Nazywam się Lang, Thomas Lang...

Recenzja książki Sprzedawca broni
Nieprzypadkowo jako tytuł recenzji podaję sparafrazowaną, jakże kultową już kwestię Jamesa Bonda. Powieść reklamowana jest bowiem jako sensacyjna historia zręcznie parodiująca ten gatunek. I jest w tym sporo racji, lecz - moim zdaniem nie należy ograniczać się tylko do takich słów.

"Sprzedawca broni" to przede wszystkim świetnie napisana historia - z odpowiednią ilością wątków (autor nie zostawia niedokończonych spraw), dobrze wykreowanymi postaciami (wśród, których prym niewątpliwie wiedzie Thomas) i wartką akcją - bohaterowie co rusz zmieniają strony, odkrywając nowe elementy układanki łączącej się w finale w zgrabną całość. Nawet dane techniczne przewijającej się w fabule broni (którą można by nawet nazwać osobną postacią) nie nudzą, podawane w sposób przystępny, okraszony dozą humoru. A właśnie humor...

Na pewno nie jest on dla wszystkich. Ludzi nieprzyzwyczajonych do ironicznego, angielskiego poczucia humoru sceny mogą po prostu nie śmieszyć. Gagom bliżej bowiem do kontrowersyjnego Monty Pythona (choć ze względu na autora powinnam użyć określenia "Czarnej Żmii" - wszak MP to konkurencja) niż jakże popularnego obecnie stylu "poślizgnąłem się-upadłem-ale to zabawne". Na uwagę zasługuje również podszyte ironią zakończenie. Jakie? Nie zdradzę.

Jedyny minus jaki zauważyłam w tej pozycji dotyczy jej... reklamy. Dodawanie uroczej różowej obwolutki - "hej patrzcie - to napisał dr House", jest moim zdaniem krzywdzące dla tej powieści. Rzecz w tym, że z pewnością obroniłaby się sama na naszym rynku - jest wystarczająco dobra - a tak, wielu potencjalnych czytelników może się z góry zniechęcić odbierając ją jako marną próbę dorobienia się na popularnym serialu*. Niby mała rzecz, a szpeci - pod tym względem minus dla wydawcy.

Znam osoby, które widząc moją reakcję po przeczytaniu książki, nie mogły się nadziwić co ja niby w niej widzę i z czego tak się zaśmiewałam (a fakt faktem, przy lekturze niejednokrotnie wybuchałam głośny śmiechem). Jednak ja, z pełną odpowiedzialnością, polecam tę powieść wszystkim tym, którym niestraszny inteligentny, angielski humor i akcja na miarę porządnej powieści sensacyjnej. Odradzałbym natomiast sięganie po nią tylko ze względu na House'a - tacy czytelnicy mogą się zawieść nie znajdując w niej swojego ukochanego bohatera (sama zaliczam się do grona jego wielbicieli, więc moim celem nie było tu obrażanie kogokolwiek).

Tym, którzy się skuszą, życzę miłej lektury, a tym, którzy już są fanami tej historii (w tym sobie) życzę kolejnych świetnych powieści Hugh Laurie'go oraz zrealizowania planowanej podobno przez Johna Malkovica (zgodnie z notą od wydawcy) dobrej adaptacji filmowej.

*Dopisek dla zgryźliwych - nie można zarzucić autorowi, ze wziął się za pisarstwo niesiony falą sławy dra House'a - "Sprzedawca broni" ukazał się na rynku blisko 8 lat przed serialem.
Dodał:
Dodano: 04 VIII 2009 (ponad 15 lat temu)
Komentarzy: 2
Odsłon: 806
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Dodano: 07 VIII 2009, 14:53:26 (ponad 15 lat temu)
+1 0
Bronisz tej książki całkiem skutecznie:). Jak skończę czytać "Czekoladę" z chęcią się za nią wezmę:)
Dodano: 07 VIII 2009, 15:46:32 (ponad 15 lat temu)
+1 0
@Scatebra no cóż mam nadzieję, że ci się spodoba xD

Autor recenzji

Imię: Sandra
Wiek: 36 lat
Z nami od: 04 V 2009

Recenzowana książka

Sprzedawca broni



Thomas Lang, były żołnierz, obecnie ochroniarz do wynajęcia, dostaje nietypową propozycję - zlecenie zabójstwa. Odmawia. W dodatku usiłuje ostrzec potencjalną ofiarę i niestety przy okazji wplątuje się w aferę rządową na miarę przygód Jamesa Bonda. Tłum szpiegów, agentów i terrorystów. Mnóstwo najnowocześniejszej broni. Komizm językowy i sytuacyjny. Błyskotliwa krytyka społeczeństwa amerykańskiego...

Ocena czytelników: 5.03 (głosów: 27)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5