Zbiór Miłości Niechcianych

Recenzja książki Zbiór miłości niechcianych
Oliwia jest młodą, piękną i pewną siebie kobietą. Otaczają ją wierni przyjaciele, ona sama jest redaktorką jednego z plotkarskich pisemek. Praca ta może nie jest specjalnie ambitna, ale pozwala jej żyć dostatnio, a w dzisiejszych czasach to właśnie liczy się najbardziej. Ma właściwie wszystko - poza miłością. Kiedy jej małżeństwo rozpada się zanim zdążyło się na dobre rozpocząć, kobieta rusza na poszukiwania nowego partnera, tym razem tego jedynego, idealnego. Bardzo szybko przekonuje się, że nie jest to łatwe zadanie...

Alternatywna wersja powyższego opisu: niestabilna psychicznie i pustogłowa baba na własne życzenie pakuje się w popieprzone związki z równie niestabilnymi facetami, po czym wypłakuje się przyjaciółkom w najdroższych knajpach Warszawy. Wiecie co? Nie chce mi się pisać tej recenzji. Zawsze chciałam oglądnąć słynny "Seks w Wielkim Mieście" ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać, więc gdy usłyszałam, że ta książka jest reklamowana jako polska wersja kultowego serialu, sięgnęłam po nią bez wahania. I nie pamiętam już kiedy aż tak bardzo żałowałam czasu zmarnowanego na lekturę. Dlatego mimo wszystko postaram się skupić i sklecić coś sensownego, żeby przestrzec Was przed popełnieniem tego samego błędu.

Po pierwsze bohaterowie. Są totalnie oderwani od rzeczywistości. A do tego są skończonymi idiotami. Przykład: facet bierze ślub, w noc poślubną wyrzuca żonę z łóżka, odwołuje podróż poślubną bo niby nie mają kasy, sam cichaczem leci na Karaiby czy inne Bora-Bora z jakąś plastikową gówniarą, wrzuca ich wspólne zdjęcia na Instagram i się dziwi, że żona się dowiedziała i go zostawiła. No fajnie gość ma. Przykład drugi: wszyscy mogą dowolnie przychodzić i wychodzić z pracy i zawsze mają czas się spotkać w barze, zawsze też mają pieniądze by co chwilę balować przez całą noc w miejscu, gdzie najtańszy drink kosztuje pół stówy, choć zarabiają dwa tysiaczki na rękę, jak sami mówią. Na sylwestra w modnej knajpie za tysiaczki cztery też ich oczywiście stać. Przykład trzeci: zachowanie głównej bohaterki, która prowadzi po alkoholu, nie zabezpiecza się w żaden sposób mimo posiadania innego partnera co tydzień, a do tego ma tendencję do pozwalania by kompletnie obcy facet pakował ją do samochodu i wywoził w głuszę.

Główna bohaterka to z resztą osobny temat. Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo mnie irytowała. Typowa, pustogłowa lala z plastikowymi ustami (co sama przyznała). Po jednym cmoknięciu już się zakochuje i planuje długoletni związek z nowym facetem, choć od ostatniego rozstania i złamanego serca minął tydzień, co kwadrans płynnie przechodzi od krzyczenia "a to cham!!!" do stanu głębokiego zakochania i z powrotem, uparcie wraca do zdradzającego ją, żonatego (!) gościa, a potem ma pretensje, że znowu ją zdradził (z żoną!) do całego świata - tylko nie do siebie. Pół książki to opisy jej ubrań - i nie chodzi o to jak te ubrania wyglądają, tylko co jest napisane na metce. A wiecie jak ocenia facetów? Oto cytat, aż go zapisałam: "Nie będę mu wozić dupy! Co to za facet, który nie ma auta?!". No pustogłowie i tyle.

Można powiedzieć, że dużo się tu dzieje, problem jednak w tym, że dzieje się w kółko to samo. To jedna historia opowiedziana 5 razy. I 5 razy ten sam proces histerycznego zakochiwania się przerywany napadami szału, że facet nie dzwoni, a potem 5 razy to samo odreagowywanie nieudanego związku w knajpie. I 5 razy zero wyciągniętych wniosków. Wszystko to opisanie z wdziękiem godnym nosorożca. Proste, toporne zdania, błędy stylistyczne, bardzo słaby warsztat. Aż dziw bierze, że autorka pracuje jako dziennikarka i tak kompletnie nie potrafi pisać. Najwyraźniej rubryki plotkarskie w SuperExpressie i Polo TV to nie najlepsi nauczyciele dziennikarskiego fachu.

Mam wrażenie, że ta książka to wielki chaos, że autorka dyktowała ją komuś krzycząc do telefonu podczas biegu do najbliższej stacji metra. W czasie huraganu. Może nawet w czasie inwazji obcych. Mnóstwo jest tu błędów w stylu: bohaterka dzwoni do przyjaciółki, wymieniają pozdrowienia i nagle jedna odwraca się i patrzy na drugą. Oj, ktoś kompletnie nie myślał co pisze. Nie wspomnę już o dziesiątkach literówek. Ale muszę przyznać, że książka ma jedną zaletę. Znaczącą. Jest krótka i nie trzeba się z nią zbyt długo męczyć. Innych plusów nie widzę.

Nawet nie będę tej recenzji podsumowywać. Wszystko już powinno być jasne. Serdecznie nie polecam.

Książkę odebrałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.
Dodał:
Dodano: 24 XI 2019 (ponad 4 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 108
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 35 lat
Z nami od: 06 XI 2018

Recenzowana książka

Zbiór miłości niechcianych



Pierwsza część powieści o życiu pewnej warszawskiej singielki. Oliwia, redaktorka popularnego dziennika ma wszystko, czego młoda kobieta może pragnąć. Jest piękna, ma wspaniałych przyjaciół, karierę i wysokie zarobki, które pozwalają jej bawić się w najlepszych warszawskich klubach. Nie ma jednak jednej rzeczy, której pragnie najbardziej – miłości... W poszukiwaniu szczęścia nie poprzestanie na...

Ocena czytelników: - (głosów: 0)