Kołysanka z tajemnicą w tle

Recenzja książki Kołysanka dla Rosalie
Miałam kiedyś taki etap w życiu, że chciałam być detektywem. Oglądałam sporo filmów i seriali, gdzie bohaterami byli właśnie ludzie tropiący różne skandale i rozwiązujący zagadki, nie tylko kryminalne. Gdyby nie moja choroba, to kto wie, może teraz zamiast czytać książki w dużych ilościach analizowałabym dowody, śledziła podejrzanych czy odkrywała tajemnice z przeszłości. Cóż, życie rządzi się swoimi prawami, jest jak jest i pozostają mi jedynie zagadki na kartach książek. A takich na szczęście nie brakuje na polskim rynku wydawniczym.
W styczniu tego roku sięgnęłam po raz pierwszy po twórczość Renaty Kosin i przeczytałam "Tajemnice Luizy Bein". Powieść trafiła idealnie w mój czytelniczo-detektywistyczny gust. Z tego właśnie powodu nie mogłam doczekać się połowy kwietnia, czyli chwili wydania kontynuacji tamtej powieści. Dziś jestem już szczęśliwie zaspokojona lekturą i mogę podzielić się wrażeniami. Tym, którzy nie czytali "Tajemnic Luizy Bein", radzę nie czytać środkowej części recenzji dotyczącej fabuły.

Akcja książki rozgrywa się siedem lat później od momentu, kiedy Klara Figiel wraz z Alexem Beinem rozwiązywali zagadkę szkieletu Luizy pochowanego wraz z dziecięcym szkieletem. A przecież jej syn dożył wieku dojrzałego... Każdy kto chce poznać wynik ich dociekań musi przeczytać poprzednią część, zresztą do zrozumienia "Kołysanki..." dobrze jest ją znać.

Klara wraz z Jakubem i przy ogromnym udziale Anny - przybranej siostry Alexa - kończą przygotowania wartemborskiego pałacu na przyjęcie pierwszych gości. Prac przy przekształceniu go w hotel było dużo, jednak miejsce wreszcie zaczyna odzyskiwać dawną świetność: odsłonięty drewniany parkiet, sztukaterie, kominek z cennego marmuru oraz posiłki przygotowywane przez panią Kazię już wkrótce zostaną ocenione przez gości. Dziewiątka jakże różnych osobowości w jednym miejscu, może spowodować niejeden konflikt. A kto jest wśród przybyłych? Znany pisarz Dębski interesujący się czasami drugiej wojny światowej i izolujący się w swoim pokoju, by napisać książkę; architekt na emeryturze von Egloff; roztrzepana, młoda kobieta Matylda; państwo Róża i Stefan Pastewni, od początku konfliktowi i wzbudzający irytację Klary; para wędkarzy, którzy nie jadają ryb oraz starsze niemieckie małżeństwo Rita i Feliks Schmidt. Kto spośród nich stoi za tajemniczymi wydarzeniami w pałacu? Czy to zbieg okoliczności, że na pierwszy turnus zjawiły się akurat te a nie inne osoby? Czy każdy jest tym, za kogo się podaje? Jaki tak naprawdę jest cel ich pobytu w tych stronach?

Do wartemborskiego pałacu przyjeżdżają również państwo Beinowie - Sara i Alex wraz z dziećmi: siedmioletnią Rosalie i trzyletnim Albertem (zwanym Busiem). Żeby odciążyć rodziców, dziećmi ma zająć się niania, sąsiadka pani Kazi - Liska. Kobieta śpiewa Rosie kołysanki, opowiada maluchom nietypowe opowieści a dość niezwykłe ich znaczenie dorośli odkryją nieco później.

W tej powieści bohaterowie próbują rozwikłać zagadkę z przeszłości Anny a dotyczącej jej niemieckich dziadków Grety i Lennarta Staedtke (byli kiedyś właścicielami pałacu) oraz matki - Johanny. Klara z Kubą odkryją w księgach parafialnych niespodziewane fakty dotyczące Johanny Staedtke. Czy powiedzą o tym Annie? Jak zareaguje na nie Alex? Co uda im się dowiedzieć od Urszuli Zygmuntowicz, której ojciec i jego pierwsza żona pracowali w pałacu w czasie, gdy właścicielami byli Niemcy? W sprawie pojawiają się nowe pytania i nie na wszystkie łatwo jest odnaleźć odpowiedzi.

Klara nie do końca cieszy się z tego, że hotel zaczyna przynosić zyski, ponieważ ktoś uparcie wytrąca ją z równowagi. Kuba jej nie wierzy, myśli, że to przywidzenia, ukrywa przed nią swoje rozmowy z pisarzem i architektem, nie chcąc dodatkowo jej denerwować. Dziewczyna bowiem coraz częściej źle się czuje, mdleje i ma mdłości. Ale kto by nie miał widząc mnóstwo zgniłych płatków różanych w sypialnianym łożu lub truchło psa na tarasie...?! A gdyby tego było mało, nagle ktoś porywa małą Rosie wraz z nianią! Komu mogłoby zależeć na uprowadzeniu dziecka? W spokojnym miasteczku, z hotelu w samym środku dnia a wręcz z kuchni, w której porwane siedziały wraz z Busiem. Czy chłopiec coś zauważył? Kto i dlaczego to zrobił? Sara i Alex odchodzą od zmysłów a Klara z Kubą próbują dotrzeć do prawdy, która wcale nie jest tak oczywista. Bowiem trop prowadzi do Bractwa Różokrzyżowców, wolnomularstwa i tajemniczych przepowiedni. Mało brakowało a Klara i Kuba wplątaliby się w sterowane przez Bractwo poczęcie dziecka... Tylko po co Różokrzyżowcy mieliby porywać małą dziewczynkę? Czy Liska jest ich wspólniczką czy chroni Rosie? Kto z mieszkańców jest zamieszany w to porwanie? A kto tak naprawdę udzieli rodzinie porwanej dziewczynki pomocy? Czy uda się odnaleźć pierworodną Alexa?

Bardzo ciekawie napisana powieść, z nietypową tematyką Różokrzyżowców i masonów w tle. Oprócz zagmatwanych historii rodzinnych Beinów, czytelnik poznaje również nieco magiczne wierzenia Bractwa z wszędobylskimi różami. Jaką rolę odegrały w tych wydarzeniach nieżyjące już Luiza, Stella i Annette von Viereck? Wszak i one były częścią przepowiedni zawartej w manuskrypcie, który czytali Klara z Kubą. Czy Rosie jest kolejnym elementem tej układanki? Jakie znaczenie ma kołysanka Liski i pozytywka, której melodia budzi w nocy Klarę?

"Kołysanka dla Rosalie" jest książką, którą powinno się przeczytać w ciągu jednego dnia. Dlaczego? Bowiem to lektura z serii "jeszcze jeden rozdział i kończę czytanie a tak naprawdę kończymy widząc końcową okładkę". Wciąż utrzymujące się napięcie, coraz to nowe fakty, niesamowite wydarzenia, nietypowi ludzie tak mogę scharakteryzować powieść. Jest też nutka humoru, ale i grozy, uroku fabule dodają dzieci oraz pies a klimat mistyczno-tajemniczy podziemne korytarze, które zazwyczaj wzbudzają w czytelniku dodatkowe emocje. Sprzeczki wśród pałacowych gości, zastraszanie właścicielki, rozbite słoiki w piwnicy oraz zdjęcie małych dziewczynek w sukienkach w kwiaty - wszystko to niby drobne szczegóły niemające znaczenia. Ale uwierzcie, kiedy połączy się je w historię tak zgrabnie jak zrobiła to autorka, można przepaść bez echa w krainie wyobraźni i fikcji literackiej.

Autorka na swoim blogu zwróciła kiedyś uwagę, że niniejsza powieść ma coś wspólnego z Harrym Potterem. Serię o małym czarodzieju czytałam i stwierdzam, że jedyną wspólną postacią łączącą te dwie publikacje jest jednorożec. Ale uprzedzam pytania - "Kołysanka..." nie jest powieścią fantastyczną. Motyw jednorożca jest subtelny a poza nim nie stwierdzam więcej podobieństw. Bowiem magia i mistycyzm, który tutaj ma miejsce jest czymś zupełnie innym niż magia z Hogwartu.

Podsumowując te moje - już chyba zbyt długie - wrażenia, stwierdzam, że powieść Renaty Kosin jest wciągającą i pasjonującą lekturą. Radość będą z niej czerpać miłośnicy odkrywania tajemnic rodzinnych, ale również Ci, którzy szukają w literaturze tematów nieoklepanych, czyli na przykład o Bractwie Różokrzyżowców. Książka, mimo trudnych wątków, nie nuży a jedynie intryguje tym, co nieznane a prosty język ułatwia przeżywanie kolejnych wydarzeń. Autorka udowodniła tą książką, że w przesycie, nawet tak pięknego kwiatu jakim jest róża, można mieć dosyć...


Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com
0 0
Dodał:
Dodano: 14 IV 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 227
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Kołysanka dla Rosalie



Do wartemborskiego pałacu, obecnie funkcjonującego jako hotel, przyjeżdżają goście: pisarz zainteresowany historią drugiej wojny światowej, emerytowany architekt o nienagannych manierach, roztargniona, samotna dziewczyna, sympatyczne starsze małżeństwo, wścibska pani Róża z mężem pantoflarzem i tajemniczy wędkarze, którzy znikają na całe dnie. Czy ktoś z nich stoi za uprowadzeniem małej Rosalie or...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0