O muxe, Świętej Śmierci i miliardzie kontrastów.

Recenzja książki Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku
Pełna recenzja na stronie inkoholiczka.wordpress.com. Zapraszam

Kiedy biorę w łapy coś, co ma kolorową okładkę w dzikie wzory, a w tytule słowo „reportaż” i nazwę jakiegoś innego kraju, to od razu spodziewam się lekkiej, pełnej zdjęć i anegdot opowieści w stylu literackich płodów Cejrowskiego. A tymczasem Panautor zaserwował coś zupełnie innego. Coś w stylu historyczno-społeczno-kulturalno-religijnego studium rozmaitych aspektów życia Meksykan. Od wszechobecnej tortilli, przez ciche akuszerki-wróżki, kult Santa Muerte, tajemniczą trzecią płeć, Indian naśmiewających się z antropologów i rozkołysane biodrami fiesty, aż do wojen karteli narkotykowych, spływających krwią desperackich prób przedostania się do U.S.A. i makabrycznej sztuki okaleczania zwłok. Meksyk to nie kraj kontrastów, a jeden wielki kontrast. Autor udowadnia to każdym słowem, każdym zdjęciem, na którym bose, bezzębne staruszki mkną ulicą ramię w ramię z punkami w skórach, biznesmenami pod krawatem i wymalowanymi wieczorowo muxe w miniówkach.
Przyznam, że momentami ciężko czytało mi się „Podmiejskim do Indian”. Nie jest to na pewno lekka opowiastka, która niewinnie zachęcić ma do odwiedzenia jakiegoś regionu. Michalik skupia się na zupełnie innych aspektach niż przeciętny turysta, w tekście unosi się nieodparta mgiełka jego badań podkręcana przez specyficzny język. Choć na pewno nie jest to antropologiczny doktorat, bo w kilku miejscach śmiałam się w głos… To jednak daleko tej książce do porywającego reportażu pełnego błyskotliwych, arcyciekawych anegdot – istnych magnesów dla uwagi laika. A ja jestem laikiem.
Powiem szczerze, że mnie osobiście ów reportaż do Meksyku nie zachęcił. O ile przed lekturą zwyczajnie nie chciałam tam pojechać, o tyle teraz nie pojechałabym nawet, gdyby mi nie dopłacili. Dla kogoś w Meksyku rozkochanego „Podmiejskim do Indian” stałoby się skarbnicą wiedzy społeczno-kulturowej o ukochanym kraju i zaostrzającą apetyt przystawką. Ja przez książkę Michalika przebiegłam nordyckim okiem z uprzejmym, chłodnopółnocnym zainteresowaniem egzotyką, pokiwałam głową z szacunkiem dla cudzej gorącej pasji i odłożyłam na półkę.
0 0
Dodał:
Dodano: 06 IV 2016 (ponad 8 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 103
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 32 lat
Z nami od: 20 VII 2015

Recenzowana książka

Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku



Meksyk to kraj niewiarygodnych kontrastów. Kraj, w którym dawne rytuały i prekolumbijscy bogowie, kpiąc z upływu czasu, swobodnie trwają w sąsiedztwie internetu i smartfonów. To tutaj bose indiańskie akuszerki walczą z wprowadzaniem do rolnictwa GMO i z biopiractwem, a prostytutki i handlarze narkotyków mają swoich ulubionych świętych patronów. Jakie dowcipy opowiadają sobie Indianie o antropolo...

Ocena czytelników: - (głosów: 0)