"Bastion" Stephena Kinga to niesłychanie klarowna, napisana z rozmachem ponad tysiącstronicowa powieść.
Autor posiada nieprzeciętny warsztat literacki, operuje językiem jak mistrz. Ciągle miałem wrażenie że jestem obserwatorem setek przeróżnych scen, dokładnie (ale bez zbędnego balastu słownego) nakreślonych przez pisarza.
Król horroru nie pozwalał odpocząć mym nerwom, przyznaję że bardzo często się bałem.
Postaci są tu także setki, ich osobowość poznajemy poprzez to jak reagują na przeróżne sytuacje. Dane nam jest przypatrzyć się także ich przeszłości, losowi kształtującemu te, raczej złe charaktery.
King przedstawia apokaliptyczną wizję jednego z możliwych końców życia człowieka na ziemi.
W "Bastionie" jest to pandemia, wywołana wirusem który jak pech chciał, wydostał się z wojskowego laboratorium w Kalifornii.
Autor celnie opisuje relacje międzyludzkie, szczególnie rodzinne. Widzi w nas jednak prawie samo zło, z czym się nie zgadzam. Znów dużo pisze o naszych nałogach, muzyce, wierze, samochodach i wielu innych tematach. Jego spostrzeżenia są celne a przemyślenia głębokie.
Widać tu po raz kolejny że King uwielbia swój kraj, gdyż akcja powieści toczy się w wielu Stanach Ameryki Północnej, a nie na całym Świecie.
Polecam tę powieść, nie będziecie się nudzić. Stawiam 8/10.
tytuł oryginalny: The Stand
rok wydania: 1990
wydanie polskie: 2000
stron: 1088
Przerażająca wizja opustoszałego świata, obraz apokalipsy.
Supernowoczesna broń biologiczna przynosi całkowitą zagładę. Bez wybuchów, bez terrorystycznych ataków, bez zapowiedzi - ludzkość umiera.
Zaczyna się niewinnie, od zwykłego przeziębienia. Ktoś kichnął, ktoś umarł i nagle Ziemia stała się masowym grobem.
Ni...