Dwie wróżki to zbyt wiele

Recenzja książki Czary w małym miasteczku
Psychomachia, walka dobra ze złem – to tematy, które od wieków poruszane są w światowej literaturze. Okraszone najczęściej zmyślną fabułą, bohaterami wplątanymi w nieraz skrajnie trudne sytuacje, przyciągają rzesze czytelników, chcących po raz kolejny usłyszeć historię odwiecznego zwycięstwa dobra nad złem. Pragną oni w ten sposób zaczarować rzeczywistość, utwierdzić się w przekonaniu, że światem rządzi sprawiedliwość, a ferowanie wyrokami leży jedynie z gestii sprawiedliwego i, co najważniejsze, miłosiernego Boga.

Historią walki ze złem postanowiła uwieść swoich czytelników także jedna z polskich autorek – Marta Stefaniak. Urodzona i wychowana na Podkarpaciu pisarka, ukończyła studia matematyczne, by teraz z tak ważną w tym kierunku precyzją i dokładnością uderzać w gusta swojego odbiorcy.

Przedmiotem jej opowieści silosy pewnego cichego i prowincjonalnego miasteczka, którego mieszkańcy wiodą spokojne, choć skromne życie. Ich rzeczywistość określana jest przez liczne problemy dnia codziennego, małe tragedie i troski boleśnie dotykające ich na każdym kroku. Bohaterowie ci niczym nie różnią się od osób zamieszkujących inne przeciętne miasta – w pogoni za lepszym życiem wikłają się w nie do końca czyste interesy, zatracają wartości, nie potrafią obronić się przed innymi, toną w długach, uciekają w nałogi, zapominają czym jest szczęśliwe życie rodzinne, a zamiast tego każdego dnia wracają do krainy cierpienia, którą sami sobie wytworzyli. Wielu z nich ucieka się do eskapizmu realizowanego na wiele różnych sposobów, każdy jednak ma ten sam cel – chce uciec w lepszą rzeczywistość, w świat, którym rządziliby oni sami, według własnego uznania i według własnych praw.

Banalne, skądinąd, życie mieszkańców zmienia się wraz z przybyciem do miasteczka pewnej niepozornej staruszki obciętej na pazia, przemierzającej świat w charakterystycznym ubiorze – długiej spódnicy i sportowych adidasach. Jej przyjazd staje się początkiem szeregu zmian, a każde jej pojawienie się przypomina swoim działaniem efekt motyla. Życie mieszkańców z dnia na dzień staje się lepsze. Bohaterowie żyją uczciwiej, rozpoczynają kolosalne zmiany w swoim życiu, decydują się na odważne kroki zawodowe, zaczynają wykorzystywać swoje talenty, doceniać rodziny, odnosić się do siebie z miłością i życzliwością. Miasteczko odżywa i nikt nawet nie przypuszcza, że za tym wszystkim stoi niepozorna staruszka…
Niestety, każda bajka ma również swój szwarccharakter, tak też i Czary w małym miasteczku mają obok dobrej wróżki, także i tę złą, która niczym cień podążą za dobrem, starając się zdusić je w zarodku lub też – jeszcze lepiej – zniszczyć je, gdy wszyscy zdążyli się już do niego przyzwyczaić.
Życie mieszkańców wraz z jej przybyciem po raz kolejny się zmienia. Nie wraca na stare tory, lecz po zakosztowaniu dobra, staje się jeszcze gorsze i boleśniejsze. Bohaterowie wracają do zapomnianych już przyzwyczajeń, po raz kolejny decydują się na zło, czym bezpowrotnie tracą błogosławieństwo jakim zostali wcześniej obdarzeni.
A dobro po raz kolejny stoczy walkę ze złem…

Jak określić tę historię? To baśń dla dorosłych, ostrzegająca przed, tym jak łatwo można wszystko stracić, a jak wiele korzyści przynosi zwyczajna codzienna ludzka życzliwość i chęć niesienia pomocy. Autorka przypomina o tym, że każdy z nas posiada talenty, które niewykorzystane marnują się, a które mogłyby okazać się wielkim darem nie tylko dla nas, ale także dla otaczających nas ludzi.

Czego więc, w moich oczach, tej krótkiej powieści brakuje? Wyjaśnienia. Nie wiadomo kim są, po co przybywają, co je skłóciło i o co walczą dwie wróżki. Niedopowiedzenia najczęściej są jedynie otwartym polem dla wyobraźni, w tym jednak przypadku frustrują i, niestety, sprawiają, że historia ta traci na spójności. Wydaje się, że upleciona została z dwu niedokończonych opowieści, które nierozerwalnie się ze sobą łączą, a które jednak nie zostały opowiedziane. Co gorsza, tego czego brakuje, nie da się dopowiedzieć w kontynuacji. Brakuje tutaj prequela i to niestety rzutuje na całość. Czary w małym miasteczku sprawiają wrażenie dobrej kontynuacji pierwszej części, która niestety nigdy nie zaistniała. A szkoda.

Historia piękna, lekka w odbiorze – tradycyjna baśń z morałem – jednak, gdzie tu sens, jeśli brakuje czegoś fundamentalnego?

http://shczooreczek.blogspot.com/2012/07/czary-w-maym-miaste...
Dodał:
Dodano: 21 VII 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 236
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ania
Wiek: 33 lat
Z nami od: 14 VIII 2009

Recenzowana książka

Czary w małym miasteczku



Powieść zbyt realistyczna, by była magiczna, i zbyt magiczna, by była realistyczna. Mieszkańcy cichego, niewielkiego miasta na prowincji pozornie wiodą spokojne życie. W rzeczywistości borykają się z mniej lub bardziej skrywanymi problemami. Niektórzy z nich wikłają się w brudne interesy, inni nie potrafią się bronić przed prześladowaniem, a jeszcze inni muszą zmagać się ze wstydliwymi, domowy...

Ocena czytelników: 3.3 (głosów: 5)
Autor recenzji ocenił książkę na: 3.0