Elfy dzisiaj

Recenzja książki Kroniki Mac O’Connor: Mroczne szaleństwo
W wieku około dziesięciu lat po raz pierwszy obejrzałam „Władcę Pierścieni”. Ten fantastyczny świat spodobał mnie się o wiele bardziej, niż nasz, rzeczywisty. Polubiłam niewinnych hobbitów, jednak to nie oni przykuli moją uwagę. Moim filmowymi faworytami byli elfowie. Nie bez przyczyny. Rasa ta, według Tolkiena, była niesamowicie inteligentna, piękna oraz nieśmiertelna. Królowa Garadiela czy Legolas to opanowane, mądre istoty, a zaraz nieugięte i waleczne. Kiedy zobaczyłam opis pierwszego tomu serii Karen Marie Moning „Mroczne szaleństwo” zrozumiałam, że książka jest zdecydowanie napisana dla mnie, biorąc pod uwagę moją sympatię co do tych fantastycznych stworzeń. Nie myliłam się, bo powieść wstrząsnęła mną i jednocześnie zachwyciła.

Już pierwsze strony zaczynają się bardzo dynamicznie. MacKayla dowiaduje się o niespodziewanej śmierci siostry, która została zamordowana. Jest to dla niej ogromny szok. Do tej pory żyła beztrosko, w pięknym domu, z kochającymi i bogatymi rodzicami, a jej jedynym zmartwieniem były sprawy błahe. Dziewczyna miała świetny kontakt ze zmarłą, a kiedy widzi, że śledztwo zupełnie się nie posuwa, a tym bardziej nie zmierza do odnalezienia sprawcy, Mac wyjeżdża do miejsca wypadku, ponurego Dublina, żeby zbadać sprawę na własną rękę. Wyposażona w niewielką ilość pieniędzy oraz przed śmiertelną wypowiedź siostry na telefonie komórkowym przemierza ulice miasta w poszukiwaniu jakiś śladów czy wskazówek. Zauważa, że w stolicy Irlandii dzieją się dziwne zjawiska, a niektórych przechodniów nie można zaliczyć do zwykłych śmiertelników. Niedługo potem trafia do księgarni, której właścicielem jest Jericho Barrons. To on pokazuje MacKayli, że wszystko to co widzi jest normalne, ponieważ jest widzącą sidhe, czyli widzi elfy, które nie są mądrymi, inteligentnymi i dobrymi istotami, ale przebiegłymi potworami, które zamierzają zawładnąć światem poprzez odnalezienie tajemniczych relikwii, zwanych Sinsar Dubh. Tego też szuka Mac i jej przewodnik po świecie Jericho, aby prześcignąć elfów.

Pierwsze co mnie zdziwiło, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to przedstawienie tych fantastycznych istot w zupełnie innym świetle. Po pierwsze są podzieleni na Seelie i Unseelie, czyli jasnych i mrocznych. Pierwsza grupa to istoty ładne, za to druga to przerażające, nocne mary. Każdy osobnik jest na swój sposób groźny i zupełnie inny od pozostałych. Jedni zabijają podczas seksu ze śmiertelnikiem, inni odbierają urodę i zdrowie, a jeszcze inni zabijają przy pomocy mieczy i innych narzędzi. Ten zupełnie inny punkt widzenia od Tolkiena jest idealnym pomysłem na nową serię fantastyczną, tak zupełnie odmienną od wilkołaków, wampirów i aniołów. Od początku wiedziałam, że kiedyś przyjdzie czas na powieść o elfach, jednakże nie oczekiwałam, iż będzie ona tak oryginalna i dobra. Nie jest to także typowy paranomal romance, choć miłości nie brakuje, co jeszcze bardziej wyróżnia je spośród czarnych młodzieżowych półek w księgarni.

Już z tyłu okładki możemy przeczytać kilka pozytywnych opinii na temat serii autorstwa Karen Marie Koning, która za granicą ma już kilka tomów. Mam nadzieję, że w Polsce nie będziemy musieli długo czekać na kontynuacje, bo trudno się w stylu pisarstwa autorki nie zakochać. Zdumiewająco lekki i przyjemny, a do tego nieziemsko zabawny. Nie pamiętam, kiedy tak się śmiałam przy czytaniu książki fantastycznej. Widocznie ten gatunek też nie musi być napisany śmiertelnie poważnie, ale z pobłażaniem, które dodaje książki tego czegoś. Trudno także nie wspomnieć o bohaterach, kiedy to właśnie dzięki nim powieści można dodać wiele uroku. Najbardziej polubiłam Mac, zwykłą, słodką dziewczynę, która w jednej sekundzie musi zmienić się w bezwzględną zabójczynie, a taka zmiana nie jest łatwa. Potyczki postaci obserwujemy raz z zapartym tchem, a raz z uśmiechem na ustach, bo to właśnie ona ma największe poczucie humoru, a jako narrator książki opisuje wszystko barwnymi opisami dodając śmieszne wstawki.

Jeżeli ktoś mi powie, że po mojej recenzji nadal nie jest zdecydowany do kupna powieści to, obiecuję, zacznę sobie rwać włosy z głowy! Nie dlatego, że będę zadręczać się, że recenzja jest nie wystarczająco długa/dobra/barwna. Będę po prostu zawiedziona, że nie sięgnięcie po tak wspaniałą lekturę, która jest szukaną igłą w stoku siana wszystkich opowiastek o wampirach, które już niczym was nie zdziwią. Jeżeli jesteście przygotowani do świetnej powieści opartej na zupełnie nowym pomyśle to bierzcie się do delektowania się lekturą, bo na pewno się nie zawiedziecie.
Dodał:
Dodano: 03 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 351
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 28 lat
Z nami od: 10 X 2010

Recenzowana książka

Kroniki Mac O’Connor: Mroczne szaleństwo



Tytuł oryginalny: Darkfever „Nazywam się MacKayla, w skrócie Mac. Jestem widzącą sidhe, tą, która widzi elfy. Z tą świadomością pogodziłam się dopiero niedawno i bardzo niechętnie. Moja filozofia jest bardzo prosta – każdy dzień, kiedy nikt nie próbuje mnie zabić, to dla mnie dobry dzień. Ostatnio nie było ich wiele. Szczególnie od czasu, gdy zaczął pękać mur dzielący świat ludzi i elfów. Z drugi...

Ocena czytelników: 4.90 (głosów: 21)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0