staroislandzka baśń

Recenzja książki Skugga Baldur. Opowieść Islandzka
"Baldur to imię boga światła w nordyckiej mitologii, Skugga znaczy cień. Istnieje też w islandzkiej mitologii stworzenie, które nazywa się Skugga Baldur, pół kot, pół lisica, dziki stwór, którego ludzie się boją."*

Islandia, styczeń roku 1883. Wielebny Baldur Skuggason, pastor surowy i skąpy, wdowiec bezdzietny stanowczo nietolerujący osób ułomnych, bierze strzelbę, sakwę nabojów i wyrusza w góry śladem lisicy. Oddaje strzał, wywołując lawinę. Dzień wcześniej wyprawiany jest pogrzeb Syreny Jonsdottir zwanej Abbą, młodej kobiety niewiadomego pochodzenia, upośledzonej umysłowo.

17 kwietnia roku 1868. Na mieliźnie przy Cyplu Złamanych Haczyków pojawia się statek bez załogi, skrywający pod swymi pokładami beczki tranu i skrępowaną łańcuchami kilkunastoletnią dziewczynę, przypominającą wystraszone zwierzę. W czerwcu tegoż samego roku do Islandii przybywa Fryderyk F. Fridjonsson, młody zielarz, mający uporządkować gospodarstwo po zmarłych rodzicach. Przypadkowe spotkanie z upośledzoną dziewczyną zmienia jego plany.

23 marca roku 1883 Fryderyk pisze list do swego przyjaciela, wspominając niedawne wydarzenia z Doliny i kilka faktów z przeszłości, które udało mu się ustalić.

"Znalazłem kiedyś stare zdjęcie człowieka stojącego na niewielkim wzgórzu przed szeregiem małych domów. Absolutnie elegancki, wyprasowana koszula, marynarka, pieczołowicie zakręcony wąs. Pomyślałem: 'To jest zły Islandczyk, który znajduje się na pięknej ziemi'. Pomyślałem: 'Takiego bohatera szukam', a potem: 'O mój Boże, on musi być księdzem'. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że chcę napisać książkę, która byłaby mieszanką kontrastów."*

Taka właśnie jest ta książka, jest ową mieszanką kontrastów. Jest powieścią, która przechodzi miejscami w poezję. Opowiada o wydarzeniach sprzed ponad stu lat, a jednocześnie zdaje się być bardzo aktualna. Miesza realizm z magią, nawiązując do starych mitów. W jednej chwili nie wiemy już, czy uwięziony pod lawiną Baldur autentycznie rozmawia z lisicą, czy może tylko postradał zmysły. "Skugga Baldur. Opowieść islandzka" jest niczym piękna baśń osadzona w krainie lodu i śniegu, w której od pierwszej chwili mocno uderza kontrast między chłodem krajobrazu a rudością lisicy. Warta przeczytania.

* za: Sjón, Ksiądz, który wierzy w materializm, rozm. Marta Strzelecka, w: "Wysokie Obcasy" z dnia 20.07.2009
Dodał:
Dodano: 26 I 2010 (ponad 14 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 647
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Agnieszka
Wiek: 35 lat
Z nami od: 16 XII 2009

Recenzowana książka

Skugga Baldur. Opowieść Islandzka



Do wybrzeży Islandii przypływa statek widmo. Na jego pokładzie nie ma żywej duszy – tylko beczki pełne najlepszego tranu. Coś się jednak rusza na najniższym pokładzie… Student medycyny wraca na rodzinną Islandię przejąć domostwo po zmarłych rodzicach. Nie zamierza długo zabawić. Ale uśmiech upośledzonej Abby odmienia jego plany… Wóz z trumną odjeżdża spod domu Fryderyka Zielarza – wkrótce odbędzie...

Ocena czytelników: 4.5 (głosów: 2)