Angielska prowincja, teoretycznie spokojna, ale ...

Oglądałam film nakręcony na podstawie tej powieści. Był dobry. Książka okazała się zupełnie inna w odbiorze. Doskonały przekład Ewy Kołaczkowskiej świetnie oddaje charakter dawnej angielskiej wsi a zwłaszcza mowę jej mieszkańców. Wspaniałe są ich rozmowy a zwłaszcza rozważania filozoficzne i spostrzeżenia wygłaszane prostym językiem, nie tym literackim, poprawnym, ale tym dosadnym "soczystym", choć nie wulgarnym. Autor przedstawił tu całą galerię postaci typowych dla angielskiej prowincji - duchowny, nauczycielka, miejscowi bogacze i chłopi. Różnią się zachowaniem, strojem no i tą mową! Postacie nie są wolne od ludzkich słabości, nie są ideałami, ulegają pokusom, ale starają się walczyć z nimi. Na swój sposób. Pojawienie się we wsi młodej, pięknej nauczycielki powoduje zamęt w spokojnym do tej pory życiu mieszkańców. Młoda kobieta podoba się pastorowi, miejscowemu bogaczowi i młodemu, biednemu Dickowi - członkowi kościelnego zespołu muzykantów. Ojciec dziewczyny nalega żeby wybrała zamożnego człowieka. Następuje również konflikt między pastorem a zespołem - duchowny chce zastąpić ich chór mechanicznym instrumentem. Chłopi uważają to za sprzeniewierzenie się tradycji. Jak potoczyły się losy zespołu i kogo wybrała Fancy dowiemy się z powieści. Książka może się bardzo podobać, zwłaszcza wielbicielom literatury angielskiej. Mnie się bardzo podobała.