Przez burze ognia

Recenzja książki Przez burze ognia
Siedemnastoletnia Aria nie tylko mieszka, ale i żyje w Reverie. Technologicznie rozwiniętej kapsule, która jest oddzielona od prawdziwego świata, dzikiej natury. Przez siedemnaście lat nie widziała prawdziwego słońca, prawdziwego nieba, nie wie, co to strach czy rana. Wszystko, co niepotrzebne zostało usunięte na rzecz tego, co jest niezbędne do życia. Nie ma negatywnych emocji, nie ma chorób. A tak naprawdę życie mieszkańców Kopuły odbywa się w Sferach – wirtualnym świecie, do którego można dostać się za pomocą specjalnej nakładki na oko zwanej Wizjerem, a w którym wszystko jest możliwe. Dotychczasowe życie Arii zmienia się, kiedy zostaje wygnana, za coś, czego nie zrobiła. Teraz będzie musiała zmierzyć się z chorobami i Dzikusami mieszkającymi na zewnątrz.

Perry jest Wykluczonym, jak każdy człowiek, który nie żyje w Kopule. Dzikus musi walczyć o przetrwanie i jedzenie. Świat pełen chorób, kanibali, wojen, ludzi walczących o przetrwanie, a co najstraszniejsze pełen eterowych burz, które niszczą wszystko i wszystkich. Jednak niektórzy z Wykluczonych z pozoru mają łatwiej, a to z powodu niezwykłych zdolności, wyostrzonych zmysłów, jak na przykład Scirzy, którzy mają wyczulony zmysł węchu w tak dużym stopniu, że potrafią wyczuć emocje drugiego człowieka. Perry jest właśnie jednym z nich. Jednak czy dodatkowe zdolności są dla niego błogosławieństwem czy przekleństwem?

W jakich okolicznościach dojdzie do pierwszego spotkania tych dwojga? Za co skazano Arię? Jakie winy musi odkupić Perry? Czy osiągną zamierzone cele? Czego się dowie Aria dzięki wygnaniu? Czy naprawdę jest tak, jak wmawiano jej całe życie?

Tak naprawdę pomysł z kapsułami i wykluczonymi ludźmi kojarzy mi się z książką Julianny Baggott „Nowa Ziemia. Świat po wybuchu”. Pomysł trochę podobny, ale nie do końca. Mam nadzieję, że nie ma zbyt dużo powieści wykorzystujący ten zamysł, bo stałby się zbyt oklepany, a jak na razie spotkałam się z nim dopiero po raz drugi i mam nadzieję, że ostatni. Jest z pewnością mniej brutalne od wcześniej wspomnianej lektury innej autorki, ale tego tutaj także nie brakuje.

Podoba mi się to, jak Veronica poprowadziła wątek romantyczny. Jest taki delikatny, niewymuszony i z przyjemnością się go śledziło. Moim zdaniem jest taki, jaki powinien być. I nie, nie ma tutaj kolejnego trójkąta miłosnego, więc nie musicie się tego obawiać. Dla mnie ten fakt, jak i cały wątek są naprawdę jednymi z mocniejszych stron tej powieści. Tak samo jak bohaterowie. Aria, w której z czasem zachodzi zmiana poglądu na Wykluczonych, jak i zmiana jej zachowania. Pomimo swojej inności i niezorientowania się w otaczającym ją świecie próbuje go poznać i przetrwać. Jest silna i zdeterminowania, ale to nie znaczy, ze nie ma chwili słabości. A Perry, jest tak naprawdę normalnym człowiekiem pod względem targających go emocji, uczuć, wad i zalet, pomimo swoich wyjątkowych zdolności. Do języka powieści, jak i do akcji nie mam się, co przyczepić, bo język jest przystępny i łatwy w odbiorze, a akcja jest niezwykle interesująca.

Jedyne, co mi się nie spodobało to sam koniec książki. Nie wiem, dlaczego ale autorka mogła to zrobić w inny sposób. Jednak nie mogę powiedzieć, że nie spodobał mi się na tyle, żeby nie sięgnąć po kolejne tomy, bo przecież nie tylko ona decyduje o ogólnej ocenie powieści, która jest naprawdę dobra, a jedyny plus z tego zakończenia jest taki, że jest niezwykle tajemniczy i może właśnie ta tajemnica mnie w nim denerwuje, bo chciałabym dowiedzieć się, co będzie dalej. Po przemyśleniu tego jednak stwierdzam, że to chyba dobrze, że książka wywołuje u mnie takie emocje. Gorzej gdyby byłaby mi obojętna, a taka z pewnością nie jest.

Debiut Brazylijki jest naprawdę świetny, choć zaczęłam się go obawiać, po niektórych ocenach, że jest to nic wyróżniającego się. Mnie historia Arii i Perry’ego naprawdę oczarowała pomimo tych podobieństw do książki Julianny Baggott, które – nie ma, co się oszukiwać – są niezwykle widoczne. Narracja prowadzona z perspektywy dwóch bohaterów przypadła mi do gustu, choć jest to kolejne podobieństwo, ale to właśnie dzięki temu mogłam poznać bohaterów takimi, jakimi są naprawdę, a nie takimi, jakimi się wydają być okiem innej osoby. Widać, że autorka włożyła w tę powieść dużo pracy, choć i tak chciałabym się dowiedzieć skąd wziął się pomysł na nią i czy przeczytała „Nową Ziemię”, bo może się to wydawać śmieszne lub dziwne, ale nie daje mi to spokoju. Czy wzorowała się na niej, czy może już od dawna planowała napisać taką książkę, w taki sposób. Ciekawi mnie, co czeka bohaterów w kolejnych częściach po tak niezwykle tajemniczym, choć trochę niezadowalającym mnie zakończeniu pierwszego tomu. Jeśli zastanawialiście się nad przeczytaniem tej pozycji, nie zwlekajcie z tą decyzją.

_____
http://szeptksiazek.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 31 V 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 290
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 27 lat
Z nami od: 31 V 2012

Recenzowana książka

Przez burze ognia



Aria żyje w Reverie – rozwiniętym technologicznie świecie oddzielonym od dzikiej natury szczelną kopułą. Jak wszyscy Osadnicy spędza czas w wirtualnych Sferach dostępnych tylko za pomocą specjalnego Wizjera. Kiedy zostaje wygnana za przestępstwo, którego nie popełniła, wie, że śmierć jest blisko. Perry jako Wykluczony musi walczyć o przetrwanie w brutalnym świecie plemiennych wojen, kanibali i ete...

Ocena czytelników: 4.87 (głosów: 27)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0