Smoki górą!

Recenzja książki Smok Jego Królewskiej Mości
Książkę tę kupiłam zachęcona notką na okładce. To był właściwie impuls. Jest to książka fantasy, a z tym gatunkiem do tej pory właściwie nie miałam do czynienia. Ale jednocześnie z zapowiedzi wynikało, że jest to nietypowe fantasy, bo połączone z powieścią historyczną. I tu tkwił właśnie haczyk, na który się złapałam - czasy napoleońskie.
Czego się spodziewałam i czy się na niej zawiodłam? I tak i nie.
Zawiodłam się na wątku historycznym. Po pierwsze nie wpadłam na to, że jak autorka anglojęzyczna to raczej sympatią do Napoleona nie pała. Więc oczywiście są czasy napoleońskie - mamy tu bowiem wspomnianą wyprawę do Egiptu, koronację cesarską a punktem kulminacyjnym jest bitwa pod Trafalgarem - ale bohaterami są Anglicy, a Francuzi i Napoleon to ci źli. Zresztą realiów historycznych bardzo mało, tyle, aby czytelnik rzeczywiście poczuł, że wydarzenia te miały kiedyś miejsce, że akcja toczy się w rzeczywistym, znanym nam świecie. Na plan pierwszy jednak wybija się warstwa fantasy.
I ty znów zostałam mile zaskoczona. Ponieważ jednym z dwóch głównych bohaterów jest smok. Uwielbiałam w dzieciństwie słuchać bajek o smokach i zawsze trochę mnie złościło, że przedstawiano je jako groźne i nieprzyjazne ludziom stworzenia. A mnie się wydawało, że smoki powinny być dobre, miłe i sympatyczne. Dlatego kochałam Smoka Wawelskiego z "Porwania Baltazara Gąbki". To był właśnie wizerunek smoka z jakim mogłam się zgodzić. I proszę, po tylu latach znów mogłam spotkać takiego smoka. Temeraire jest bowiem niezwykle sympatycznym i do tego niebywale inteligentnym smokiem. Więc jak mogłam nie pokochać tej książki, jak mogłam nie czytać jej z zainteresowaniem. To był powrót do czasów dzieciństwa, czasów bajek, podań i baśni.
Will Laurence jest kapitanem fregaty Reliant. Swoją przyszłość wiąże z karierą w Marynarce Wojennej. I nagle jego życie ulega drastycznej przemianie, która początkowo wytrąca go z równowagi. Anglicy na zdobytej francuskiej fregacie znaleźli smocze jajo, z którego lada moment miał się wykluć smok. Aby nie stał się on dzikim smokiem należało zaraz po wykluciu nadać mu imię i nałożyć uprząż. Jednak osoba, która miała tego dokonać już na zawsze musiała zostać opiekunem smoka. Dla marynarza oznaczało to rezygnację z pływania i wstąpienie do Korpusu Powietrznego. Dzięki splotowi niefortunnych dla siebie zdarzeń to właśnie Willa wybrał sobie nowo narodzony smok. I tak Laurence stał się opiekunem Temeraire'a. Nie będę przedstawiać tutaj dalszych losów bohaterów - zainteresowanych odsyłam do książki. Chcę jednak napisać o nich parę słów.
Temeraire jest niesamowicie sympatycznym smokiem. Całkowicie oddanym swojemu kapitanowi. Jest bardzo pojętny, uczy się nadspodziewanie szybko, łatwo przystosowuje się do całkowicie nowych dla niego warunków. Jest też niezwykle inteligentny. Uwielbia kiedy Laurence mu czyta, chce się zapoznać z teatrem, pójść na koncert. Z czasem okazuje się, że kwestie matematyczne potrafi prędzej i lepiej zrozumieć niż jego opiekun. Ale przede wszystkim cenię Temeraire'a za jego dobroć, mądrość, pozytywne nastawienie do ludzi i smoków oraz jego wierność i miłość do Laurence'a.
Kapitan jest także ciekawą postacią. Początkowo nastawiony negatywnie do zmiany swego losu, zaczyna stopniowo przywiązywać się do swojego smoka. Rodzi się między nimi prawdziwie głęboka więź. Jeden jest w stanie oddać życie dla drugiego. Ponadto Laurence jest człowiekiem honoru, prawym, wrażliwym na krzywdę drugiej istoty. Jest surowym acz sprawiedliwym dowódcą. Potrafi bronić swego stanowiska, umie się także przyznać do błędu. No cóż - prawdziwy ideał. Jakże by mogło być inaczej w takiej "bajkowej" opowieści.
I co jest ważne książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Akcja nie nuży. Autorka wciąż zaskakuje nas jej niespodziewanymi zwrotami. Jeżeli znamy historię - pewnych rzeczy możemy się domyślić, ale to nie zmniejsza naszego zainteresowania. Oczywiście, jak w baśni, wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. Nie brak jednak wzruszających momentów - zawsze się wzruszam kiedy mowa o zwierzętach, a przecież smoki, nawet gadające, takowymi są.
Czy warto przeczytać? Zależy co kto lubi. Jest to bowiem powieść fantasy, którą czyta się lekko, łatwo i przyjemnie przede wszystkim dla rozrywki. I nic więcej, a może aż tyle. Czasem warto także zatrzymać się nad takim czytadłem po prostu tak dla przyjemności.
0 0
Dodał:
Dodano: 26 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 298
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Anna
Wiek: 60 lat
Z nami od: 21 VIII 2011

Recenzowana książka

Smok Jego Królewskiej Mości



Info tyt. oryg.: His Majesty's Dragon tłum.: Paweł Kruk str.: 352 okładka: miękka wydanie: I cykl: Temeraire tom 1 Opis Pierwszy tom cyklu „Temeraire” – niezwykłego połączenia fantasy i powieści historycznych z czasów napoleońskich – którego ekranizację planuje Peter Jackson, reżyser Władcy pierścieni. Załoga HMS Reliant przechwytuje francuską fregatę i odkrywa na jej pokładzie drogocenny ł...

Ocena czytelników: 4.57 (głosów: 7)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0