Historia zatacza koło

Recenzja książki Wyprawa w Góry Księżycowe
Moje zamiłowanie do steampunk, większości z Was jest już pewnie doskonale znane. Dlatego nie zdziwi Was fakt, że gdy dotarła do mnie paczuszka z najnowszą, a zarazem ostatnią częścią trylogii Marka Hoddera – Burton i Swinburne; dosłownie skakałam z radości i od razu zabrałam się za czytanie. Patrząc z perspektywy czasu… był to spory błąd, ponieważ… za szybko ją pochłonęłam.

Rok 1863 nie jest już taki jak powinien. Za sprawą Skaczącego Jacka historia znacznie zboczył z kursu, co niestety prowadzi do katastrofalnych skutków z których największym jest niszczycielska wojna światowa. Premier Imperium Brytyjskiego – lord Palmerstone, pragnie ją za wszelką cenę wygrać, a osiągnięcie tego celu widzi w sile Oczów Naga. Aby jednak w pełni móc wykorzystać ich moc, musi posiadać wszystkie trzy. Dlatego po ostatni klejnot wysyła sir Richarda Burtona, który widzi w tej wyprawie także osobisty cel. Pragnie bowiem powrócić w Góry Księżycowe, aby w ramach tej ekspedycji odkryć także źródła Nilu. Jednak nie wie czego może się spodziewać, wie tylko, że jego droga może przeciąć się z tą po której kroczy jego dawny przyjaciel, a obecnie największy wróg - John Hanning Speke. Co się wydarzy? Jakie zakończenie będzie miała ta historia?

Czy wy też macie tak, że gdy czytacie tom zwieńczający ulubionej serię bądź trylogię, a jego treść jak i samo zakończenie przechodzą Wasze najśmielsze oczekiwania, to nie umiecie się zebrać do zrecenzowania tejże powieści? Ja właśnie byłam, i w sumie nadal jestem, w takiej sytuacji. Gdy myślę o Wyprawie w Góry Księżycowe nie potrafię zebrać wszystkich myśli i „oddać ich” w odpowiednich słowach…, zdaniach…, akapitach… tak aby miały sens. Książka po prostu mną zawładnęła od samego początku. Jest to chyba najbardziej emocjonujący tom z całej trylogii

Pierwsze skojarzenia jakie nasuwa się wraz z myślami o fabule, to „szaleństwo”. Autor wprowadził do niej tak wiele różnych wątków, a co więcej pokazał także kilka różnych perspektyw i nie mam tu na myśli tylko bohaterów, ale także i czasów w jakich rozgrywa się historia, że można się w nich wręcz pogubić. Co więcej, przez znaczną część czasu ma się wrażenie, iż poszczególne elementy niewiele mają ze sobą wspólnego. To i mroczny, ciężki oraz przepełniony „parą” klimat jaki Mark Hodder stworzył od pierwszego tomu, tylko dopełnia iście psychodelicznego galimatiasu, którego po prostu nie da się nie podziwiać. Ja sama do tej pory zastanawiam się jakim cudem pisarz nie pogubił się w tym wszystkim. A! I żebyśmy nie zrozumieli się źle, dla mnie to stanowi jeden z najważniejszych atutów powieści jak i całej trylogii. Pozostając jeszcze w temacie fabuły, muszę powiedzieć, że Hodder niczego nam nie ułatwia. Zresztą sobie, także nie. Często gęsto, do różnych wątków podchodzi z iście filozoficznym rozeznaniem, czym zmusza czytelnika do głębszych przemyśleń nie tylko nad życiem, ale także i nad historią. Mimo dość ciężkich rozważań (bo za takie uważam te związane z filozofią), autor potrafi przyciągnąć uwagę i zainteresować.

Akcja i jej tempo są naprawdę doskonale wyważone. Nie za szybko. Nie za wolno. Po prostu w sam raz. Mimo to, autor doskonale wie jak zaskoczyć. Właśnie w takich chwilach czułam się normalnie, jakby w moją krew została wpompowana iście czytelnicza adrenalina. Dosłownie podskakiwałam na leżaku z niecierpliwością czekając co też wydarzy się na kolejnych stronach. Oczywiście wie również jak „wylać na głowę kubeł zimnej wody” co z premedytacją udowodnił serwując nam takie, a nie inne zakończenie. Pozostawia ono ogromny niedosyt i głód wiedzy na temat tego co też wydarzyło się dalej. Tak na marginesie, to odebrałam je w sumie tak jakby Mark Hodder pozostawił sobie otwartą furtkę gdyby kiedyś naszła go ochota aby kontynuować dalsze przygody królewskiego agenta.

Podsumowując. Wyprawa w Góry Księżycowe to naprawdę doskonałe zakończenie trylogii. Autor wie jak sprawić, aby czytelnicy pokochali jego styl i literacką wyobraźnię, co w przyszłości może poskutkować częstym sięganiem po kolejne książki wychodzące spod jego klawiatury. Polecam każdemu! Tą trylogię po prostu trzeba poznać, zwłaszcza jeżeli jest się wielbicielem steampunk.

http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2013/08/przedpremierow...
0 0
Dodał:
Dodano: 12 IX 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 153
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Natalia
Wiek: 38 lat
Z nami od: 02 XII 2011

Recenzowana książka

Wyprawa w Góry Księżycowe



POWRÓT DO SAMEGO POCZĄTKU PRZYGODY! Jest rok 1863, ale nie ten, który być powinien. Czas bardzo zboczył z kursu i mają miejsce wydarzenia, które doprowadzą do niszczycielskiej wojny światowej. Premier lord Palmerston uważa, że posiadając wszystkie trzy Oczy Naga będzie w stanie wpłynąć na przebieg zdarzeń i uniknąć wielkiej wojny. Już ma w swoich rękach dwa kamienie, ale trzeci musi dla niego zdo...

Ocena czytelników: 6 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0