Miłość jak bluszcz

Recenzja książki Jak oddech
„(…)- Nie bój się śmierci - powiedziała cicho, nieporuszona łzami, które popłynęły mi po policzkach. - To jak przesiadka z jednego tramwaju w drugi. Jesteśmy tylko wyspą, a obok znajduje się cały wielki kontynent! - Na jej ustach pojawił się uśmiech, jakby na wyciągnięcie ręki miała dla mnie złote góry, których każdy pragnie. - Jak to zrozumiesz, to przestaniesz się bać.”*

Wyobraź sobie, że osoba, z którą spędziłaś całe swoje życie i jest ci najbliższa na świecie, znika. Tak po prostu, pewnego dnia, jak co dzień idzie do pracy czy gdzie tam chodzi, ale już nie wraca. I nie wiesz gdzie jest ani co się z nią stało, ktoś ją skrzywdził, uległa wypadkowi, a może jeszcze coś innego. Jesteś zrozpaczona i jedyne o czym myślisz to ona, już nie usłyszysz jej głosu, nie poczujesz dotyku, nie zobaczysz uśmiechu, nie spojrzysz w oczy… Żyjesz w niepewności, a jego poszukiwania , które są prowadzone przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi…

Jasmin i Staszek znali się od dziecka za sprawą swoich matek, które były razem w jednej rodzinie zastępczej i stały się przyjaciółkami. Nic więc dziwnego, że ich dzieci wychowywały się razem, a z czasem wywiązała się między nimi szczególna więź i już jako dzieci przyrzekli sobie, że gdy dorosną zamieszkają razem. I choć życie sprawiło, że musieli się rozstać, to po jakimś czasie na nowo nawiązali ze sobą kontakt i stali się parą. Od tego czasu niby wszystko grało, żyli razem i byli szczęśliwi i choć nie było im łatwo, jak to w życiu bywa, były lepsze i gorsze dni. Nic jednak nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Pewnego dnia Staszek wychodzi do pracy i już z niej nie wraca. Po kilkunastu godzinach jego najbliżsi rozpoczynają poszukiwania i zgłaszają jego zaginięcie. Jeśli ktoś go porwał to w jakim celu? Śledztwo prowadzone w jego sprawie ukazuje nowe dowody, które mówią o tym, że nie został jednak porwany, a uciekł. Czy możliwe jest jednak, że Jasmin przez tyle lat wydawało się tylko, że go zna? Jaka jest prawda?

Z twórczością Małgorzaty Wardy zetknęłam się po raz pierwszy przy okazji czytania jej „Dziewczynki, która widziała zbyt wiele”. Wstrząsnęła ona mną i długo po jej przeczytaniu nie mogłam się pozbierać po tym jak autorka przedstawiła całą historię. Zagrała na moich emocjach i pozostawiła z otwartym zakończeniem, pozwalając wybrać mi moją własną wersję wydarzeń. Lubię gdy pisarz potrafi wzbudzić w czytelniku tyle skrajnych emocji, dlatego też pewne było dla mnie, że sięgnę po inne jej powieści.

Małgorzata Warda po raz kolejny udowodniła, że potrafi pisać. Stworzyła historię, która nie jest banalna choć mogłabym się założyć, że zaczerpnięta z życia, może nie konkretnej osoby i nie wszystko, ale jednak. Na całym świecie ludzie giną standardowo co chwilę, niektórzy się odnajdują po chwili, niektórzy po jakimś czasie, a inni… wcale. Polska powieściopisarka podjęła się trudnego tematu, ale w trakcie czytania jest widać, że przygotowała się do tego i bardzo dobrze przedstawiła stan emocjonalny bliskich osoby zaginionej, ich strach, rozpacz, niepewność. Wszystkie te emocje wylewają się wręcz z przewracanych stron i uderzały we mnie z ogromną siłą. Człowiekowi trudno jest się pogodzić z utratą ukochanej osoby, ale jeszcze trudniej jest chyba uświadomić sobie, że tak naprawdę jej nie znamy, mimo tego, że spędziło się z nią większość życia. Warda poruszyła i ten temat, ale także inne. Pojawia się w niej również temat przemocy, mylenia miłości z wdzięcznością, miłości, która oplata jak bluszcz i ogranicza. Ta historia jest wielowymiarowa i nie tylko o Jasmin i Staszku.

Narracja jest prowadzona z punktu widzenia Jasmin, dzięki czemu miałam możliwość lepszego zrozumienia tego co nią kieruję. W historii teraźniejszość przeplata się z przeszłością, dziewczyna zwracając się bezpośrednio do Staszka przypomina im co się wydarzyło w ich życiu i ma nadzieje, że dzięki temu zrozumie to co się stało. Muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało, miałam odczucie jakbym wykradła adresatowi długi list. Intymny, pełen emocji tekst, który może niekoniecznie jest przeznaczony dla osób postronnych. Drugim, nie mniej ważnym atutem „Jak oddech” jest to, że autorka nie podała mi gotowych odpowiedzi, nie narzuciła własnej wersji zakończenia. Ona tylko rozrzuciła kilka tropów, rozpoczęła parę wątków, ale nie sprecyzowała ich ani nie pozamykała. Dzięki temu miałam możliwość wybrania swojej wersji wydarzeń, ale zarazem nerwowo myślałam, że może jednak było inaczej. Wciągnęła mnie ta historia od pierwszych stron i straszne szybko, za szybko, się ją czytało. Dopracowana fabuła, akcja pełna zwrotów i niepewności tego co będzie dalej, a do tego postacie, które są intrygujące. Warda stworzyła ciekawy portret psychologiczny Jasmin, ale nie pominęła również innych postaci. Tutaj każdy odegrał kluczowe role, które wiele wniosły do powieści. Pełna emocji, i niedomówień, które nie są tutaj przypadkowe. Śmiało mogę stwierdzić, że Małgorzata Warda trafia do moich ulubionych polskich powieściopisarek.

„Jak oddech” mogę polecić wszystkim tym, którzy lubią historie pełne zagadek oraz niedomówień. Książka ta jest pełna emocji, a po jej przeczytaniu w głowie ma się gonitwę myśli trudną do ogarnięcia. Ona na długo pozostaje w głowie i sercu. Polecam…

*str. 189
Dodał:
Dodano: 22 V 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 237
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Jak oddech



Jasmin i Staszek obiecali sobie jeszcze w dzieciństwie, że kiedyś się pobiorą. Jako nastolatki zostali parą, a po ukończeniu szkoły średniej, postanowili razem zamieszkać. Kilka dni później Staszek znika... Pełna ciepła opowieść o miłości i przyjaźni zmienia się w mroczną historię, w której przeczucia i świat pozamaterialny okazują się równie ważne, jak codzienność. Policja, rodzina i Jasmin – ws...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5