnął w miesiąc… - powiedział nad wyraz ochoczo i zajęczał boleśnie na wszelki wypadek, gdyby Magdzie przyszła ochota zmienić zdanie albo zaczęła się targować o kwotę." |
| agnieszka3201 dodał: 17 XI 2015, 09:03:00 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Na środku sieni leżały w bezładzie resztki balustrady, potrzaskanej w drobny mak, która miała zabezpieczać przed upadkiem z góry na dół, a jednak Stefana Surzyńskiego nie zabezpieczyła, bo runął, skręcając sobie kark. Nikt tego nie posprzątał od tamtego feralnego dnia. „A kto miał to zrobić?” – pomyślała Magda, mając do siebie pretensje, że zajęta swoimi sprawami, zaniedbała Mruka." |
| agnieszka3201 dodał: 17 XI 2015, 09:02:49 |
głosy: +0 | -0 |
|
| "Z wielkiej tuby gramofonu nadal rozbrzmiewał nieśmiertelny „Walc François”, a oni nadal wciśnięci w siebie tonęli w namiętności, i teraz zamarli na chwilę w ruchu, nie wykonując niczego poza wzajemnymi pocałunkami. W pewnej chwili poczuła, że jej łono jest silnie uciskane czymś… zrozumiała, ale nie odstępowała od niego nawet na centymetr. Znowu zaczęli się kręcić i wolniutko, powoli, intuicyjnie zbliżali się do otomany, przysiedli na niej nie zaniechując pieszczot. Delikatnie włożył dłonie pod sukienkę i zaczął miękko gładzić jej plecy od szyi aż po dół, przenosząc momentami dotyk na piersi. W tym momencie drgnęła. Zauważył to wyraźnie i powtórzył jeszcze razy kilka. Olimpia czuła, że znajduje u bram raju. Nagle oboje zaczęli rozbierać się do naga, czynili to w takim pośpiechu, że myliły się im ruchy. Ułożyła się na plecach i patrzyła na niego oczekująco nieprzytomnymi oczami, jej buzia oblana purpurą wyglądała jak twarz biegaczki po ukończonym sprincie. Włodek dalej pielęgnował jej twarde piersi, gładził, całował, ssał, dłonią jednej ręki masował pierś, drugą zaś dłonią czynił to samo na łonie, patrząc cały czas w jej rozpalone oczy, coraz niżej... niżej... aż dotarł do… króciutka penetracja... kilka po niej ruchów... i całe jej ciało zadrżało jak w malignie... oczy zaszły mgłą... oddech skrócony, szybki... coraz szybszy... była na granicy utraty przytomności... w tym momencie poczuła, że wszedł w jej ciało…
– Aaaauuuu! – krzyknęła w zachwycie, jej szeroko otwarte zamglone oczy wpatrywały się w jego twarz, jakby chciały powiedzieć: „masz mnie, jestem twoja”. Po chwilowym nasyceniu nastąpiła powtórka, najpierw jedna… potem następne. Oboje przeżyli upojną noc." |
| agnieszka3201 dodał: 16 XI 2015, 13:04:34 |
głosy: +0 | -0 |
|