Love Rosie

Recenzja książki Na końcu tęczy
Wielokrotnie z różnymi blogerkami wymieniałam uwagi dotyczące tego, że czasem trudno jest opisać wrażenia po przeczytaniu książki. Tak jest i w tym przypadku... Powieść wywołała we mnie tak dużo różnorodnych emocji, że nie wiem od czego zacząć, by recenzja nie była chaotyczna i dała Wam pełny obraz tej uczty, której dostąpiłam...

O tym jak ważna jest przyjaźń, mimo iż czasem przez ocean, pisałam niedawno. O tym, że miłość i poświęcenie matki dla dziecka nie znają granic, wie każda kobieta, która jest mamą. A że los czasem bywa okrutny a nawet złośliwy, wie niemal każdy. Dlaczego o tym piszę? Otóż ta książka opowiada właśnie o tym.

Rosie i Alex mieszkają w Dublinie i od wczesnego dzieciństwa łączy ich przyjaźń. Poznałam ich życie od chwili, gdy Rosie obchodziła swoje siódme urodziny. Przyjaciele dzielą ze sobą wszystkie dobre i złe chwile, wysyłają kartki z wakacji, zapraszają na uroczystości rodzinne, siedzą nawet w jednej szkolnej ławce. Razem chodzą na wagary i razem zostają zawieszeni. Ich więź jest tak silna, że wszyscy wokół im zazdroszczą. Jest wprost sielankowo, aż do chwili gdy ojciec Alexa dostaje ofertę pracy w ... USA. Siedemnastoletni chłopak nie ma wpływu na decyzję rodziców i musi wraz z nimi wyjechać. Pomimo swojej rozpaczy z powodu pozostawienia przyjaciółki. Obiecują sobie dalszą korespondencję przez ocean a Rosie planuje pójść na studia właśnie w Stanach. Jednak przewrotny los staje im na drodze - Alex nie pojawia się w Irlandii z powodu problemów z lotem i na bal szkolny Rosie idzie z innym chłopakiem. Chwila zapomnienia powoduje, że dziewczyna musi odwołać wyjazd za granicę, ponieważ nie da się studiować tak daleko od domu, od rodziców kiedy za kilka miesięcy ma się zostać matką. Macierzyństwo wymaga od Rosie wielu wyrzeczeń, wielu nieprzespanych nocy, pojawiają się problemy z pracą, mieszkaniem, emocjami. Jak poradzi sobie osiemnastoletnia dziewczyna, która musi sama wychować córkę? Jak pogodzi bycie matką i obowiązki na niej ciążące ze swoimi marzeniami o pracy w hotelu a najlepiej swoim własnym? Czy kiedykolwiek uda jej się przeskoczyć przez "kłody" rzucane pod nogi przez los? Czy jej przyjaźń z Alexem przetrwa przez liczne próby: małżeństwa, dzieci, zdrady, tajemnice i niewyjaśnione sytuacje? Czy to możliwe, że tych dwoje łączy tylko przyjaźń? Odpowiedzi znajdziecie już w powieści.

Autorka przeprowadza czytelnika przez prawie pięćdziesiąt lat życia bohaterów. Fabuła jest w całości opisana dość nietypowo - nie spotkałam się jeszcze z takim rozwiązaniem - w formie listów, e-maili, treści kartek okolicznościowych, czatów, zaproszeń. To właśnie z nich dowiadujemy się o upływie czasu oraz o kolejnych wydarzeniach: ślubach, pogrzebach chrzcinach, urodzinach. Dzięki tej formie czytelnik ma szansę na poznanie myśli i uczuć wszystkich bohaterów, gdyż poznaje ich punkt widzenia, kiedy piszą o zdarzeniach do innych. Zapisy pozwalają również na to, że czytelnik jest lepiej poinformowany niż bohaterowie, którzy nie są w stanie powiedzieć czy napisać sobie o swoich wzajemnych uczuciach, jednak zwierzają się przyjaciołom czy rodzeństwu.
Ponadto niniejsza listowo-mailowa forma książki powoduje, iż czytelnik nie czuje się znudzony zbytecznymi opisami (gdyż ich tu nie znajdzie) a w tempie ekspresowym przewraca kolejne kartki. Powieść jest napisana lekkim i przystępnym językiem, zawiera różnorodne wątki (studia medyczne, czat dla rozwiedzionych, poszukiwanie więzi ojciec-córka po latach, praca ze znienawidzoną niegdyś osobą) a nawet zwroty akcji. Jak w dobrej sensacji.

Powieść dostarczyła mi wielu pozytywnych i negatywnych chwil. Wzruszałam się, śmiałam, płakałam, cieszyłam, ale również denerwowałam i "mruczałam pod nosem" nie mogąc pojąć wielu decyzji Alexa czy Rosie. Były momenty trudne, kiedy to złorzeczyłam na los utrudniający ludziom bycie szczęśliwymi. Chciałam wtedy rzucić książką w kąt, ale ... nie mogłam. Pragnienie poznania zakończenia było silniejsze. Warto było? Oczywiście! Finał opowieści nie do końca jest bowiem tak oczywisty. Można mieć miliony wątpliwości jak autorka zakończy historię Rosie. Czy pozwoli jej wreszcie na pełnię szczęścia? Czy zdobędzie wymarzony hotel? Czy odnajdzie miłość po wyjeździe Alexa i po zdradzie męża? Jak potoczy się jej życie z dorastającą Katie, która w wielu przypadkach idzie dzielnie w ślady matki? Podpowiem tylko jedno - to właśnie Katie uświadomi Rosie najważniejszą rzecz w życiu.

Muszę przyznać, że nie przeczytałam debiutanckiej książki autorki "P.S. Kocham Cię", mimo że stoi na mojej półce oraz że czytałam mnóstwo pozytywnych opinii (zamierzam to nadrobić). Ale na szczęście dla mnie, po raz kolejny posłuchałam intuicji i kiedy otrzymałam propozycję recenzji "Love, Rosie" nie wahałam się. To była świetna decyzja! Jeśli macie szansę, również nie powinniście zwlekać. Każdy kto choć kilkakrotnie odkrył, że jego gust czytelniczy jest podobny do mojego, powinien przeczytać powieść. Ja jestem bardzo zadowolona z tej ciepłej, wzruszającej i niesamowitej lektury.

Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com
0 0
Dodał:
Dodano: 23 I 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 290
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Na końcu tęczy



Zabawnie i pomysłowo opowiedziane dzieje wielkiej przyjaźni i miłości pary dublińczyków, których poznajemy jako siedmiolatków. Choć losy Rosie i Alexa, ułożyły się inaczej - on wyjechał studiować do Bostonu i ożenił się, ona została nastoletnią mamą - przez kilkadziesiąt lat nie stracili kontaktu, nie zdając sobie sprawy, że z każdym rokiem ich więź staje się silniejsza ...

Ocena czytelników: 5.06 (głosów: 60)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5