Alamak, nie jestem bogaty!

Recenzja książki Bajecznie bogaci Azjaci
Nie będę oszukiwać – powieść Kevina Kwana przyciągnęła mnie swoim tytułem. „Bajecznie bogaci Azjaci” brzmieli jak cudowny zapis historii jakiejś rodziny lub grupy przyjaciół, którzy cieszą się swoją pozycją i obrzydliwym majątkiem. Takie hasło musiało zagwarantować sporą dozę ironii płynącą z obserwacji autora na temat mieszkańców swojego kraju. Ku mojemu zadowoleniu tak właśnie było, dodajmy do tego szereg intryg knutych przez zazdrosne i niezadowolone kobiety, a także wątki dotyczące konserwatywnych tradycji panujących w Chinach. Lecz pomijając jej oczywiste zalety, jak właśnie te wspomniane, lektura pióra Kevina Kwana przytłoczyła mnie swoją treścią oraz nadmiernymi opisami bogactwa.

Białą okładkę zdobią wytłaczane złote, lśniące napisy głoszące tytuł, autora książki oraz – tuż pod tymi podstawowymi informacjami – rekomendację samej Anny Wintour „Kąśliwie zabawne”. Pod owym hasłem umieszczone zostało zdjęcie młodej Azjatki, ubranej w kremowy, pokaźnej wielkości kapelusz oraz wyposażonej w całe naręcza złotej biżuterii (w tym nawet okulary przeciwsłoneczne). Każdy element tej okładki „kipi bogactwem”, które znajdziemy na stronach samej powieści.

Rachel Chu, wykładowczyni na jednym z amerykańskich uniwersytetów, od ponad roku jest w związku z Nickiem Youngiem. Mężczyzna po trzydziestce również kontynuuje swoją karierę naukową w Stanach. W końcu Nick postanawia zabrać dziewczynę do swojej rodziny do Singapuru – punktem zapalnym staje się zbliżające się wesele jego najlepszego przyjaciela. Choć Rachel przedstawiła swojemu chłopakowi matkę już dawno temu, na temat jego rodziny nie wie praktycznie nic. Nie spodziewa się, że Nicky pochodzi z jednego z najbogatszych rodów w Chinach i jest pierwszy w kolejce do dziedziczenia. W dodatku matka chłopaka, Nicka, nie jest zachwycona, że jej syn spotyka się z dziewczyną „bez historii” oraz majątku.

„Bajecznie bogaci Azjaci” to opowieść, z której sączą się intrygi, zdrady, romanse, manipulacje, wątpliwości kochanków, lecz przede wszystkim – pieniądze, żelazne zasady savoir-vivre oraz nieprzekraczalne konwenanse. Całość przypomina nieco jakąś azjatycką telenowelę, w której niemalże wszystko jest możliwe, a jej koniec może stać się dla niektórych niezłym zaskoczeniem.

Bohaterów powieści Kwana można podzielić na dwa proste obozy: tych, których z miejsca polubimy i będziemy się z nimi utożsamiać – jak Rachel czy Astrid – oraz ci, których po pierwszej scenie znienawidzimy – jak Eleanor. Poziom zepsucia wielu bohaterów, dla których liczą się tylko cyfry na koncie, przeraża i wręcz wpędza w pochmurny nastrój. Najważniejsze dla rodziny Nicka jest wykształcenie oraz pieniądze, a nie to, jaką jest się osobą oraz co nosi się w sercu.

Cała plejada postaci sprawia, że trudno połapać się w zależnościach między nimi – kto jest czyją siostrą, kuzynką, do której rodziny należy dany mężczyzna oraz kto z kim romansował. W rozwikłaniu niektórych koneksji podczas lektury pomaga drzewo genealogiczne rodu zamieszczone zaraz na początku powieści. Nie pomaga dodatkowe serwowanie czytelnikowi zawiłych historii każdej napotkanej postaci, dotyczącej życia od maleńkości oraz naszpikowanej zbędnymi szczegółami. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej konfuduje i gubi czytelnika.

Wydaje mi się, że same opisy życia azjatyckich bogaczy są mocno przesadzone. Na domiar złego autor nie podaje swoich inspiracji czy źródeł – chociażby stosując wyświechtane formułki typu „na podstawie wycinków z gazet” czy „oparte częściowo na faktach”. Ciężko określić, ile w tej powieści znajduje się prawdy o egzystencji możnych Azjatów, a ile to wytwór wyobraźni autora.

Kwan zdecydował się na wstawianie wielu azjatyckich słów w dialogach między postaciami. O ile niektóre były zabawne oraz pojawiały się od początku do końca lektury, o tyle niektóre wydawały mi się zbędne. Każde z nich było jasno wytłumaczone w przypisach, lecz ich nadmiar nieco mnie drażnił. Podobna sprawa ma się z markami ubrań, biżuterii, mebli, itp. Tuziny tuzinów wymienianych nazw przyprawia o ból głowy a ani trochę nie służy powieści – nie napędza akcji czy nie próbuje dodać trzech groszy w budowaniu osobowości bohaterów.

Składająca się z trzech części oraz prologu powieść obfituje w opisy luksusowych hoteli, samolotów, domów, przeróżnych pomieszczeń, brylantów, itp. Jednak ich wielość miażdży czytelnika, a ilość szczegółów doprowadza do tego, że można się wyłączyć czytając poszczególne akapity. Mimo wszystko, czytanie o pieniądzach może być męczące. Na plus wychodzi za to opis tradycji, od których przywoływania Kwan nie stroni (tym bardziej, że sygnalizuje, że jego pokolenie staje się coraz bardziej zamerykanizowane). Dodajmy do tego jeszcze szereg nęcących podniebienie potraw, których nazwy niewiele nam mówią, lecz ich charakterystyka już całkiem sporo.

Książka, którą pokochało miliony czytelników na całym świecie, nie jest przepełniona wadami, tak, jak i nie można nazwać jej powieścią, którą trudno się czyta (a wręcz pasuje do niej słowo – zajmująca). Jednak mnie jej lektura zmęczyła przez namnożenie postaci, przez powierzchowność bohaterów, ich zepsucie, a także przesadzone opisy przybytków i rzeczy. Nie odradzam nikomu sięgnięcia po „Bajecznie bogatych Azjatów” Kevina Kwana – wręcz jestem pewna, że wielu z Was zdołałoby się do niej przekonać po zaledwie kilku stronach. Lecz bądźcie ostrożni – możecie zostać przytłoczeni nadmiarem informacji, które wcale Was nie zainteresują.

http://recenzent.com.pl/1/recenzja-ksiazki-bajecznie-bogaci-...
0 0
Dodał:
Dodano: 06 VIII 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 138
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 32 lat
Z nami od: 23 IV 2015

Recenzowana książka

Bajecznie bogaci Azjaci



Nie jesteś miliarderem dopóki nie wydasz miliarda! Luksusowy prywatny odrzutowiec z ajurwedyjskim studio jogi i spa na pokładzie, studwudziestometrowy jacht wyposażony w salę balową, salon karaoke, kasyno, bar sushi, dwa baseny i kręgielnię, pełne przepychu posiadłości z ogrodami wielkości całej dzielnicy, ubrania wartości kilku mieszkań w Paryżu… Majątek Carringtonów? Nie, to drobiazgi należące...

Ocena czytelników: 3.5 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 3.5