Obsidian by Jennifer L. Armentrout

Recenzja książki Lux: Obsydian
http://book-please.blogspot.com/2014/12/obsydian-jennifer-l-...

Daemon, Daemon, Daemon, Daemon... i właściwie na tym bym mogła skończyć pisać opinię na temat tej książki. To co od niej nie może oderwać czytelnika jest właśnie ten nieziemsko (dosłownie) przystojny, dobrze zbudowany (przeciążenie systemu! przeciążenie systemu) i paskudny z charakteru (ale to tylko maska) facet.

Trzy lata po śmierci ojca, Katy i jej mama przeprowadzają się z Florydy do Zachodniej Wirginii. Naprzeciw jej nowego domu, mieszka rodzeństwo: Daemon i Dee. Katy nie ma żadnych problemów z zaprzyjaźnieniem się z dziewczyną, ale jej brat jest przeciwny tej znajomości, dlatego też stara się odciągnąć od nowo przybyłej, ale im bardziej chce, tym bardziej sam się do niej zbliża. Poza tym to rodzeństwo ma pewien sekret. Są kosmitami.

To co pierwsze uderzyło mnie w tej książce to nie podobieństwo do Zmierzchu, do którego za chwilę przejdę, a to że główna bohaterka jest blogerką i to blogerką książkową. O ile się nie mylę, miałam już do czynienia z bohaterkami, które pracowały w szkolnej gazetce, czy pisały pamiętniki, to z protagonistką, która pisze bloga nie. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ w jakiś tam sposób mogłam się z nią utożsamiać. Poza tym Katy to nie jest chodzący szkielet, jak to wielu autorów nam serwuje, ale to dziewczyna z krwi i kości, która ma krągłości i żyje z tym jak każda z nas.

Wiele osób, które oglądałam na YouTube, mówiło o podobieństwach do serii Zmierzch. Początkowo myślałam, że może jakoś nie będzie tego tak widać, ale nie inspiracje Stephenie Meyer widać gołym okiem. Począwszy od relacji Katy-Daemon, skończywszy na miejscach, wydarzeniach itd. Jakby autorka nagle zmieniła kosmitów na wampiry to można by było posądzić Jennifer L. Armentrout o plagiat.

Tak jak w Zmierzchu, tak i w Obsydianie mamy pierwszoosobową narrację, jednak osoba Katy znacznie lepiej prezentuje się niż Bella, ponieważ ma cięty język, nie boi się wypowiedzieć swojego zdania, ulega czarowi Daemona wewnątrz, ale potrafi mu się sprzeciwić. Nasz kosmiczny Edward też ciekawiej został nakreślony, ponieważ jest mega, mega przystojny (ale o tym już chyba wspominałam), jest takim typowym bad boyem, ale w głębi serca coś czuje i za fasadą niedostępnego faceta ukrywa strasz przed utratą bliskich i troskę o nich.

Nie będę ukrywać, że Obsydian to nie jest literatura z wyższej półki, napisana wzniosłym językiem itd. To książka, która ma nas zrelaksować i w moim przypadku udało jej się to. Czytając pierwszą część z serii Lux przednio się bawiłam i skłamałabym, gdybym nie napisała, że piszczałam z zachwytu przy sprzeczkach Katy i Daemona. I tak jak wiele dziewczyn przede mną uległam jego urokowi (a może to ten jego sześciopak?), więc musiałam go dopisać do listy moich książkowych mężów, bo co jak co, ale takiego faceta jak D. w świecie realnym nie znajdziemy, chyba że odkryjemy planetę, z której on pochodzi.

Zwykle na myśl o czytaniu książek z gatunku sci-fi, gdzie mamy statki kosmiczne, kosmitów i to nie ważne w jakiej postaci ludzkiej czy glutowatej, odpychało mnie. Seriale czy filmy jako tako jeszcze mogłam znieść, ale książek nie. Dlatego do tej pory jedyną książką z udziałem kosmitów jaką udało mi się przeczytać jest Intruz Stephenie Meyer, który swoją drogą mi się nie podobał. Obsydian czytało mi się rewelacyjnie. Było w nim dużo dialogów, język był prosty, może czasami nawet za prosty, ale tego mi właśnie brakowało i dzięki niej, choć na chwilę mogłam się oderwać od spraw życia codziennego i studenckiego. Historia w tej powieści zawarta też nie wymaga zbytniego pogłębienia się nad nią i po prostu pochłania się kolejne strony.

Jeśli miałabym znaleźć jakieś minusy tej książki, to podejrzewam, że dla wielu będzie to że jest podobna do Zmierzchu, jeśli ktoś go czytał i mu się nie podobało, to wątpię, aby Obsydian przypadł do gustu. Drugą sprawą jest to, że czasami opowiadana historia nagle się urywa i często czułam się zdezorientowana i pytałam samej siebie: "Jakim cudem jest następny dzień?" lub "Kiedy ona wróciła do domu?" Niestety nawet szybko czytając, nie da się tego nie zauważyć. Ostatnim minusem dla mnie była ostatnia najważniejsza scena. Kompletnie nie podobało mi się to co autorka zrobiła z Katy i jaką rolę jej przypisała. Chciałabym na ten temat więcej powiedzieć, ale nie chcę Wam spoilerować.

Jestem pewna, że jeśli któraś wytwórnia filmowa zdecyduje się na sfilmowanie tej serii książek, to zrobi ona jeszcze większą furorę niż robi teraz, chociaż nie wiem kogo można by obsadzić w roli Daemona. Po Obsydianie chcę wiedzieć jak dalej potoczą się losy bohaterów i Onyx stoi już na pierwszym miejscu książek do kupienia i bardzo się cieszę, że niedługo ma wyjść również trzeci tom serii Lux.
Dodał:
Dodano: 28 XII 2014 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 479
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Yui
Wiek: 33 lat
Z nami od: 09 IX 2010

Recenzowana książka

Lux: Obsydian



Zaczynanie od początku jest do bani. Kiedy przeprowadziłyśmy się do Zachodniej Wirginii tuż przed moim ostatnim rokiem szkoły, musiałam pogodzić się z ciężkim akcentem, słabym dostępem do Internetu i wszechobecną nudą... dopóki nie zauważyłam mojego gorącego, niezwykle wysokiego sąsiada o niesamowicie zielonych oczach. Zapowiadało się na poprawę. A potem otworzył usta. Daemon doprowadza mnie do...

Ocena czytelników: 5.18 (głosów: 35)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5