Magiczne lata

Recenzja książki Magiczne Lata
Powieść Magiczne lata dotarła do mnie przed Świętami Bożego Narodzenia i musiała trochę poczekać na to aż zostanie przeczytana i doceniona. Najpierw było dwutygodniowe chorowanie, potem praca, praca i praca. Kiedy już czas się znalazł, chodziłam wokół tej książki, jak wokół świętej krowy. Oczekiwania miałam wielkie i chciałam zacząć i było mi szkoda. Istny dylemat osiołka z dwoma żłobami.

Przyjazny klimat do lektury narodził się wczoraj. Usiadłam, przeczytałam i teraz mam kłopot, jak w ogóle zacząć, stąd te wynurzenia na początku.

Powiem zatem krótko: jestem oczarowana. Wszystkim. Całokształtem.

Tak książka jest niesamowita i magiczna. Chciałabym ją polecić każdemu, choć wiem, że nie wszyscy przecież lubią to samo. I na tym recenzja mogłaby się zakończyć, choć wtedy na miano recenzji w ogóle by nie zasługiwała. Dlatego po kolei.

Ameryka, lata 60 XX wieku. Czas przemian społecznych i obyczajowych. Głównym bohaterem i narratorem powieści jest 12-letni Cory Mackenson, mieszkający niewielkim miasteczku Zephyr w stanie Alabama. Wszystko jest tu przeciętne: ludzie, otoczenie, sposób życia. A jednak świat widziany oczami dorastającego chłopca jest ciekawy, tajemniczy i magiczny. Wszystko przeżywa się głębiej, mocniej i dotkliwiej.

Powieść przedstawia rok z życia Cory'ego, jego rodziny, przyjaciół i mieszkańców Zephyr. Książka podzielona jest na 4 części, a ich tytuły nawiązują do mijających pór roku.

Mamy zatem Cienie Wiosny, kiedy to Cory i jego tata są świadkami tajemniczego wypadku, który położy się ponurym cieniem na dalszym życiu rodziny Mackensonów oraz stanie się zaczątkiem wielu zmian w mieście.

W części drugiej pod tytułem Lato aniołów i diabłów Cory i jego przyjaciele przeżyją wspaniałe wakacje, podczas których będzie im dane poznać różne aspekty życia już nie chłopców, ale dojrzewających młodych mężczyzn. Młodzi bohaterowie przekonają się, że o swoje trzeba walczyć, czasem także pięścią, poznają gorycz porażki i słodycz zwycięstwa. Zakosztują przygody podczas nocnego biwaku w lesie, a dźwięki nowej piosenki Beach Boysów przyniosą do Zephyr echa wielkiego świata, młodzieńczych marzeń o wolności i buncie.

W Płonącej jesieni do Cory'ego zaczną powracać echa wypadku i chłopiec wznowi swoje śledztwo. Pozna również ból straty najbliższego przyjaciela, psa Zbója i będzie się musiał nauczyć, że często miłość polega na tym, że jeśli kogoś kochamy, musimy pozwolić mu odejść.

Zimą nadejdzie Mroźna rzeczywistość, a wraz z nią konieczność realnego spojrzenia na wiele spraw związanych z rodziną, jej bytem, pogarszającym się stanem psychicznym ojca. Cory wejdzie w fazę buntu, po tragicznej śmierci kolegi, a sprawa wypadku sprzed roku wreszcie zostanie rozwiązana. Czy pomyślnie dla głównego bohatera? O tym warto się przekonać samemu.

Książka R. McCammona to mieszanka powieści obyczajowej, sensacyjnej, z elementami horroru i fantasy. Jej największą siłą jest niewątpliwie język, jakim została napisana: prosty, błyskotliwy i bardzo obrazowy. Autor doskonale odmalował klimat tamtych lat, kiedy największym marzeniem nastoletniego chłopca jest nowy, szybki rower, a jedna piosenka boysbandu jest w stanie niemal przekonać całe miasto, (przy pomocy nieco nadgorliwego wielebnego), że jest tworem szatana.

Tym, co mi się bardzo podobało, jest skupienie akcji na życiu miasteczka. Intryga nieustannie przewija się w tle, by w odpowiednim momencie wyjść na jaw, ale nie czyni z Cory'ego genialnego młodocianego detektywa. Chłopiec w jego wieku ma przecież mnóstwo innych spraw na głowie: wyjście do kina z kolegami, odwiedzenie parku atrakcji, pomoc mamie w domowym biznesie wypiekowym, myszkowanie to tu, to tam. Sprawy z zielonym piórkiem, znalezionym na miejscu wypadku, wracają jakby mimochodem, stopniowo przybliżając bohatera do rozwiązania zagadki.

Momenty komiczne przeplatają się z poważnymi, każąc czytelnikowi śmiać się i płakać, a końcowa sentymentalna nuta z lekkim posmakiem dorosłej goryczy jest naprawdę niepowtarzalna i sprawia, że łezka kręci się w oku, tym bardziej wrażliwym.

Gdybym miała szukać porównań do innych dzieł przytoczyłabym tu wczesne powieści S. Kinga lub do kultowego już serialu Cudowne lata. Klimat jest naprawdę unikalny i trudno byłoby w kilku zdaniach go opisać. W tamtych czasach wszystko było takie inne. Myślę, że najlepiej przekonać się o tym samemu i sięgnąć po Magiczne lata. Spodoba się Wam!

Polecam!
0 0
Dodał:
Dodano: 03 II 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 746
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 42 lat
Z nami od: 22 IV 2012

Recenzowana książka

Magiczne Lata



„Magiczne lata” Roberta McCammona to arcydzieło współczesnej literatury, które łączy w sobie kilka gatunków i pozostaje w pamięci na zawsze. To niezapomniana książka, która przenosi czytelnika do krainy młodości, magii i niezwykłych literackich doznań. To jedna z tych pozycji, dzięki której tak bardzo kochamy książki… Zdobywca Bram Stoker Award dla najlepszej powieści roku! Zdobywca World Fant...

Ocena czytelników: 5.83 (głosów: 3)