Przeszłość powraca

Recenzja książki Zakręty losu: Braterstwo krwi
„Nigdy cię nie zostawię, jesteś jedynym powodem, dla którego istnieję. Jesteś jedynym powodem... (...) – Przecież jesteś moja, tylko moja (...)”*

Żyjesz z dnia na dzień w miarę normalnie, ale czujesz na karku oddech przeszłości. Z drżeniem wyczekujesz momentu kiedy da o sobie znać i ponownie będziesz musiała zawalczyć o siebie i swoją przyszłość. Stawka jest wysoka, bardzo wysoka bo oni nigdy nie zapominają i nie przebierają w środkach. Gdy już to się zacznie wszyscy będą zagrożeni...

Państwo Katarzyna i Krzysztof Borowscy są ze sobą ponownie od trzech lat. Małżeństwo prowadzi wspólnie kancelarię prawną i stara się o dziecko. Ta zakochana para, nie widząca nic poza sobą wiedzie spokojne życie. Mogłoby się wydawać, że tej sielanki nic nie zepsuje. Jednak los chce inaczej. Do Krzyśka odzywa się ktoś kto sprawia, że przeszłość wraca, a wraz z nią on, Łukasz „Lukas” Borowski, przyczyna i skutek wszystkich dawnych nieszczęść. Co tym razem czeka naszych bohaterów na zakrętach losu? Jakie decyzje podejmie Krzysiek i jak to wpłynie na jego małżeństwo? I wreszcie - czy Lukas się zmienił, czy zrozumiał, że popełniał błędy i ranił najbliższych?

Długo przyszło mi czekać na kontynuację „Zakrętów losu”. Niecierpliwie wyczekiwałam na możliwość poznania dalszych losów Katki i braci Borowskich. Byłam ciekawa jak to wszystko się skończy. Wiedziałam już mniej więcej czego mogę się spodziewać po autorce, ale okazało się, że i tak mnie zaskoczyła. Byłam świadoma tego, że zarwę noc aby tylko skończyć książkę, spodziewałam się wielu silnych emocji, ale nawet przez chwilę nie podejrzewałam takich zmian…

Książka ta nie jest wybitną pozycją, ale wręcz w brawurowy sposób gra na emocjach czytelnika. Ma swoje wady i zalety, ale w ogólnym rozrachunku jest... świetna. Żałuję tylko, że tych kilka słów nie wystarczy, że muszę bardziej szczegółowo opisać co o niej myślę, bo obawiam się, że zabraknie mi właściwych słów. Dla niektórych to może wydać się banalne, ale w niektórych momentach to właśnie takie historie bardziej do mnie docierają niż inne. Lingas-Łoniewska jeśli o czymś pisze to bez kompromisu, nie ma u niej miejsca na uczucia pośrednie… Chyba, że… ktoś naprawi to co sknocił, ale nie byle czym. Musi odkupić swoje winy, cierpieć, jak ktoś cierpiał. Musi być świadomy tego co zrobił. Polska powieściopisarka doskonale gra na emocjach odbiorcy. Sprawia, że czytelnik momentami chciałby kogoś „ustawić” lub dosadnie uświadomić i wścieka się bo wie, że nie może i musi bezradnie patrzeć na kolejne wydarzenia.

Jak już wspominałam jestem zaskoczona niektórymi sprawami. Za bardzo nie wiem jak o tym napisać by nie zdradzić za dużo tym co jeszcze nie czytali. Chodzi mi o Kasię i Lukasa i przemiana sprawiła, że z niedowierzania kręciłam głową. Lukas i uczucia? Przecież to nie możliwe! On zimny i wyrachowany drań, dla którego liczy się tylko szybka forsa i szybkie kobiety miałby się zmienić? Nie... To nie możliwe, prawda? Dostałam coś czego się nie spodziewałam, ale w ogóle się nie rozczarowałam. Po raz kolejny przeżyłam jazdę bez trzymanki, że się tak wyrażę.

Zdecydowaną wadą książki jest brak odstępów w książce. Czyta się na przykład fragment gdzie jest Kasia i Krzyś, a zaraz po kropce wskakuje zmiana miejsca i bohaterów. Strasznie mnie takie coś irytuje. Można by było chociaż zastosować linijki odstępu. Choć początek był troszkę słaby, jakby pani Agnieszka musiała się rozkręcić, do reszty nie mam ani słowa zarzutu. Wartka i niespodziewana akcja, fabuła, która intryguje od początku, no i świetnie wykreowane postacie. Spędziłam z tą powieścią bardzo emocjonującą noc i nie raz zaszkliły mi się oczy. Kilka razy też miałam ochotę szarpać, drapać i się wściekać. Nie rozumiałam niektórych poczynań bohaterów i ich nie akceptowałam, a z drugiej strony wiedziałam, że są konieczne. Bardzo mi się ta książka podobała, wywołuje we mnie przeróżne emocje i trafia prosto w serce.

Miałam wyrobione zdanie, które miało się nie zmienić, no przynajmniej nie za bardzo. Nigdy nie przewidziałam, że mogłabym polubić Lukasa. On pan siebie i świata. Dążący do celu po trupach… Nie znosiłam go i z drżeniem serca podchodziłam do tego, że ponownie go spotkam. Tak jak Katka obwiniałam go o wszystko i nie był on moją ulubioną postacią. Teraz zaś... teraz muszę trochę zmienić swoje nastawienie, bo ja go polubiłam!

„Zakręty losu. Braterstwo krwi” to historia o odkupieniu win, poświęceniu, wielkiej miłości i daniu szansy. To opowieść, która przyciąga czytelnika jak światło ćmę. Napisana prostym językiem pełnym emocji zmieniających się jak w kalejdoskopie. Jak tylko trochę ochłonę biorę się za ostatnią trzecią część trylogii. Wam zaś polecam tę i pierwszą część.

*str.191
0 0
Dodał:
Dodano: 03 XI 2012 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 207
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Zakręty losu: Braterstwo krwi



Kontynuacja pierwszej części trylogii o braciach Borowskich. Opowieść o tym, że honor, rodzina i miłość są w stanie walczyć nawet z największym zagrożeniem. Katarzyna i Krzysztof po otrzymaniu mafijnego ostrzeżenia starają się żyć normalnie. Lecz przecież mafia nie wybacza i nie zapomina. I wkrótce mecenas Krzysztof Borowski otrzyma propozycję nie do odrzucenia. Ale wówczas brat marnotrawny – Luk...

Ocena czytelników: 5.58 (głosów: 6)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0