Nie patrz na to - i jo... - w jakim kraju Jaki kolor - i jo...- dzieci mają

Recenzja książki Podmorska wyspa
Historia prowadzona jako przedmiot szkolny jest dla mnie 45 minutową męczarnią przez którą muszę przechodzić dwa razy tygodniowo. Na lekcjach moje myśli krążą w okół czegoś zupełnie innego od Stefana Batorego, skutków wojen czy walki o Inflanty. Dzieje Polski to dla mnie idealny sposób na szybki i twardy sen. Nic więc dziwnego że omijam każde muzeum o dotyczące średniowiecza oraz książki o odległych czasach szerokim łukiem. Już dawno dałam sobie spokój z walką z własną osobą, żeby zainteresował mnie ten temat. Zdarza się jednak w życiu taki moment, kiedy musimy się zmierzyć z własnymi lękami i niechęciami. Tak też się stało gdy otrzymałam „Podmorską wyspę” Isabel Allende, książkę na pierwszy rzut oka historyczną.

Zarite, zwana przez wszystkich pieszczotliwie Tete, była niewolnicą już od kołyski. Los każdego kolorowego dziecka w XVIII wieku zgotowany przez rodziców, lub rodzica, o równie ciemnej karnacji. Główna bohaterka już jako mała dziewczynka służyła u madame Delphine Pascal. Pani często musiała wobec niej używać kija, ponieważ już wtedy Tete marzyła o wolności i ucieczce z niezrozumiałego dla niej świata, gdzie rządzą tylko białe osoby. Jako dziewięciolatka została sprzedana Touluse'owi Valmorainowi właścicielowi plantacji trzciny cukrowej na Saint-Dominque. Jako pomoc domowa dla jego chorej psychicznie żony pana zaczyna doświadczać wszystkich aspektów bycia niewolnikiem. Bicia, gwałtów, wykorzystywania i braku jakiegokolwiek szacunku. Tak jak i reszta niewolników na plantacji nienawidzi rasy białej i pragnie szybkiej zemsty na właścicielach, na którą nie będzie musiała długo czekać, ponieważ czarni zaczynają planować powstanie przeciw posiadaczom plantacji.

Nigdy nie jestem osobą bierną, kiedy chodzi o dyskusję na temat rasizmu. Zawsze staram się wygrać argumentami i zmieszać przeciwników słownym błotem w jak najbardziej kulturalny sposób. Nie mogę znieść osób, którzy segregują ludzi według ich koloru skóry. Moje uszy wręcz więdną, gdy słyszę te wszystkie nieśmieszne dowcipy porównujące Afrykańczyków do odchodów czy małp. Jak można uważać się za ludzi inteligentnych i opowiadać takie nietolerancyjne i nieludzkie „mądrości”?! Czytając fragmenty dotyczące zawziętej kłótni Parmentiera, przeciwnika niewolnictwa czarnych oraz Valmorainowa, który porównywał kolorowych do psów lub innych dzikich zwierząt, które powinny być pod władzą Europejczyków; przypominała mi się piosenka z lat dzieciństwa z „Pocahontas” pod tytułem „Kolorowy wiatr”. Często odkładałam powieść i zastanawiałam się jakby to było, gdybym żyła w XVIII wieku, byłabym córką właściciela plantacji i miałabym się wyręczać niewinnymi ludźmi, w razie potrzeby użyć bata, nigdy nie ukazać najmniejszego wyrazu szacunku i traktować to za najzupełniej normalne. W końcu jestem lepsza, bo mam mniej pigmentu, czyż nie? W dzisiejszych czasach wręcz trudno mi sobie wyobrazić panujące okrucieństwo ówczesnego wieku. Jeszcze długo po lekturze książki nie mogłam przestać myśleć o traktowaniu czarnych w tamtych czasach.

Trudno na okładkę „Podmorskiej wyspy” choć przez chwilę nie popatrzeć z zachwytem. Widnieje na niej zdjęcie pięknej Mulatki, którą od rozpoczęcia lektury utożsamiałam z Tete. Zarite już od pierwszej strony zaimponowała mi więc swoją urodą, lecz nie tylko na tym się skończyło. Największe wrażenie zrobił na mnie jej charakter. Bohaterka jest silną kobietą. Która od zawsze pragnie wolności i bycia z osobą, którą kocha. Ze względu na swój status społeczny nie może spełnić swoich marzeń. Nie załamuję się jednak i nadal wierzy w ich spełnienie. Mimo, iż na plantacji nie pobierała nigdy żądnych lekcji wykazywała się bystrością i świeżością umysłu, którą umiała później wykorzystać. Zarite była moją ulubioną postacią, którą polubiłam i podziwiałam. Trudno mi także zapomnieć o Maurice, najpierw chłopcu, a później mężczyźnie; synu Valmoraina i jego chorej żony, Eugenii. Chłopiec od urodzenia przypominał dziewczynkę nie tylko z wyglądu. Był bardzo wrażliwy na cierpienie innych, szczególnie niewolników co doprowadzało jego ojca do istnej furii, ponieważ widział w nim spadkobierce plantacji na Saint-Dominque. On jednak zatwardziale powtarzał, że gdy dostanie ją we własne ręce pierwsze co zrobi to wypuści wszystkich czarnych na wolność, nie zważając na to, że sam przez to zbankrutuje. Przez całą lekturę podzielałam jego zdanie i cieszyłam się, że byli wtedy biali, którzy nie traktowali rasizmu na porządku dziennym i starali się z nim walczyć, mimo że byli „lepszej rasy” i ta sytuacja była dla nich wygodna. Pierwsze dwie postacie, które pozwoliłam sobie opisać polubiłam najbardziej, jednak wszystkie są idealnie wykreowane, jakby byli żywi i kiedyś przechadzali się uliczkami Nowego Orleanu czy pracowali na plantacji co tylko jeszcze bardziej przytakuję na talent autorki.

Kolejną wspaniałym prezentem, który ma dla nas Allende to słowa używane w języku kreolskim, czyli haitańska odmiana francuskiego, które są w „Słowniczku” na końcu książki. Świetna sprawa, bo dzięki temu jeszcze łatwiej jest nam wczuć się w atmosferę wierzeń Afrykańskich, których mamy wiele w tej książce. Zapadły mi w pamięci również fragmenty dotyczące ich stosunku do tańca oraz opisy przeżyć, które zachodziły w Tete, kiedy tańczyła. „Tańcz, tańcz, Zarite, bo niewolnik, który tańczy, jest wolny... dopóki tańczy”.

Isabel Allende to chilijska autorka, która od przewrotu wojskowego mieszka w Wenezueli. Jest autorką między innymi taki tytułów: „Domu duchów”, „Ines, pani mej duszy” czy „Zorro”. Przed pisarskim debiutem zajmowała się dziennikarstwem. O jej twórczości wiele razy czytałam same pozytywne opinie co bardzo zachęciło mnie do sięgnięcia po twórczość iberoamerykańskiej autorki. Dopiero później dowiedziałam się, że jej książki opierają się na wątkach historycznych. Mimo wszystko postanowiłam nie skreślać pisarki i zabrać się za czytanie dopiero co przetłumaczonej na język ojczysty powieści. Sama się zdziwiłam, gdy nie mogłam się oderwać od opisów historycznych, powstań niewolników i walk Napoleona. Świadczy to o niesamowitym talencie autorki i dobrego przygotowania się do napisania powieści, oddania kolorytu tej epoki, znajomości ówczesnej polityki. Takich umiejętności powinna pani Allende pozazdrościć moja nauczycielka historii! Oprócz wiedzy historycznej nie przekazywanej w suchych faktach, trzeba także pochwalić styl pisania autorki. Ma ona bogate słownictwo, które jest miłe dla oka wymagającego czytelnika, a do tego lekki i przyjemny styl, w którym, aż trudno się nie zanurzyć i przestać myśleć o Bożym świecie. Moim zdaniem jest to jedna z lepszych, jak nie najlepszych, pisarek umiejących bawić się słowami w arystokratyczny sposób.

Mimo wspaniałej fabuły, idealnego stylu pisarki, żywych bohaterów z trudną osobowością, największym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że dzięki lekturze zaczęłam się interesować historią. Dla niektórych może to zabrzmieć irracjonalnie, że tak szybko potrafię zmienić zdanie. Tu nie chodzi o kobiecą zmienność tylko o to jak cudownie czytało mi się po raz pierwszy o odległych dziejach dzięki autorce. Pokazała ciekawą stronę historii, która nie opiera się tylko na datach, portretach władców czy mapkach. Nie jest to typowy podręcznik do historii, bo łączy w sobie romans, dramat i powieść obyczajową i to jest właśnie kluczem do podbicia mojego czytelniczego serca. Na pewno długo nie zapomnę o zdarzeniach z powieści, a w najbliższym czasie postaram się zagłębić w kolejnych książkach iberoamerykańskiej pisarki.
Dodał:
Dodano: 15 VI 2011 (ponad 13 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 313
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 28 lat
Z nami od: 10 X 2010

Recenzowana książka

Podmorska wyspa



Info Tytuł oryginalny: La isla bajo el mar Język oryginalny: hiszpański Tłumacz: Ostrowska Joanna, Ostrowski Grzegorz Ilość stron: 528 Opis Historia Zarité, urodzonej na Santo Domingo pod koniec XVIII stulecia, która w wieku dziewiętnastu lat została sprzedana bogatemu właścicielowi ziemskiemu. Zawsze była niewolnicą. Wrodzona dobroć, silny charakter i uczciwość pomogły jej jednak przetrwać i sp...

Ocena czytelników: 6 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0