Poznajcie Phoebe Green, lat 22, która w firmie architektonicznej ojca zajmuje wysokie stanowisko i projektuje hotel dla strategicznego klienta. Nie wiem, kiedy skończyła studia i zdobyła doświadczenie zawodowe. W dodatku zachowuje się jak nastolatka, której tylko w głowie imprezy. Regularnie piszą o niej w brukowcach. Jej język pozostawia wiele do życzenia. Klnie jak szewc, jest złośliwa i ordynarna. Postać bardzo niedopracowana, momentami przerysowana i melodramatyczna. Niewiele lepiej prezentuje się jej sekretarka i przyjaciółka w jednym. Dziwna ta przyjaźń z fochami w pracy. Dylana ceniłam za profesjonalizm. Ochroniarz niby ma klasę, ale tylko w pracy, gdyż poza nią jego zachowanie i słownictwo bywa ordynarne i kłóci się z jego wizerunkiem oraz pozycją. Jego relacja z Phoebe opiera się tak naprawdę na fascynacji wyglądem. Gdzie tu miłość? Gdzie chemia? Za to koledzy Dylana po fachu i przyjaciele dają się lubić. Widać, jak silne więzy ich łączą, jak dobrze się znają, jak bardzo im na sobie zależy. Momentami żartują z biednego kolegi.
Nie oczekiwałam wiele od powieści oprócz miłego spędzenia czasu. Tymczasem było ciężko, książkę czytałam na raty. Zawiodłam się, choć początek był obiecujący i intrygujący, a fabuła miała potencjał. W powieści łączącej romans z erotykiem jest wiele nieścisłości i niewiarygodnych sytuacji, kilka absurdów, postacie niedopracowane, płytkie relacje między nimi, sztuczne i drętwe dialogi, a sceny erotyczne bez polotu i nudne. Do tego styl potoczny do bólu i język nad wyraz soczysty i dosadny. Miałam też problem z narracją pierwszoosobową. Niby naprzemienna, lecz Dylana niewiele.
Jedyny plus to wątek kryminalny. Adorator-stalker i jego anonimy z pogróżkami nadawały akcji rumieńców i tempa. Coś ciekawego się działo. Momentami było niebezpiecznie. Gdy wątek został ciekawie zakończony, zrobiło się mdło, przewidywalnie. Zakończenie oczywiste, za to w epilogu autorka rozciągnęła czas fabularny do granic możliwości.
Nie przekonałam się do "Prywatnego ochroniarza", gdyż powieść jest niedopracowana pod wieloma względami. Nie wywołała ona u mnie pozytywnych emocji, raczej irytację, że takie książki są wydawane. Wiem, że powieść znajdzie swoje zwolenniczki, ale ja do nich nie należę.