Żyć czy nie żyć?

Recenzja książki Wybacz mi, Leonardzie
Leonarda Peacocka poznajemy w dniu jego osiemnastych urodzin, o których nikt nie pamiętał. W dniu, który ma być jego ostatnim. Wtedy to pakuje do plecaka trzy prezenty i pistolet, a następnie wychodzi. Plan jest prosty: dostarczyć wspomniane podarunki, odebrać życie najbardziej znienawidzonej osobie, a następnie samemu pójść w jego ślady. Szalone? Może i tak, jednak Leonard jest już na to zdecydowany. A przynajmniej tak sobie wmawia.

W rzeczywistości chłopak wciąż się waha. Powoli wprowadza swój plan w życie, jednocześnie cały czas mając nadzieję, że ktoś go powstrzyma. Igra z losem i już po chwili zaczyna się obawiać, że ktoś w końcu połapie się w jego zamiarach. I skrycie właśnie na to liczy, choć szybko by się wycofał, gdyby tylko stanął przed taką możliwością. Łże jak z nut, decyduje się na fałszywe deklaracje, choć już w tym samym momencie tego żałuje.

Co skłoniło Leonarda do tak drastycznej decyzji? Tego przez długi czas nie będzie nam dane się dowiedzieć. Na początku możemy się jedynie domyślać, że ma to związek z chłopakiem, który niegdyś był jego najlepszym przyjacielem. Leonard roztrząsa wydarzenia z przeszłości oraz te całkiem nowe, przy czym umiejętnie unika głównego tematu. Z czasem dostajemy wskazówki, które naprowadzają nas na właściwy trop, choć autor wielu rzeczy nie podaje nam wprost, pozostawiając miejsce na niedopowiedzenia i własne domysły.

"Kiedy zrozumiemy, w jaki sposób system kontroluje dorosłych, manipulowanie nimi staje się banalnie proste."



Portret psychologiczny bohatera wygląda bardzo wiarygodnie. Przyznam, że Leonard rzeczywiście nie potrafił przystosować się do otaczającej go rzeczywistości. Z jednej strony wydawał się nieco zbyt arogancki, jednak w dużej mierze przemawiał przez niego żal. Był inteligentny i kompletnie odstawał od reszty przedstawionych w powieści rówieśników. Miał przy tym pewne swoje dziwactwa, chociażby wtapiane się w tłum beznamiętnie zmierzających do pracy dorosłych, a następnie podążanie za najsmutniejszym z nich. Dlaczego? To może Wam wyjaśnić już sam Leonard.

Z pozostałych bohaterów postanowiłam napisać jedynie o dwóch, najbardziej bliskich Leonardowi, bardzo pozytywnych postaciach. Pierwszym jest sąsiad Walt. Nieco podstarzały wielbiciel filmów z Bogartem jest dla Leonarda jak ojciec. Następny to Herr Silverman, prowadzący w szkole lekcje na temat holocaustu - zdaniem chłopaka jeden z nielicznych przykładów pozytywnie nastawionego do życia dorosłego, który nie traktuje uczniów jak zło konieczne, co więcej, do każdego odnosi się z uwagą i szacunkiem. To świetny, niezwykle pozytywny człowiek, którego nie sposób nie lubić. Chociażby przez wzgląd na niego cieszę się, że przeczytałam tę książkę.

Powieść czyta się w ekspresowym tempie, co po części jest zasługą dość swobodnego układu tekstu, który w pewnych momentach sam w sobie służy wyrażaniu emocji. Ciekawy element stanowią również obszerne przypisy (niektóre z nich zajmują ponad stronę), które służą Leonardowi za okazję do licznych dygresji. To dość niepozorna, jednak głęboko zapadająca w pamięć powieść i choć były momenty, w których nie wiedziałam co o niej sądzić, nie mogłam przestać o niej myśleć. Najważniejsze pytanie: czy Leonard zrealizuje swój plan? Pewne szczegóły pozwalały mi przypuszczać, że mimo wszystko poniecha samobójstwa, a jednak z czasem nie byłam już tego taka pewna. Do już i tak wątpliwych zapewnień zaczęły się wkradać niepasujące elementy, przez co moja niepewność jeszcze bardziej wzrastała.

"Wybacz mi, Leonardzie" to prawdziwa huśtawka uczuć - raz po raz wywołuje uśmiech na twarzy, by chwilę później bez ostrzeżenia wylać nam na głowę kubeł zimnej wody. To historia pełna cierpienia i samotności, także wśród tłumu, która jednak pokazuje, że nie warto się poddawać, bo są ludzie, którym na nas zależy, jest nieodgadniona przyszłość, która może przynieść wiele szczęśliwych chwil. Z chęcią przeczytam kolejne książki autora.

"Jesteś inny. Ja też jestem inny. Inność to cecha pozytywna. Ale inność jest również trudna. Uwierz mi, wiem."



Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2015/03/mquick-wybacz-m...
0 0
Dodał:
Dodano: 04 III 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 308
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Zuza
Wiek: 27 lat
Z nami od: 04 VII 2012

Recenzowana książka

Wybacz mi, Leonardzie



Leonard Peacock kończy osiemnaście lat. Z tej okazji szykuje prezenty dla przyjaciół, goli głowę na łyso i zabiera do szkoły pistolet… Tego dnia zamierza rozliczyć się z przeszłością i dorosłymi, którzy go nie rozumieją. W świecie Leonarda nie ma miejsca na kompromisy, wszystko jest albo czarne, albo białe. Jak w starych filmach z Humphreyem Bogartem... Pif-paf! "Wybacz mi, Leonardzie" to jedna z...

Ocena czytelników: 5.27 (głosów: 9)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5