Powrót Cinder i pojawienie się Scarlet

Recenzja książki Saga Księżycowa: Scarlet
"Świat Scarlet rozpadał się właśnie na kawałki, a wydawało się, że nikt tego nie zauważał".

Marissa Meyer mieszka z mężem i trzema kotami w miasteczku Tacoma w stanie Waszyngton. Baśnie uwielbia od dzieciństwa. Saga księżycowa to jej debiut - niezwykle udany, gdyż pierwsza część serii, Cinder, przez wiele tygodni nie schodziła z listy bestsellerów New York Times.

Linh Cinder wreszcie zdaje sobie sprawę ze swojej mocy. Jest mechanikiem, cyborgiem, Lunarką, ale również jedyną osobą, która może ocalić Ziemię od niszczycielskiej królowej Levany. Niestety ośmieszyła się na balu u cesarza Kaito, gdy przybyła na niego w pobrudzonej sukience, a do tego spadła ze schodów, gubiąc swoją mechaniczną kończynę. Teraz na całym świecie ludzie się z niej śmieją, a ona sama została wsadzona do więzienia z nakazem natychmiastowego przetransportowania na Lunę. Niestety Cinder ma trochę inne zamiary. Nie ma ochoty siedzieć cały czas w więzieniu i potulnie czekać na wykonanie wyroku - musi znaleźć osobę, która odpowie na wszystkie jej pytania, więc musi stamtąd uciec. Sprzymierzeńca znajduje w sąsiedzie z celi, kapitanie Thorne. Razem z nim ucieka z więzienia i kieruje się do skradzionego samolotu, który zabierze ich daleko stąd. Po ucieczce staje się najbardziej poszukiwanym zbiegiem w całej Wspólnocie Wschodniej.

Po drugiej stronie kuli ziemskiej żyje Scarlet Benoit. Do tej pory wszystko układało się w jej życiu - miała kochającą babcię oraz wspaniałą farmę, na której hodowała wszystkie rodzaje warzyw. Niestety jej szczęście zostaje przerwane, gdy Michelle Benoit, babcia Scarlet, znika bez żadnego śladu ani wyjaśnienia. Na domiar złego postępowanie w sprawie poszukiwania zaginionej osoby zostaje umorzone, więc teraz Scarlet musi radzić sobie na własną rękę. Niedługo potem dowiaduje się niepokojących faktów o przeszłości swojej babci, która jednak nie zawsze była taką niewinną i kochającą osobą, ale kryła w sobie kilka mrocznych sekretów. Okazuje się, że niedawno poznany Wilk, może mieć pewne wiadomości na temat miejsca pobytu Michelle, więc Scarlet postanawia zaryzykować i wyruszyć z nim na niebezpieczną wyprawę. Podczas wspólnego rozwiązywania tajemniczej zagadki zniknięcia babci, na ich drodze staje zbieg ze Wspólnoty Wschodniej, o którym mówi cały świat - Linh Cinder. Spotkanie z nią przynosi jeszcze więcej nowych pytań bez odpowiedzi.

"Czerwony Kapturek był łakomym kąskiem i wilk wiedział, że będzie on jeszcze smaczniejszy niż jej babcia".

W październiku zeszłego roku rynek wydawniczy został podbity przez pierwszą książkę Marissy Meyer - Cinder. Dla mnie książka była naprawdę świetna i zapadła mi w pamięć na długi czas, nic więc dziwnego, że nie mogłam posiąść się ze szczęścia, gdy usłyszałam, że w maju ma zostać wydana kolejna część, która tym razem będzie nawiązywać do bajki o Czerwonym Kapturku.

Zaczynając czytać tę książkę, bałam się, że już więcej nie usłyszmy o Cinder, ale wszystkie wydarzenia będą ukazane z punktu widzenia nowej bohaterki, czyli Scarlet. Tymczasem autorka bardzo mile zaskoczyła mnie tym, że Cinder była narratorką obok Scarlet, a nawet kilka razy przebłysnęli nam tu Kaito i Levana. Martwiłam się również o to, jak autorka postanowi połączyć losy tych dwóch bohaterek. Nie czarujmy się, nie jest łatwo znaleźć takie rozwiązanie, żeby bohaterki spotkały się w poważny, ale jednocześnie lekki, sposób. Często wszystkie spotkania przebiegają chaotycznie bądź są tak na wskroś banalne, jak wylanie kawy na drugą osobę. Autorka tutaj naprawdę świetnie się sprawdziła i połączyła nasze bohaterki wspólną historią zanim jeszcze na dobre się poznały. Jedyne co mam tutaj do zarzucenia to fakt, że Cinder i Scarlet spotykają się bardzo późno, bo niemal na ostatnich stronach książki.

Cinder była bohaterką, którą pokochałam od pierwszych stron, to samo tyczyło się jej przyjaciółki-androida Iko oraz cesarza Kaito. Niestety nie mogę powiedzieć tego o Scarlet i Wilku. Historia tych dwojga wydawała mi się łudząco podobna do uczucia Cinder i Kaito, z tym jednym małym wyjątkiem, że pierwsza para miała nieco łatwiejsze relacje. Scarlet była osobą silną i jednocześnie wrażliwą; potrafiła walczyć o tych, których kochała najbardziej. Mimo tych cech, które bardzo chwalę sobie w postaciach literackich, niestety ta bohaterka nie zyskała mojej sympatii - to samo tyczy się Wilka, który niestety według mnie był zbyt banalną i przewidywalną postacią, żebym mogła się więcej o nim rozpisywać. Scarlet była niemal odbiciem lustrzanym Cinder, z tym, że była "normalną dziewczyną", a nie cyborgiem. Gdy w końcu doszło do spotkania tych dwóch dziewczyn ja byłam bardzo zawiedziona, ze względu na to, że niemal cały czas myliły mi się wypowiedzi poszczególnych bohaterek. Niestety były do siebie na tyle podobne, że niemal używałam w myślach zamiennie Cinder i Scarlet, nazywając jedną i tę samą osobę. Pod względem zbudowania bohaterów tej części autorka nie wypadła śpiewająco, tak jak w poprzedniej.

"Żebym cię mogła zjeść, kochanie".

Jeśli chodzi o fabułę to również okazała się ona słabsza niż w poprzedniej części. Trochę za dużo było tutaj podróżowania, a już nawet nie wspomnę o tym, że niektóre momenty w książce były lekko przesadzone i raczej niemożliwe do zaistnienia. Szczerze mówiąc, to przywiązałam się do Cinder i Kai'a, więc czekałam na to, że będzie więcej momentów z nimi w roli głównej, ale niestety się przeliczyłam. Obecność Kaito była tutaj naprawdę epizodyczna, ale jednak mimo tego odgrywał wielką rolę w całej powieści. Na początku tej historii, czyli w Cinder, byłam niesamowicie oczarowana klimatem i całym tym światem - może to ze względu na to, że akcja działa się w Nowym Pekinie, a teraz przenieśliśmy się do Francji, do której nie pałam zbyt wielkim uczuciem? - natomiast w Scarlet jakoś ten nowoczesny świat został nieco zatarty, a naprzód wysunęły się przygody bohaterów. Przyznam, że początkowo książka mnie bardzo wciągnęła i przeczytałam połowę w ciągu kilku godzin, ale potem zaczęłam porównywać ją z poprzednią częścią i coraz bardziej utwierdzałam się w tym, że wypada na jej tle dosyć blado.

Jednak mimo tego, że Scarlet jest słabsza od swojej poprzedniczki to stwierdziłam, że warto jej dać szansę. Rzadko zdarza się, żeby druga część dorównała pierwszej, więc nie mam autorce za złe tego, że w tej historii popełniła kilka gaf. Mam nadzieję, że odrobi swoje straty w kolejnym tomie, na który już teraz nie mogę się doczekać. Do tej pory wspominałam tylko o złych stronach, ale przecież książka ma również swoje plusy. A co się zalicza do tych plusów? Powrót ukochanych bohaterów z poprzedniej części, nowe niespodziewane tajemnice babci Scarlet, zaostrzenie sytuacji między Luną i Ziemią oraz kilka krwawych momentów. Często zdarza się w książkach, które oparte są na bajce, że autorka powiela wiele fragmentów zaczerpniętych z tamtej historii, nie wzbogacając swojej powieści o nic innego. Tutaj natomiast autorka zabrała tylko ogólny szablon schematycznego Czerwonego Kapturka i dorobiła mu własną historię, problemy oraz świat, w którym musi żyć. Nie jest to bezmyślne przepisanie na nowo wspomnianej bajki, ale ukazanie jej w bardziej realnej wersji, z którą sami możemy się utożsamić. Zresztą, czy sam fakt, że Kopciuszek i Czerwony Kapturek mają okazję się spotkać nie jest fascynujący? Z tego co wiem, to mają do nich dołączyć również Roszpunka i Królewna Śnieżka. Jestem bardzo ciekawa tego, jak Marissa Meyer przedstawi te postacie z bajek i ich wzajemne relacje.

Mimo tego, że Scarlet okazała się słabsza od Cinder to i tak Saga księżycowa to jedna z moich ulubionych serii, do której jeszcze wiele razy będę wracać. Prawda jest taka, że nie ma książki idealnej, zawsze są dla czytelnika jakieś plusy i minusy, jednak w tym wypadku plusy przeważają, dlatego z ręką na sercu mogę polecić całą tę serię, bo wiem, że spodoba się wszystkim, którzy czytają szeroko pojętą fantastykę, a dodatkowo kiedyś zaczytywali się w bajkach o Kopciuszku bądź Czerwonym Kapturku. Ja nie mogę się doczekać kolejnych części, gdyż końcówka Scarlet zakończyła się naprawdę obiecująco, a mam dobre przeczucie, że w następnych tomach będzie już tylko lepiej. Jeszcze raz bardzo polecam całą Sagę księżycową i wiem, że nikt się na niej nie zawiedzie.

" - No to jesteśmy martwi.
- Nie, teraz już wiem. To na pewno w tę stronę.
- Nie masz adresu?
- Kapitan zawsze zna położenie swojego statku. To coś jak psychiczna więź.
- Gdyby tylko był z nami jakiś kapitan..."
0 0
Dodał:
Dodano: 03 V 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 403
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Anka
Wiek: 27 lat
Z nami od: 15 V 2012

Recenzowana książka

Saga Księżycowa: Scarlet



Drogi Cinder i Scarlet krzyżują się w chwili, w której Ziemia zostaje zaatakowana przez Lunę… Cinder, dziewczyna cyborg zarabiająca na życie jako mechanik, próbuje wydostać się z więzienia, choć wie, że jeśli jej się uda, stanie się najbardziej poszukiwanym zbiegiem we Wspólnocie Wschodniej. Po drugiej stronie kuli ziemskiej ginie babcia Scarlet Benoit. Okazuje się, że Scarlet nie miała świadomośc...

Ocena czytelników: 4.69 (głosów: 21)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0