Prowincja pełna gwiazd

Recenzja książki Prowincja pełna gwiazd
Wiele z nas chce uciec z prowincji. Wstydzimy się małomiasteczkowych poglądów, plotkarstwa, tęsknimy za tym co daje wielkie miasto. Kusi nas anonimowość, sklepy, kina, teatry, większe możliwości osiągnięcia sukcesu i zrobienia kariery. Z pewnością mieszkanie w takich molochach ma swoje dobre strony. Ja jednak podzielam pogląd Pani Katarzyny Enerlich, że nigdzie nie mieszka się tak dobrze, jak na prowincji. Niedawno czytałam „Prowincję pełną marzeń” – powieść, która stanowi początek mazurskiej sagi. Zaciekawiona dalszymi losami Ludmiły Gold i historią tamtych terenów z chęcią sięgnęłam po kolejną część, którą jest „Prowincja pełna gwiazd”.

Jeszcze rok temu Ludmiła mieszkała sama, pracowała w redakcji lokalnej gazety, w której nowy szef wprowadzał restrykcyjne zmiany, poszukiwała miłości i swojego miejsca na ziemi. Teraz ma męża, dziecko i nową pracę, którą wykonuje z zapałem i zaangażowaniem, o jakie nigdy się nie podejrzewała. Z każdym nowym doświadczeniem Ludmiła czuje coraz silniejszy związek z mazurską ziemią, tradycją i kulturą. Nabiera szacunku do wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jednak życie nie odkryło jeszcze przed nią wszystkich swoich kart. Choć przyjdzie jej się zmierzyć z naprawdę ciężkimi problemami, ona jednak, w myśl zasady „co cię nie zabije to cię wzmocni”, prze do przodu pełna wiary w przychylność gwiazd i mądrość przekazaną jej w genach.

„Prowincja pełna gwiazd” to kolejna powieść, po której przeczytaniu ma się ochotę pakować walizki i przeprowadzać na wieś, gdzie czas płynie wolniej, a ludzie żyją bliżej siebie. Za każdej strony bije wielka miłość Autorki do Mazur. Już w pierwszej części sporo było opowieści i historii związanych z tamtym regionem, a w „Prowincji pełnej gwiazd” jest ich jeszcze więcej. Fikcja miesza się z historią i tradycją, co znacznie spowalnia fabułę, ale jednocześnie ją wzbogaca. Pani Enerlich zgrabnie wplata w treść książki wątki, w których podkreśla walory miejscowych poetów i artystów. Delikatnie zwraca też uwagę czytelnika na lokalne wydarzenia, akcje, małe muzea lub inne ciekawe miejsca, które jeszcze bardziej zachęcają do zwiedzenia tamtych stron. Czasem miałam wrażenie, że sama fabuła stanowi jedynie tło do mazurskich opowieści, a nie odwrotnie. W „Prowincji pełnej gwiazd” miesza się kultura polska, niemiecka i żydowska. Tak jakby Autorka chciała nam pokazać, że wszyscy jesteśmy równi, wystarczy jedynie odrobina zrozumienia i szczypta tolerancji. A zdawałoby się, że z tak wybuchowej mieszanki nic dobrego nie może wyniknąć.
Autorka porusza też inne problemy, takie jak choroba i śmierć bliskiej osoby, niedomówienia, brak zaufania w związku, potrzeba samorealizacji, poszukiwanie własnych korzeni i wiele, wiele innych, których nie będę zdradzać. Powieść czytało się trochę jak baśń – piękną, ale nie do końca realną. I jako taka pozostanie w mojej pamięci.

Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Dodał:
Dodano: 02 X 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 235
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 48 lat
Z nami od: 03 VI 2012

Recenzowana książka

Prowincja pełna gwiazd



Prowincja może być miejscem magicznym, pełnym wydarzeń i emocji, gdzie po prostu chce się żyć. Miejscem, w którym zdarza się tysiące spraw, zgodnie z przemianami tego świata, pokornie poddanym porom roku, biegnącym czasem może trochę wolniej, spokojniej, bez korków na ulicach i laptopów na kawiarnianych stolikach... Nad którym świecą te same gwiazdy, to samo słońce, brodzą w błękicie te same chmur...

Ocena czytelników: 4.75 (głosów: 4)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5