Nietuznkowy chaos z sosem sojwoym w tle...

Recenzja książki John ginie na końcu
Biorąc do ręki książkę Davida Wong'a wiedziałam, że będzie to twór nietuzinkowy. Już sama okładka atakuje pstrokacizną i zlepkiem dziwacznych rzeczy, które na pierwszy rzut oka nie trzymają się kupy. Wzrok ląduje na sosie sojowym, pięknie podpisanym nazwiskiem autora powieści. Szczerze powiedziawszy jak na moje oko i na pierwszy rzut, to pomyślałam co za paskudztwo. Nic a nic, nie zachęciło mnie to do czytania. Więc kilka dni krążyłam jak sęp nad owym tworem zerkając z ukosa i zastanawiając się, czy aby mnie nie ugryzie. W tym też czasie dowiedziałam się, że tego roku do amerykańskich kin weszła wersja filmowa. Przed oczami stanęła mi ostra ferią barw, podobna jak sama okładka. Nie miałam okazji zobaczyć trailera, ale teraz po przeczytaniu wiem, że będę szukała tego filmu z uporem maniaka. Nie miałam styczności z twórczością Pana Wong'a, zatem nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Sądząc jednak po tym, co przeczytałam będę chciała poznać więcej jego dzieł, ale wracając do recenzji.

Powieść od pierwszych stron robi dziwaczne wrażenie. Nie wiem czy mam się śmiać z potwora, którego głową jest indyk, a paluchami parówki. Czy raczej uciekać w popłochu, gdzie pieprz rośnie, wywijając rękami jak opętana. Oczywiście na widok owego monstrum. A wszystko to dostaniecie, soczyście opisane w prologu. I właśnie ten wstęp sprawił, że poczułam nieprzemożoną ochotę przeczytać całą. I nie to, że to egzemplarz recenzencki a dlatego, iż książka trafiła bezbłędnie w moje troszeczkę nietypowe gusta. Powieść wciąga, nie da się tego ukryć. Z tyłu, na okładce doczytujemy, że po zapoznaniu się z treścią będziemy mieli niepohamowaną ochotę mówić o niej wszystkim tym, którzy zechcą wysłuchać i tak jest to najszczersza prawda.

Akcja powieści to jeden wielki szalony bieg. Bohaterowie, a jest ich dwóch to John i Dave, mają po dwadzieścia kilka lat, lecz już przytłacza ich brzemię mocy zbawiania świata. Uganiają się za dziwacznymi rzeczami, towarzyszy im wierna suka o dźwięcznym imieniu Molly, która w równie enigmatyczny sposób pojawiła się w ich życiu. Oboje zażywają pewien tajemniczy środek - sos sojowy, czyli narkotyczny specyfik o konsystencji opiłków metalu. Najzabawniejsze jest to, że John bez przeszkód przyjmuje go, natomiast Dave niestety musi być do tego zmuszany. No cóż świat ratować trzeba, tak czy inaczej pojęte środki muszą być radykalne... nie z tego wymiaru, lub z tego świata, ale ujęte zupełnie w inny, bardzo bajeczny sposób. Bo nikt by nie przypuszczał, że stary magnetofon na kasety, będzie śmiercionośną bronią przeciw demonom. Ba jeśli to demonami można nazwać. Korrok, to złośliwe cholerstwo, które egzystuje sobie napawając się swoim jestestwem w równoległym świecie, a jego byt uwarunkowany jest od...

Styl pisania jest bardzo świeży. Mam wrażenie, że jestem częścią tej książki. Im bardziej się w nią zagłębiam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że wciąga mnie w wir gigantycznie barwnych i krzykliwych rzeczy. Autor nie owija w bawełnę, jeśli chodzi o nazywanie rzeczy po i mieniu. Więc jak ktoś jest bardzo wrażliwy na wulgaryzmy, lub niewybredne słownictwo, raczej bym książki nie poleciła. Nie mniej, owy wyżej wymieniony język, dodaje jeszcze większej pikanterii i mocniej cechuje rzeczy w niej zawarte. Niezwykle szybko toczona akcja oraz doskonała narracja, czyni z tej powieści coś co przenosi cię w świat, który sam chciałbyś czerpać garściami. Mocno zarysowane postacie, które pojawiają się i znikają, niektórym autor pozwala się rozwinąć na tyle mocno, by kilka stron dalej zaskoczyć. Wszystko jest tak autentyczne, że aż realne. Bohaterowie dokonują tylko im właściwych wyborów, a ty czytelniku nie masz innego wyjścia, jak je zaakceptować i podążać ich śladem. Surrealny świat, przypominający nieco obrazy samego Davida Lincha wciąga, uwierzcie mi. Daje książce najwyższa z możliwych not. Zaskoczyła mnie niezwykle pozytywnie. Pośród tego badziewia, które dane mi było ostatnimi czasy, ta zakwita jak róża na pustyni, oczywiście obficie podlewana sosem sojowym - Polecam.
0 0
Dodał:
Dodano: 09 IV 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 219
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Stag
Wiek: 45 lat
Z nami od: 04 IV 2013

Recenzowana książka

John ginie na końcu



„John ginie na końcu” jest powieścią, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Choć dzieją się tu zjawiska nadzwyczajne, nie jest to typowy horror ani science fiction. Absurdalne stwory, zwariowane przygody bohaterów, ich dziwaczne uzbrojenie przeciw złu, bezsensowne piosenki i wiele innych niespodzianek – wszystko to daje komiczny efekt z autentyczną przyjaźnią w tle. Nazywam się David Wong. Mó...

Ocena czytelników: 5.33 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0