START zamknięty Konkurs: Klaps - Christos Tsiolkas

BARMAN2005 | Utworzono: 19 III 2012, 18:20:45 (ponad 12 lat temu)
Wydawnictwo Replika jest sponsorem nagrody: "Klaps" - Christos Tsiolkas.

Więcej informacji o książce:
http://www.webook.pl/b-38220,Klaps.html

Zasady konkursu:
- Do wygrania są 2 egzemplarze książki: "Klaps" - Christos Tsiolkas.
- Temat konkursu: Klaps. Czy bicie dzieci to Twoim zdaniem właściwa metoda wychowawcza? Jaki może to mieć wpływ na ich życie emocjonalne, poczucie swojej wartości, samoocenę? Czy Twoje poglądy na wychowanie dzieci poprzez kary fizyczne są zgodne czy odmienne od poglądów Twoich rodziców? Czy sposób w jaki zostałeś wychowany ukształtował Cię zgodnie z ich wolą?
- Konkurs trwa od 19.03.2012 do 14.04.2012 włącznie.
- W konkursie mogą brać udział tylko osoby mieszkające na terenie Polski.
- Po wyłonieniu laureatów otrzymają oni email o wygranej. Jeśli w ciągu 5 dni laureat nie potwierdzi chęci odebrania nagrody przepada ona na rzecz innej osoby.
Odp: 115, Odsłon: 67634, Ostatni post: ponad 12 lat temu przez BARMAN2005

Odpowiedzi do tematu

< 1 2 3 4 5 6 7 8  > | Wszystkich odpowiedzi: 115

plisia | 20 III 2012, 13:52:27 (ponad 12 lat temu) +5 -4 | 16#
Przemoc nigdy nie będzie właściwym rozwiązaniem. Szczęśliwy dom, to dom pełen miłości i radości. Nie ma w nim miejsca na agresję, która jest jedynie oznaką słabości dorosłego.

Moje wspomnienia z dzieciństwa są jednymi z najpiękniejszych. Nie było sytuacji, w której moi rodzice stracili nad sobą panowanie, a przecież wiadomym jest, że dzieci bywają niesforne. Z domu wyniosłam skuteczne metody radzenia sobie z problemami, ponieważ moi rodzice byli świetnymi mediatorami. Kiedy coś przeskrobałam, rodzice tłumaczyli mi co zrobiłam źle i jak w takiej sytuacji należałoby postąpić, aby naprawić wyrządzoną szkodę. Dzięki metodom wychowawczym moich rodziców wyrosłam na dziewczynę, której zależy na tym, aby poważnie podchodzić do wyznaczonych sobie celów. Nie odkładam pracy na ostatnią chwilę i nie awanturuję się, kiedy coś idzie nie po mojej myśli. Mogę być wdzięczna swojej mamie za to, że nauczyła mnie opanowania i szacunku dla drugiego człowieka. Jets dla mnie prawdziwym autorytetem. Uważam, że sposoby wychowawcze moich rodziców były znacznie skuteczniejsze niż gdyby mieli stosować klapsy bądź tyranizować mnie w jakiś inny sposób, ponieważ za każdym razem, kiedy zrobiłam coś złego, bardzo źle się z tym czułam. Dzięki nim jestem wrażliwa na niesprawiedliwość i zło, którego dopuszczają się ludzie.

Małe dzieci często nie rozumieją, że robią coś źle. Karanie malucha przemocą jest według mnie niedopuszczalne. Zamiast tego proponuję jeszcze więcej miłości, trochę zrozumienia i konsekwentnego potępiania nieodpowiedniego zachowania cywilizowanymi metodami. W końcu wychowywanie dziecka to ciężka praca, przekonałam się o tym, kiedy w naszej rodzinie pojawił się jej nowy członek.
(wypowiedź modyfikowana: 20 III 2012, 13:57:30)
czarownica | 20 III 2012, 18:50:35 (ponad 12 lat temu) +4 -6 | 17#
@mentikk - nie zgodzę się z tobą. Takie uderzenia ścierką były znakiem, że przesadzam. Ogólnie i tak, nic to nie dało, bo nadal jestem osobą jak, to powiadają pyskatą.
Ja gdy mieszkałam jeszcze z ojcem dostałam od niego raz i bardzo długo miałam żal do niego. Nigdy więcej nie dostałam. Bicie, a nawet lekki klaps nie jest dobry.
Ja wychowuje dwoje dzieci bez klapsów. Nie są bite ani prze ze mnie, ani przez mojego męża. Oczywiście są kary np. zakaz siedzenia przed komputerem itp, ale moje dzieci są grzeczne, na ogół posłuszne w szkole nie sprawiają jako takich kłopotów. Tak więc bicie nie jest mi potrzebne.
Wspominasz o dzieciach wychowywanych bezstresowo, ale takie wychowanie nie jest jednakowe w każdym domu. Niestety obecnie są czasy takie, a nie inne i trzeba więcej czasu poświęcać pracy, a nie rodzinie, dlatego w jednym domu tłumaczy się co wolno, a co nie, a w drugim dla świętego spokoju zgadza się na zachcianki dziecka. Bardzo często dzieci wychowywane przez dziadków są buntownicze. Ja na szczęście mogę poświęcić dość dużo czasu moim pociechom.
Wspominając jeszcze o niepotrzebnych klapsach, dzieci nie poprawiają się przez nie lecz jeszcze bardziej stają się zawzięte, uparte i mściwe.
katherine | 20 III 2012, 19:46:54 (ponad 12 lat temu) +4 -6 | 18#
Bicie dzieci nie jest metodą wychowawczą. To tylko sposób rodziców na wyładowanie swoich frustracji i złości skumulowanej przez złe zachowanie dziecka. Co by czuł dorosły człowiek gdyby za jakieś przewiny dostał porządnego klapsa? Pewnie zacząłby się oburzać, krzyczeć, że to narusza jego godność osobistą. A czy bicie dzieci nie narusza ich godności? Oczywiście, że tak! Z tą tylko różnicą, że dzieci nie mogą się bronić bo dostaną kolejnego klapsa za to, że pyskują. I co takie dziecko czuje, gdy ktoś je bije? Zwłaszcza jeśli robi to osoba najbliższa jego sercu, czyli rodzic? Czuje, że zawiodło, że nie jest warte miłości. Że nie należy ufać ludziom bo gdy tylko popełnią błąd to odwrócą się od niego. A wiadomo, że człowiek zawsze popełnia błędy, nie da się tego uniknąć. Takie dziecko czuje się zaszufladkowane, rodzice przywdziewają mu tak zwaną maskę Gombrowiczowską, maskę niegrzecznego dziecka. Wtedy czuje ono rezygnację i nie ma siły udowadniać, że jest inaczej. Skoro już tak mnie widzą to po co to zmieniać? W ten sposób tworzy się zamknięty krąg. W dorosłym życiu takie dzieci mogą powielać zachowania rodziców i bić z kolei swoje dzieci według zasady, że ,, mi tak robiono i jakoś wyrosłem na człowieka". Bicie może wywoływać również agresję u tych dzieci, co może się z kolei okazać niebezpieczne w dorosłym życiu, mogą mieć problemy z jej poskromieniem, nieumiejętnością wyładowania jej. Moi rodzice nigdy nie podnieśli na mnie ręki dlatego też nie wyobrażam sobie bić swoje dzieci w przyszłości. Sposobem na rozwiązywanie problemów była rozmowa czy inne kary, np. musiałam naprawić to co zepsułam lub brak słodyczy. Tego typu rzeczy nie oddziałują na samoocenę, dziecko wie że nabroiło i musi ponieść konsekwencje. Jednak podnoszenie ręki na dzieci jest naruszeniem ich praw i godności, nie nauczy ich niczego, a raczej pogorszy sytuację.
mentikk | 21 III 2012, 03:05:06 (ponad 12 lat temu) +5 -8 | 19#
@aczkolwiek nie twierdzę i nigdy nie twierdziłem, że klaps jest sposobem jedynym. Twierdzę, że jest ostatecznym. Różnica jest zasadnicza
Klaps nie jest biciem. Bicie to wtedy, kiedy rodzic bije (ręką czy też innym przyrządem) powodując u dziecka ból ponad jego siły i/lub zostawiając widoczne znaki na ciele. Klaps jest trzepnięciem w pupę, które ma dziecku uświadomić, że robi źle.

@czarownica wytłumacz mi czym się różni uderzenie ścierką od klapsa? Było przywoływanym w tym wątku kilkakrotnie fizycznym naruszeniem osobistym. Tak samo jest z klapsem. Różnica jest taka, że Ty dostałaś lekkie smagnięcie ścierką, a ja ręką. I to wszystko! Ja nie nawołuję tutaj do na****lania dziecka jak worka treningowego, czy sprawdzania wytrzymałości jego kości.

@katherine raz jeszcze i Tobie wyjaśnię - klaps a bicie jest różnicą. Tłumacząc w sposób banalny - biją się chłopaki na stadionach, zadymach, na ringach itp. Jeśli w Twoim mniemaniu klaps wyrządza dziecku podobną krzywdę fizyczną, to też bym się bał Twoich klapsów.
Ponadto u Gombrowicza były gęby, nie maski Tak coś mi świta w pamięci polekturowskiej ;]


A teraz do ogółu. Tworzycie tutaj teorie, że dziecko strasznie filozoficznie analizuje otrzymanego klapsa "jestem niekochane", "osoba która ma mnie kochać i wspierać zawiodła mnie", "jak to się stało, że jestem nic nie wartym człowiekiem".
Do ciężkiej chol*ry - dziecko nie jest na tyle rozwinięte intelektualnie, żeby nawet pomyśleć o wyciąganiu takich wniosków. To są pierdoły wymyślane przez znudzonych psychologów (dziecięcych), którzy muszą napisać nową książkę "O sposobie wychowania dziecka w celu uniknięcia alkoholizmu w wieku lat 40stu". A teraz sami sobie odpowiedzcie - czy Ty ( i Ty, i Ty też ) odbierałeś/aś karę w wieku lat 6 jako wyraz braku miłości, zaufania, naruszenia własnej godności? Klaps był po prostu karą za złe zachowanie i dla mnie oznaczał, że zrobiłem coś źle, czego nie wolno mi powtórzyć.
Ktoś tutaj nadmienił, że dorośli nie są karani w taki sposób, bo jak to możliwe, żeby ktoś dorosłego uderzył. Po pierwsze to radzę się zastanowić, bo czasem bywa i tak, że jeżeli ktoś podpada raz, drugi, piąty i n-ty to też dostaje tzw. wpier*ol od innych. Po drugie dorośli ludzie żyją na nieco innych zasadach - nie są wychowywani przez rodziców. Żyją w dorosłym społeczeństwie i ich błędy są karane w innych nazwijmy to instancjach. W pracy za błędy dostaje się opierdziel, nagany czy potrącenia z wypłaty. Ostatecznie zwolnienia. W kategorii finansowej nasze błędy powodują ich narastanie, windykację, pogłębianie się długów itp, itd. Towarzysko.... zależnie od sytuacji można dostać tak zwanego "plaskacza", zostać wykluczonym z grupy towarzyskiej, czy też być wyszydzanym przez znajomych na każdym kroku.

Again - jestem za klapsem (w uzasadnionych sytuacjach, zbyt poważnym przekroczeniu przez dziecko granic i jako ostateczność) ale przeciwko biciu. I na prawdę...weźcie się ludzie zastanówcie czym jest klaps a czym bicie, bo różnica jest tak drastyczna jak między piaskownicą a plażą, albo między kałużą a morzem. Bo póki co to z Waszych tekstów wynika, że jeśli koleżanka da mi pstryczka w nos to powinienem ją oskarżyć o naruszenie moich granic nietykalności fizycznej.
aczkolwiek | 21 III 2012, 07:18:39 (ponad 12 lat temu) +3 -11 | 20#
No tak @mentikk, psychologom rozwojowym się nudzi, a Tobie prawda o rozwoju dziecka została po prostu objawiona! Wybacz moją ignorancję...
arie | 21 III 2012, 10:56:51 (ponad 12 lat temu) +2 -10 | 21#
Poczytałam sobie wypowiedzi poprzedników i zauważyłam tendencję: klaps jako środek wychowawczy kontra bezstresowe wychowanie. Istnieje przecież trzecia opcja. Kary nie muszą być fizyczne.

To ciągle jest ogólnik, a uogólnianie jest moim zdaniem bardzo negatywnym zjawiskiem. Świat nie jest czarno-biały. Nie jest też idealny i nigdy nie będzie. Patologie istniały, istnieją i istnieć będą. Być może zmieni się trochę ich forma, treść pozostanie. Jesteśmy tylko ludźmi i, jako jedyne istoty na świecie rozumiejące idee dobra i zła, jesteśmy wyłącznym źródłem i jednego, i drugiego (kwestię istnienia bądź nieistnienia Boga i diabła pozostawmy sobie na inny raz).

Dyskutujemy tutaj o idei tak zwanego "klapsa", temat-rzeka o którym napisano już tyle, że mózg boli na samą myśl. Wałkujemy to ciasto i wałkujemy, tak naprawdę nie ma nowych argumentów i robi się nudno. Na samym początku postawmy więc sprawę jasno: nie dla klapsa. Kropka.

Teraz, gdy mamy to już za sobą, możemy przejść do właściwej dyskusji - z trochę innej strony.
Po pierwsze - problem społecznej akceptowalności klapsa, kontra brak tej akceptowalności. Zauważyłam, że ludzie dzielą się na dwa obozy (co widać również na tym forum):
- pierwszy: klaps to nie to samo co bicie i jest akceptowalną formą wychowawczą;
- drugi: klaps jest biciem i jest zawsze zły.

Zgadzam się z oboma stanowiskami, po trochu. Uważam, że klaps to nie jest to samo, co "bicie". Jest spora grupa ludzi, która sądzi przeciwnie z pasją fanatyków religijnych. Widziałam, jak ten pogląd wyrządzał ludziom, zarówno dzieciom jak i ich rodzicom, krzywdę. Jak już wspomniałam, rozważanie rzeczy w kontekście czerni i bieli uważam za zło samo w sobie. Jest to hipokryzja i wysublimowana forma chowania głowy w piasek - jeśli coś jest "czarne" to jest "złe" we wszystkich tego aspektach, jeśli "białe", jest dobre, koniec problemu.

Jeśli chodzi o problem "klapsa", jesteśmy ofiarami społecznej paranoi. Widziałam dzieci , które, aby osiągnąć jakiś cel, szantażowały swoich rodziców - również takich, którzy nigdy nie podnieśli na swoje potomstwo ręki - że zadzwonią na policje i powiedzą, że mama/tata je bije. Widziałam dziewięciolatków, które miały sprawę w sądzie, ponieważ rzuciły w koleżankę/kolegę śliwką. Widziałam nauczycieli, szkolnych pedagogów i psychologów, którzy robili z życia swoich wychowanków i ich rodziców piekło, ponieważ za żadne skarby świata nie chcieli uwierzyć, że dziecko naprawdę wpadło na drzwi, lub też zaczynali działać zanim się rozeznali w sytuacji. To krzywdzi rodzinę, wypacza relację między dzieckiem i rodzicami, pozbawia dorosłych autorytetu, zostawia głęboki psychologiczny ślad, często gorszy, niż "klaps" (którego, tak na marginesie, w opisanych powyżej sytuacjach, nie było). Jak to mówią, nadgorliwość gorsza od faszyzmu.

Co nie znaczy, że klaps powinien być społecznie akceptowalny i że nie powinniśmy reagować widząc ślady przemocy. Róbmy to jednak z głową. Weźmy pod uwagę fakt, że gdyby skazać wszystkich rodziców, którzy kiedykolwiek nie wytrzymali nerwowo i dali swojemu dziecku klapsa, nie starczyłoby więzień. Weźmy również pod uwagę, że jesteśmy w tej chwili w trakcie swego rodzaju przemiany społecznej, my jako pokolenie "pośrednie" pomiędzy czasem, gdy kary fizyczne nie tylko akceptowano, ale nawet popierano (i stosowano w szkołach, Polacy chyba jako jedni z pierwszych na świecie z tego zrezygnowali), a czasem "nie dla klapsa". Przemiany społeczne zawsze są trudne i zawsze trwają. Zawsze też budzą sporo kontrowersji oraz powodują, że ludzie trafiają w ślepe zaułki w poszukiwaniu alternatywnych rozwiązań.

Dochodzimy tutaj do drugiej części problemu: klaps kontra wychowanie bezstresowe. Można tu dodać trzecią i czwartą alternatywę: rozmowa z dzieckiem i kary niefizyczne.

Od razu odezwie się chór poprawnych politycznie głosów, że "rozmowa i kary niefizyczne", nie mamy o czym dyskutować, koniec problemu. Otóż nie. Dyskutować trzeba, ponieważ idealne rozwiązania z zasady nie istnieją, wszędzie jest zawsze jakieś "ale", a poprawność polityczna to bzdura i syf.

To powiedziawszy, od jednej z powyższych alternatyw mogę się odciąć z absolutnym brakiem wyrzutów sumienia. Nie dla tak zwanego wychowania bezstresowego, ponieważ to nie jest "wychowanie". Wychowanie z definicji ma na celu stymulowanie rozwoju człowieka, jego przystosowanie do życia i do współistnienia w społeczeństwie z innymi ludźmi. Działanie społeczeństwa opiera się o przestrzeganie zasad i tego trzeba dziecko nauczyć, jeśli chcemy, żeby sobie w życiu poradziło. Nie robiąc tego krzywdzimy je. Uważam, że dyskutowany tutaj klaps jest pójściem na łatwiznę, ale tzw. "wychowanie bezstresowe" jest jeszcze gorsze, nie jest nawet pójściem na łatwiznę, jest ignorowaniem problemu wychowania jako takiego. Tyle o wychowaniu bezstresowym. A fe.

Wróćmy do naszego klapsa. Jest on natychmiastowym, krótkofalowo skutecznym, łatwym do wykonania środkiem wychowawczym. Rozładowuje też napięcie, głównie w rodzicu, i uważam, że dlatego rodzice w ogóle go stosują, a cała gadka o "środku wychowawczym" jest ładnym usprawiedliwieniem i wybielaczem, jakiego ludzie dolewają do pralki, w której mają zwyczaj prać swoje sumienia (mnóstwo jest takich wybielaczy, "bo inni tak robią", "bo jeszcze nikomu nie zaszkodziło", "bo mnie spotkało i żyję"...). Klaps "na spokojnie" to abstrakcja. Nigdy w życiu nie widziałam klapsa "na spokojnie". Klaps jest formą przemocy (bo jest, żadna ilość dyskusji na świecie tego nie zmieni), a przemoc i "na spokojnie" napisane w jednym zdaniu nie mają racji bytu.

O czym wielu z nas rozmawiając o klapsie zdaje się wygodnie zapominać jest to, że istnieją inne formy przemocy niż fizyczna. Dochodzimy tutaj do kar niefizycznych, które, wg mnie, nie zawsze są "lepsze" i często wywierają większą psychologiczną presję i szkodzą dziecku bardziej, niż klaps. Weźmy na przykład takie odesłanie dziecka do jego pokoju "za karę". Dla wielu dzieci będzie to o wiele bardziej stresujące i zbuduje w nich większe napięcie i niechęć do rodziców, niż klaps. Jeśli dziecko ma tendencję do gromadzenia w sobie frustracji zamiast się zwyczajnie wypłakać (uważam, że płacz jest pozytywnym zjawiskiem rozładowującym napięcie, po coś w końcu natura wyposażyła nas w gruczoły łzowe, ma ona tendencję do optymalizacji i rzadko daje nam rzeczy, których nie potrzebujemy), to później znajduje sobie inne ujścia dla frustracji. Może to być na przykład szkoła - spotkałam się z przypadkiem, gdy dziewczyna, wobec której stosowano psychologicznie tłamszące metody wychowawcze, była grzecznym aniołkiem w domu, ale, gdy tylko zamykały się za nią drzwi, zamieniała się w małą diablicę i często rozładowywała stres na osobach ze swojego otoczenia - kolegach i nauczycielach - a rodzice nie mieli bladego pojęcia o problemie, w ogóle nie chcieli uwierzyć, że jakiś problem z ich córcią może w ogóle istnieć.

(max 10000 znaków, huh...)
arie | 21 III 2012, 10:58:40 (ponad 12 lat temu) +1 -11 | 22#
(cd z powodu limitu znaków)

Został nam jeszcze jeden środek wychowawczy, wielu powie, że jedyny słuszny (och, gdyby tylko zawsze działał!): rozmowa. Dobry środek, sama się ku niemu skłaniam. Zwolennicy bardziej konkretnych metod podniosą tutaj krzyk: "ale dziecko często jest za małe, często nie rozumie!". I tak i nie. Jeśli chodzi o tych, którzy nie wierzą w rozmowę: często wynika to z błędnego przekonania, że dziecko nie rozumie. Uważają, że jak powiedzieli coś dziecku raz, "dorosłymi" słowami, to jeśli dziecko natychmiast się nie zastosuje, oznacza, że nie zrozumiało i wszelkie próby dotarcia do niego są bezcelowe, ponieważ jest dzieckiem. Tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile dziecko rozumie. Owszem, istnieje między dzieckiem a dorosłą osobą bariera komunikacyjna, ale uważam, że jest możliwa do przełamania. Trzeba powtarzać, powtarzać i tłumaczyć do skutku. Trzeba czasem pokazać na przykładzie, np. w zabawie. Trzeba być kreatywnym.

Tego nam właśnie najczęściej brakuje - zaangażowania i kreatywności w próbach dotarcia do dziecka. Wychowanie to ogromny wysiłek, ciągła praca. Dlatego często idziemy na łatwiznę.

Podsumowując:
- Nie dla klapsa.
- Klaps jako ostateczność - nie. Gdy sprawa jest naprawdę poważna, musimy się upewnić, że dziecko rozumie. Klaps tego nie gwarantuje, za to ryzykujemy powstanie rozłamu między rodzicem a dzieckiem i utratę autorytetu, który w takich sytuacjach jest kwestią kluczową.
- Wymierzenie klapsa cudzemu dziecku - ABSOLUTNIE NIE!!! Jeśli ktoś kiedykolwiek tknie moje dziecko, oczy wydrapię, grrrr.... (Ha! przemoc rodzi przemoc...)
- Kary niefizyczne tak, ale nie wszystkie i nie zawsze. Kary powinny polegać na odbieraniu przywilejów, a nie psychicznym tłamszeniu. Dziecko powinno również znać zasady zanim wyegzekwuje się karę. Jasne zasady i konsekwencja w działaniu to podstawa (ja na przykład zawsze lubiłam i szanowałam nauczycieli, którzy wykładali kawę na ławę, mówili czego ode mnie chcą i trzymali się tego, nawet jeśli byli przy tym o wiele bardziej wymagający i surowi niż inni). Dziecko powinno również zdawać sobie sprawę z tego, dlaczego zostało ukarane.
- Musi być równowaga między karą a nagrodą.
- Rozmowa, rozmowa, rozmowa.

Nie mam dzieci. Mam młodsze rodzeństwo (w dużych ilościach). Nie mam wykształcenia psychologicznego ani pedagogicznego. Powyższe wnioski wyciągnęłam na podstawie własnych doświadczeń, obserwacji i zdrowego rozsądku. Pracowałam jako opiekunka. Otarłam się o drugą stronę szkolnego biurka. Moi rodzice stosowali "klapsa". Kwestia innego światopoglądu. Moja mama nigdy nie uderzyłaby dziecka zbyt małego lub nierozumiejącego, o co chodzi, nawet w nerwach. Tata jest bardzo spokojnym człowiekiem i dawał klapsa jedynie wtedy, gdy próbowaliśmy się zabić i prawie nam się udało i ze strachu puszczały mu nerwy (doprawdy, czasami zastanawiam się, jakim cudem większość dzieci dożywa trzynastego roku życia, przy ich kreatywności, idącej w parze z niezdrowym brakiem rozsądku...). Do żadnego z moich rodziców nie mam o to pretensji, chociaż sama mam inne poglądy. Nie kocham ich przez to mniej. Ciągle są moimi rodzicami.

To też jest tendencja - ludzie, którzy w dzieciństwie doświadczyli "klapsa", mówią, że to nie to samo co bicie i że nie kochają przez to swoich rodziców mniej. Czasem to prawda (wierzę, że tak jest w moim przypadku). Często jest to forma racjonalizacji, czasami jest w tym też trochę wstydu (ludzie wstydzą się słabości, a bycie ofiarą przemocy wielu postrzega jako słabość, żeby przestać tak się czuć zwykle potrzeba poważnej pomocy psychologicznej). Może powinnam więc tutaj powiedzieć: "teraz do żadnego z moich rodziców nie mam o to pretensji". Rozumiem ich postawę, ich poglądy, ich pobudki. Zawsze rozumiałam, dlaczego zostałam ukarana. Jednak parę minut po tym, jak dostałam klapsa, moja wyrozumiałość bardzo cierpiała. Kary zwykle mają to do siebie, również te niefizyczne. Zawsze, gdzieś tam, w środku, kłębi się w nas przekonanie, że są niesprawiedliwe, ponieważ chcielibyśmy wierzyć, że jesteśmy idealni. Klaps nie jest tu wyjątkiem. Dlatego sama zamierzam nie stosować kar fizycznych w wychowaniu własnych dzieci. Nie wiem czy mi się uda. Zamierzam spróbować. Mam nadzieję, że wystarczy mi cierpliwości, kreatywności w szukaniu innych rozwiązań i determinacji.
Runaurufu | 21 III 2012, 11:41:08 (ponad 12 lat temu) +0 -15 | 23#
Wuuhuu ale poprawni politycznie wy tu jesteście (prawie) wszyscy... tak czytając te cudne wywody dochodzę do wniosku, że wszelka przemoc fizyczna to w odczuciu waszym jest złem i najchętniej zamienicie ją na nacisk psychiczny... "bo skoro nie boli to jest ok". Cóż dziwne wasze rozumowanie, ale o tym za chwilę.

Mówicie, że wychowanie z tym przysłowiowym batem/pasem w ręku to straszna trwoga dla dziecka, że osoby bijące są niezrównoważone. Cóż nie zapominajcie, że dziecko nie przebywa 24/7 w domu rodzinnym. Ono chłonie świat zewsząd - zarówno atmosferę z domu, jak i świat z mediów (TV, radio, internet) lub od kolegów. Dziecka nie da się upilnować i ukształtować tak jak sami sobie tego zapragniemy bez zabierania mu wolności. Skoro uważacie karę fizyczną za bezcelową i gorszą od innych kar to ciekawi mnie jak owe inne kary będziecie egzekwować gdy wasze dziecko będzie w stanie zignorować waszą osobę. Powiecie 17 latkowi by nie siadał przy komputerze, a on was zignoruje.. i co wtedy? wyłączycie prąd? A może powiecie mężowi by go usunął... Odcinacie sobie drogę, którą powinno się mieć otwartą. Drogę, której nie można nadużywać - bo jest bardzo wymowna i drastyczna - ale która istniała od zarania dziejów nie bez przyczyny.

Idąc dalej - jak rozumiem te wszystkie osoby będące przeciw karaniu klapsami są również przeciwnikami kar śmierci, czy też innych form fizycznego "zadośćuczynienia", bo jeśli nie to przyznam, że nie rozumiem waszego punktu widzenia - bo skoro wychowanie z użyciem przemocy jest złe, to jak można oczekiwać skutecznej resocjalizacji (czyli jakby ponownego wychowania) z użyciem podobnych metod. Nie pomne już o tym, że samo odosobnienie jest bardzo dużym aktem agresji tak psychicznej jak i fizycznej... jednak temu nikt się nie sprzeciwia - dlaczego? Bo nie widzi się innej drogi? Bo woli się zamknąć kogoś na kilka lat niż np. kazać mu odpracować szkody?

Myślenie, że klaps odnosi się jedynie do wychowania dzieci jest bardzo miłym uproszczeniem, które jednak uderza w nas ze zdwojoną siłą dość szybko. Bo skoro wpajamy dziecku od najmłodszych lat, że agresja to zło, że nie wolno bić itd. itp. To jak mu wytłumaczyć, że powinno się bronić (oraz pokazać sposoby tej obrony) przed agresją wymierzoną w niego oraz inne osoby? Bo to mu wytłumaczyć trzeba, gdyż w przeciwnym wypadku wychowa się miłego baranka do przytulania, który będzie robił wszystko co się mu każe.
arie | 21 III 2012, 12:36:35 (ponad 12 lat temu) +1 -10 | 24#
@Runaurufu tak, jestem przeciwniczką kary śmierci. Poza zmniejszeniem populacji więzień nie widzę w niej żadnego sensu (to, że jest "straszakiem" na kryminalistów to bzdura, ludzie i tak będą popełniać przestępstwa).

Wg Wikipedii: "Kara cielesna (kara fizyczna) – rodzaj kary mającej na celu zadanie bólu osobie karanej za pomocą użycia siły fizycznej wobec niej." Odosobnienie samo w sobie nie jest więc formą kary fizycznej. Poza byciem karą jest też odizolowaniem przestępcy od reszty społeczeństwa w celu ochrony tegoż społeczeństwa. To jest na dzień dzisiejszy główna funkcja więzień. Woli się zamknąć kogoś na kilka lat niż np. kazać mu odpracować szkody ponieważ brakuje infrastruktury i środków na coś takiego. To kwestia polityczno-gospodarcza, nie moralna.

Stosowanie kar cielesnych wobec siedemnastolatka nie ma sensu. Już wyłączenie prądu będzie tu lepsze. Jeśli naszym celem jest to, żeby ów siedemnastolatek nie siadał przy komputerze, w ten sposób zostanie on osiągnięty skuteczniej. To, że nasz teoretyczny siedemnastolatek jest w stanie "zignorować" rodzica nie wynika z niestosowania wobec niego kar cielesnych, ale z braku autorytetu i z tego, że w którymś momencie coś się między rodzicem i dzieckiem popsuło. Mógł być to wynik działania czynników zewnętrznych, zgadzam się, że nie da się dziecka ochronić przed zewnętrznym wpływem, ale w większości wypadków rodzice sami kopią pod sobą ten dołek przez nie ustalanie jasnych zasad i brak konsekwencji w ich przestrzeganiu, jeżeli takowe zasady istnieją. Gwarantuję, że ten nasz teoretyczny siedemnastolatek nie zignorował swoich rodziców pierwszy raz. I nie drugi. Kiedyś coś się zaczęło z nim dziać i to rodzice byli tymi, którzy zignorowali symptomy.

Co to ostatniego argumentu - klaps by nauczyć dziecko bronienia się. Przed rodzicami??? Od kiedy dziecko powinno potrzebować bronić się przed rodzicami? Ok, siadanie nad dzieckiem i wałkowanie mu, że nie wolno się bić NIGDY może być błędem. Ale sytuacja: ring - dziecko kontra rodzic nie powinna mieć miejsca. Są inne miejsca i sytuacje, gdzie dziecko może nauczyć się bronić, mam na myśli - fizycznie. Np. dzieci zwykle biją się z rówieśnikami. Chociaż "biją się" to zbyt mocne słowa, zwykle jest to forma zabawy (a to, że tego nie akceptujemy uważam za kolejną formę społecznej paranoi). Uważam że to naturalne zachowanie, dopóki to zabawa i dzieci nie robią sobie krzywdy i nie biją się na poważnie (wierzcie mi, od razu widać różnicę). Bezkrytycznie tępienie tego zachowania na zasadzie "bo tak się nie robi" to błąd. Nie, serio. Spotkaliście kiedyś dziecko, które nigdy nie uderzyło czy popchnęło innego dziecka? Jeśli tak, to prawdopodobnie coś było z nim nie tak. Jedyne, co można tu zrobić, to wytłumaczyć, żeby "nie zaczynać" i że przemoc to absolutna ostateczność, do której nie powinno dojść, jeśli są jakieś inne opcje. Zresztą - twierdzenie, że przemoc to jedyna forma samoobrony do mnie nie przemawia. Z drugiej strony - samoobrona jako umiejętność jest ważna, więc jeśli rodzic chce nauczyć dziecko bronić się przed fizycznym atakiem, niech je pośle na kurs samoobrony albo sztuk walki i pozwoli działać profesjonalistom.

A jasne zasady w domu i wymaganie konsekwentnego ich przestrzegania nie oznacza jeszcze, że z dziecka wyrośnie mały baranek bez własnego zdania, zwłaszcza, jeśli pozwolimy, żeby miało ono prawo głosu w ustalaniu owych zasad.
mentikk | 21 III 2012, 23:01:43 (ponad 12 lat temu) +3 -11 | 25#
@arie danie klapsa 17latkowi jest swego rodzaju paranoją. Bo ani to dla niego kara, a jeszcze oddać może (i stricte ten który nabroił ukarze rodzica). Jeżeli jednak dostanie klapsa jako 6latek będzie na przyszłość wiedział, że rodzic ma rację. I nie wmawiać mi tutaj o zaniżaniu samooceny dziecka, bo dziecko o takich sprawach nie rozmyśla. Ja klapsy przeżyłem. Moja siostra również, kilku kolegów tak samo. Nikt z nas urazy do swoich rodziców nie ma. Bo stosowali to jako karę ostateczną i rzadko. Dziecko ma czuć respekt, a nie strach. Jeśli ktoś nie rozróżnia, to "gratuluję".

@aczkolwiek cieszy mnie, że masz chociaż świadomość swojej ignorancji, teraz ku poprawie będzie Ci łatwiej ;P

Gadanie o klapsie jako próbie nauce dziecka bronienia się jest jakieś takie pozbawione logiki. Jeśli rodzic chce nauczyć dziecko bronienia się to kupi mu worek treningowy i rękawice i pokaże kilka ciosów/chwytów, albo zapisze na treningi.

Dobra - zmęczonym. Może jutro coś doskrobię ;]
czarownica | 21 III 2012, 23:16:32 (ponad 12 lat temu) +3 -6 | 26#
@mentikk

"
@czarownica wytłumacz mi czym się różni uderzenie ścierką od klapsa? Było przywoływanym w tym wątku kilkakrotnie fizycznym naruszeniem osobistym. Tak samo jest z klapsem. Różnica jest taka, że Ty dostałaś lekkie smagnięcie ścierką, a ja ręką. I to wszystko! Ja nie nawołuję tutaj do na****lania dziecka jak worka treningowego, czy sprawdzania wytrzymałości jego kości.

" - @mentikk



Wybacz, ale ścierką uderzenie niezbyt boli natomiast klaps, w zależności od siły i humoru rodzica może zdrowo "zapiec" I widząc po moim przykładzie niczego mi to nie poskromiło. Uwierz mi nie byłam spokojnym dzieckiem, a potem nastolatką.
Bardziej rozmowa wpływała na moje decyzje. Wartości jaki mi zostały wpojone w taki sposób mam zapisane do dnia dzisiejszego.
Ja osobiście nie jestem w stanie uczyć dzieci poprzez klapsy. Możesz uważać inaczej, ale ja nie zmienię zdania.
mentikk | 22 III 2012, 00:00:09 (ponad 12 lat temu) +3 -9 | 27#
@czarownica toteż oświadczam, iż klapsy które ja dostawałem również nie były bólem nie do zniesienia, a raczej sygnałem na moje przesadnie niepoprawne zachowanie.
Inaczej ujmując - skoro tak spokojnym dzieckiem i nastolatką byłaś to co miało to w Tobie poskromić?
Ja jestem zdania, że człowiek sam sobie ustala wartości w życiu. Oczywiście część przejmuje od rodziców, inne od środowiska zewnętrznego, inne obmyśla na swoją modłę. Ale na pewno wszystkie wartości nie mogą być wpojone z jednego źródła. Człowiek, który czerpie swój światopogląd z jednego źródła jest raczej ... hmm... niezbyt rozgarnięty intelektualnie (że tak to nazwę) skoro nie potrafił sam znaleźć w swoim życiu wartości, którymi by się kierował.
Ja oczywiście również mam w sobie kilka wartości, które wyniosłem z domu. Ale mam też mnóstwo innych, których nauczyłem się albo gdzie indziej, albo sam jest sobie dopasowałem do swojego jestestwa. Ale to już jakieś tam insze dywagacje na temat ludzkich charakterów, podejmowanych w życiu decyzji i innych pierdołków, które nas kształtują. Na pewno jednak nie uważam, żeby te kilka klapsów które na pupę przyjąłem spowodowało we mnie tak potworne blizny psychiczne, że stałem się socjopatą i nałogowcem czegoś tam złego ;]
AnaMari | 22 III 2012, 17:01:09 (ponad 12 lat temu) +16 -8 | 28#
Czytam te wszystkie wypowiedzi i wydaje mi się że najbardziej trzymają się swoich racji - nie racji Ci co nie mają dzieci. Mam prawie 29 lat i dwoje dzieci, (6 lat i 3 latka), jestem bardzo zestresowaną i zapracowaną matką (jak większość kobiet). I jako matka dwójki największych rozrabiaków klapsom mówię kategoryczne NIE! Raz, tylko jeden jedyny raz w życiu moje dziecko dostało klapsa. Ja która uważałam się za dobrą Matkę, i za człowieka podniosłam rękę na moje własne dziecko. I wiecie co czułam? Czułam się najpodlejszą osobą na świecie, chciałam schować się pod ziemię ze wstydu. Stałam i widziałam w oczach mojego synka, strach, ból i łzy, tysiące łez i wiedziałam że już tego nie cofnę. Dzieci nie mogą bać się rodziców, dzieci powinny rodziców szanować, ale szacunku nie zdobędziemy poprzez bicie ich. I owszem rację mają Ci co piszą że dziecko po klapsie nie zrobi już drugi raz tej rzeczy za którą oberwało, ale kilka dni później zaobserwowałam że kiedy synek nabroił po raz kolejny, podeszłam do niego by go zwyczajnie upomnieć "że nie wolno tak robić" a on nie dość że się skulił w geście obronnym to jeszcze przez łzy i ze strachem cichutko powiedział "mamusiu nie bij przepraszam, przepraszam". Wyglądało to tak jakby było maltretowane, a ono dostało tylko klapsa, tylko albo w tym wypadku aż klapsa. Nigdy, przenigdy od tamtego czasu nie powtórzyłam tego, był to jeden cholerny klaps którego bardzo żałuje.
Dzieci to małe istoty, które czują i kochają tak jak my. Trzeba nad nimi pracować, i rozmawiać i da się wiele rzeczy im wytłumaczyć, potrzeba tylko cierpliwości, nie mówię, że jest łatwo, bo nieraz kilka razy powtarza się jedno i to samo aż do znudzenia, ale działa. Ja jako dziecko dostałam nie raz i nie dwa, nie mam urazu do rodziców o to, nie mam niskiej samooceny, ale przyrzekłam sobie że swoich dzieci nigdy nie uderzę. I staram się spełniać to przyrzeczenie .
Kiedy przeczytałam co pisze mentikk, to już całkiem się załamałam i to jeszcze przy zdaniu że niby 17 latka nie wolno bić bo może oddać ojcu czy matce, ale 6 latka to już tak bo na przyszłość zmądrzeje. Guzik prawda, na przyszłość to ono klapsami będzie wychowywało swoje dzieci. Jasne ze lepiej dać lanie przedszkolakowi niż nastolatkowi, bo jest mniejszy od nas, bezbronny, i nie może oddać bo wtedy pewno byłby sprany na kwaśne jabłko. Ludzie opamiętajcie się. Wyobraźcie sobie sytuację że dostajecie klapsa w tym wieku w którym jesteście od ojca, że np szef w pracy nie da wam upomnienia za spóźnienie do pracy tylko w twarz, i wiele podobnych sytuacji gdzie zamiast wytłumaczenia dostajecie w pupę. Każdy na waszym miejscu poszedł by na policję i zgłosił pobicie. A dziecko? Co ma zrobić dziecko?
Możecie minusować bo nie pisałam tego dla wygranej, moim zdaniem książkę powinni otrzymać Ci którzy uważają że kaps to sposób na wychowanie. Być może po przeczytaniu jej zmądrzeją sami i w przyszłości ich dzieci obejdą się bez klapsów.
Pozdrawiam czarownicę drugą Matkę Polkę
czarownica | 22 III 2012, 21:02:36 (ponad 12 lat temu) +6 -6 | 29#
@mentikk, ale częste dawanie klapsów jest traktowane jako przemoc.
Po drugie na ogół dzieci, które są wychowywane w taki sposób jak ty na ogół też karzą swoje dzieci klapsami. Od razu zastrzegam, że moje nie dostają ścierką.
Zastanawiam się czy ty masz już swoje dzieci? Jak tak to jakie metody stosujesz skoro tak obstajesz za klapsami.
Po trzecie widocznie masz twardą i odporną psychikę, ale niektórzy nie mają takiego szczęścia i poprzez kary cielesne wg ich mniemania- tracą swoją wartość.
mentikk | 22 III 2012, 22:39:00 (ponad 12 lat temu) +4 -6 | 30#
@czarownica czy któreś dziecko powiedziało Ci, że klaps którego doświadczyło zmniejsza ich wewnętrzną wartość? Czy też zasłyszałaś od jakiegoś psychologa-znawcy, vide pani Superniani, która w życiu prywatnym sama sobie z swoją rodziną nie radziła?
Poza tym nie mówię o częstym dawaniu klapsów. Po pierwsze wówczas faktycznie można uznać by to za objaw przemocy. Po drugie "spowszedniałoby" i nie odnosiło żadnego najmniejszego skutku. A bynajmniej nie tego zamierzonego.


< 1 2 3 4 5 6 7 8  > | Wszystkich odpowiedzi: 115

Grupa: Oficjalna grupa webook.pl

Oficjalna grupa webook.pl Organizujemy tutaj konkursy. Jest to także grupa, w której można zgłaszać pomysły odnośnie portalu webook.pl. Tutaj zgłosisz nam duplikaty książek lub autorów. Możecie tutaj śmiało pisać o waszych spostrzeżeniach odnośnie projektu webook.
Typ grupy: Otwarta
Dołączenie: każdy może dołączyć
Założyciel: Artur
Utworzono: 06 IX 2009, 21:16:29
(ponad 15 lat temu)
Kategoria: Pozostałe (grup: 9)
Tematów: 86
Członkowie: 435 (pokaż członków grupy)

Dyskusję obserwują

Użytkownicy obserwujący dyskusję (16):

Informacja podświetlona na zielono oznaczają, że użytkownik widział wszystkie nowe posty w tym temacie. Natomiast informacja czerwona oznacza, że jeszcze nie czytał najnowszych postów.

przeczytał
BARMAN2005
przeczytał
clary15
przeczytał
siialala
nie czytał
Casimirb
przeczytał
mentikk
nie czytał
aczkolwiek
nie czytał
olaurban
nie czytał
Snowley
nie czytał
katherine
nie czytał
arie
nie czytał
Runaurufu
nie czytał
Nietereska
nie czytał
zakrecOna
przeczytał
veelvraat
nie czytał
Renelice
nie czytał
blackkiss

Menu

Szukaj. Aby znaleźć grupę lub temat wybierz jedną z kategorii poniżej, a nad listą grup/tematów będzie widoczne pole wyszukiwania.
START: Kategorie grup

Nowe grupy dyskusyjne
    - Nowo dodane tematy
    - Nowe wypowiedzi w tematach

Ranking tagów opisujących grupy