Bo tak to jest na Dzikim Zachodzie…

Recenzja książki Sprawa trzech desperado
„Naprawdę, sen nie był mi w głowie. Dręczyło mnie pragnienie, głód, zmęczenie i strach. Moi przybrani rodzice zginęli przeze mnie. Cały mój dobytek na tej ziemi stanowił kamienny nóż, guzik Detektywa i ubranie, które robiło ze mnie świerszcza w misce ryżu. A ponadto ścigało mnie trzech żądnych krwi desperado.”*

Gdy człowiek czuje się zagrożony pierwszą jego myślą jest ucieczka. I rzeczywiście, czasem to jest jedyne, rozsądne rozwiązanie. Tylko co zrobić gdy ci przed czym uciekasz cię goni, bo jest zdesperowane, a ty posiadasz coś ważnego dla ścigających? Uciekać dalej? Czy może odkryć o co im chodzi i ich przechytrzyć?

P.K. Pinky Pinkerton w najgorszych koszmarach nie śnił o tym co zastał w domu po powrocie ze szkoły. Ktoś bestialsko zabił i oskalpował jego przybranych rodziców. Nagle okazuje się, że jego przybrana mama jeszcze żyje, każe zabrać mu woreczek na leki, należący kiedyś do jego biologicznej matki, z zawartością i uciekać. Chłopiec udaje się do Virginia City, ale jego tropem cały czas podąża trzech desperado przebranych za Indian, to oni zabili i najwyraźniej naprawdę zależy im na zawartości tego woreczka. Na miejscu dowiaduje się, że przestępcy, którzy go ścigają należą do najbardziej niebezpiecznych w okolicy i nie cofną się przed niczym aby osiągnąć swój cel. Na P. K. czeka mnóstwo niebezpieczeństw. Czy uda mu się przetrwać?

Muszę wam się do czegoś przyznać. Nie lubię westernów. Zawsze gdy leciały w telewizji, a ktoś z rodziny oglądał usilnie zajmowałam się czymś innym. Sama więc sobie się dziwię, że sięgnęłam po tę pozycję. W jakiś dziwny sposób mnie zaintrygowała (no i ktoś kazał brać, bo potem będę żałować) tak więc pokusiłam się i przeczytałam. Jakie są moje wrażenia?

Już na samym początku Caroline Lawrence uświadamia, że książka ta to oryginalne zapiski z XIX wieku, które znalazła na strychu. Nie chciała ona ingerować za bardzo w treść utworu by niczego nie zmienić, ale jak na mój gust spokojnie było można usunąć bezpośrednie zwroty do czytelnika, które mnie strasznie irytowały. Naprawdę, mała korekta tekstu nie była by wcale taka zła. Druga sprawa to galopująca na złamanie karku akcja. Wszystko co się dzieje następuje po sobie tak szybko, że nie mogłam dobrze wczuć się w jedną sprawę, a tu już działa się druga. Przez co nie udało mi się wczuć należycie w czytany tekst i bardzo tego żałuję, bo dużo na tym stracił. Inną rzeczą, która trochę mnie nużyła był fakt, że P. K. kogokolwiek spotkał musiał opowiedzieć całą dramatyczną sytuację, nie ważne ile razy wpadał przez to w tarapaty, mówił i już. Nawet to, że miał dopiero dwanaście lat go nie tłumaczy, jak na swój wiek jest bardzo bystry i zaradny.

Jednak mojego powyższego narzekania, książka jest dobra. Fabuła wciąga od początku i sprawia, że nie idzie się od niej mimo wszystko oderwać. A sama postać głównego bohatera intryguje. To jak okazuje swoje emocje, a raczej nie okazuje, i jak się zachowuje, wskazuje na Zespół Aspergera. Z nie małym podziwem obserwowałam jego poczynania i to jak sobie radził z kryzysowymi sytuacjami. Ktoś kto wtedy spisywał te wydarzenia miał naprawdę stresujące i pełne przygód życie. Podobało mi się to, że mimo tego szaleńczego biegu nie zabrakło czasu na opisy miejsc, ludzi, ubioru, zachowania typowego na Dzikim Zachodzie. Zadbano o realizm i to aby przyciągać tym uwagę czytelnika. Może nie świadomie, ale jednak.

Książka ma swoje plusy i minusy, ale gdy się je zsumuje wychodzi na dobrą, przygodową powieść. Jestem nią trochę rozczarowana, ale nie żałuje czasu na nią poświęconego, bo mimo wszystko spędziłam go mile i nawet ciekawie. Historia wciągnęła mnie na tyle by przymknąć oko na jej mankamenty i cieszyć się tym co w niej dobre. A przyznać muszę, że fabuła, bohaterowie i miejsce gdzie to wszystko się dzieje jest nader interesujące i przyciąga uwagę. Nie wywarła na mnie pionującego wrażenia, ale z ciekawością śledziłam poczynania P.K. i mu kibicowałam. Szczerze mówiąc sięgnę po kontynuację cyklu, bo mimo moich zastrzeżeń jestem ciekawa jak to się dalej potoczy.

Mnie „Sprawa trzech desperado” nie oczarowała, ale zapewniam, że młodszego czytelnika, miłośnika Dzikiego Zachodu, westernów oraz strzelanin, zachwyci. Tego tu z pewnością nie brakuje. Opisane typowym, w tamtych rejonach, językiem sprawia, że jest jeszcze bardziej ciekawie.

*str. 80
0 0
Dodał:
Dodano: 10 III 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 175
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Sprawa trzech desperado



Kiedy P.K. Pinky Pinkerton przyjeżdża do Virginia City, wydaje się, że jest w beznadziejnej sytuacji. To miasto nie jest dobrym miejscem dla kogoś bez grosza przy duszy, dachu nad głową, a na domiar złego ściganego przez bezwzględnych bandytów. Jednak dzięki rewolwerowi Smith & Wesson oraz umiejętnemu ukrywaniu się pod różnymi przebraniami P.K. może stawić czoło okrutnym desperado, bywalcom saloon...

Ocena czytelników: 4 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0