Ten najdłuższy dzień - cz.2

Recenzja książki D-Day. Bitwa o Normandię
Podczas zaciekłych bojów zdarzały się przypadki niezwykłej odwagi lub brawury. Szeregowy nazwiskiem Burik, pomimo ostrzału niemieckiego czołgu trzykrotnie wypalił do niego z bazooki i zmusił tym do wycofania się z pozycji. Ten sam szeregowy próbował następnie wepchnąć rannego kolegę do okopu. Burik stracił przytomność i wkrótce zmarł z odniesionych ran. Inny amerykański żołnierz w stanie nietrzeźwym praktycznie w pojedynkę zdobył wrogi bunkier.
Działania wojenne oznaczały tysiące trupów, w letnim powietrzu w wielu miejscach (na przykład kocioł pod Falaise) unosił się fetor gnijących zwłok ludzkich i zwierzęcych. Sanitariusze oraz chirurdzy wszędzie mieli ręce pełne roboty - jeden z nich napisał, że jest w stanie rozpoznać po ranach czy żołnierze brali udział w obronie, czy też atakowali.

Okropieństwa wojny wiążą się też ze spiralą przemocy i mordowaniem jeńców po obu stronach konfliktu. Esesmani, szczególnie w sierpniu, kiedy ruch oporu postępował coraz śmielej, dokonywali odwetowych, barbarzyńskich mordów na francuskiej ludności. Gdy było wiadomo, że Francja jest nie do obrony, stosowali taktykę spalonej ziemi. Beevor podaje, że w roku 1944, w 26 najokrutniejszych zbiorowych mordach zabito 1904 cywilów. O fanatyzmie SS świadczy fakt, że do niewoli trafiali tylko nieliczni. Pewien młody esesman w szpitalu odmówił przyjęcia angielskiej krwi i „umarł za fuhrera”. W wyzwalanych miastach dochodziło do -jak to określił jakiś obserwator- „wstrętnych karnawałów”, podczas których golono głowy kolaborującym z wrogiem kobietom – w sumie latem 1944 roku ukarano tak około 20 tysięcy Francuzek! Podczas wojennego zamieszania nierzadko ludźmi kierowała osobista zemsta, poza tym tłum zawsze rządzi się swoimi prawami. Ruch oporu we Francji nie był jednolity - zwolennicy generała de Gaulle’a nie mogli dopuścić do władzy komunistów z FTP. Ci z kolei nie zdawali sobie sprawy, że Stalin wcale nie chciał powstania i rewolucji we Francji, gdyż to zraziłoby Amerykanów, od których otrzymywał pomoc.
Najkrócej i bardzo delikatnie rzecz ujmując: stosunki między de Gaullem a Churchilem czy między francuskim generałem Leclerkiem i dowództwem amerykańskim trudno nazwać idealnymi. Sama obecność oddziałów amerykańskich w wyzwolonych miastach ukazała kontrast i zderzenie kultur. W pewnym momencie Amerykanie dość swobodnie poczynali sobie we Francji (alkohol, rozdawane żołnierzom darmowe prezerwatywy), co spotykało się ze społeczną krytyką; komuniści nazwali ich „nowymi okupantami”. W rozdziale o operacji „Totalize” autor pisze o przypadkach kradzieży dokonywanych przez wojsko i o Francuzach kradnących coś wojsku; wcześniej podaje nawet przypadek cywila zastrzelonego przez Amerykanów. Kolejnym „smaczkiem” w książce jest informacja o micie, który dotyczył francuskich kochanek nazistów strzelających do żołnierzy alianckich.
Krytycznie można ocenić brytyjskiego dowódcę, Montgomery’ego, gdyż brakowało mu zdecydowania, a operacje „Goodwood” i „Totalize” skończyły się pyrrusowymi zwycięstwami. Nigdy też nie przyznał się do błędów; twierdził wręcz, że „wszystko poszło z zgodnie z jego mistrzowskim planem”.

Ostatni rozdział zawiera krótkie podsumowanie. Za wolność Francji największą cenę zapłaciła oczywiście Normandia. Miasta, miasteczka i wsie zostały zrównane z ziemią, zniszczeniu uległy zabytki. Wielu pozostało bez dachu nad głową, ale mieszkańcy tego regionu odkryli „solidarność w cierpieniu” i starali się pomagać sobie nawzajem. Z uwagi na ofiary, rozległe zniszczenia oraz obawę przed niemieckim odwetem trudno ich winić za chłodniejsze przyjęcie wojsk wyzwalających niż miało to miejsce w Bretanii czy Paryżu. Beevor szacuje straty Wehrmachtu na około 240 tysięcy zabitych, aliantów zaś na około 225 tysięcy w ciągu trzech miesięcy letnich. Kampania była niedoskonała, a Amerykanie i Brytyjczycy nie docenili żołnierzy przeciwnika. Gdyby alianckie wojska zostały jednak odparte i zepchnięte do morza, los Francji i Europy zachodniej byłby najprawdopodobniej znacznie gorszy.

W tłumaczeniu na polski nie ustrzeżono się wpadek i tak na przykład żołnierze amerykańscy, na czele z generałem Cotą posługują się pistoletami kalibru 45 mm, czyli właściwie małymi armatkami! Błąd jest kilkakrotnie powtarzany i nie jest jedynym w książce. Nie zaburza to jednak przyjemności z czytania – „D-Day” napisana została z rozmachem i pasją. Trudno wyobrazić sobie atrakcyjniejsze przedstawienie zmagań we Francji, Beevor pomyślał o wszelkich aspektach poruszanego tematu. Taka ilość krótkich relacji i wspomnień naocznych świadków z obu walczących stron, od szeregowców po generałów, stanowi wielką zaletę. Książkę czyta się znakomicie, po prawie 600 stronach nie czuje się znużenia, a umieszczone w rozdziałach mapki ułatwiają lepsze rozeznanie się w sytuacji frontowej. Znajdziecie w niej masę znanych postaci dowódców wojskowych i analizę ich poczynań, zobaczycie wojnę oczami zwykłych ludzi.
„D-Day” z całą pewnością stanowi pierwszorzędną lekturę dla miłośników historii II wojny światowej i jest chyba najlepszą z trzech dotychczas przeczytanych przeze mnie książek tego autora. Pozostaje jeszcze „Berlin 1945. Upadek”, który ukazał się także w taniej wersji limitowanej…

Serdecznie zapraszam na bloga, gdzie do recenzji dodałem własne zdjęcia z D-Day Hel: http://jareckr.blox.pl/html
0 0
Dodał:
Dodano: 27 I 2011 (ponad 13 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 414
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Jarek
Wiek: 46 lat
Z nami od: 14 VII 2010

Recenzowana książka

D-Day. Bitwa o Normandię



6 czerwca 1944 brytyjscy i amerykańscy żołnierze rozpoczęli inwazję na Normandię. Ten dzień przeszedł do historii jako D-Day. Przeprowadzona na gigantyczną i bezprecedensową skalę operacja, w której wzięło udział niemal trzy miliony żołnierzy, stała się początkiem końca Trzeciej Rzeszy. Antony Beevor - brytyjski historyk, który zdobył sobie fanów na całym świecie książkami takimi jak Berlin 1945....

Ocena czytelników: 5.33 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5