Drugie szansy.

Recenzja książki Making Faces
Kto z nas nie podziwia modelek, aktorek czy celebrytek za to jak wyglądają? Oceniamy i podziwiamy, jednocześnie zachwycając się ich pięknym makijażem, misterną fryzurą czy kreacją, która nasz portfel zrujnowałaby do zera. One mają wygląd i sławę. Ale czy to w naszym życiu jest najważniejsze? Czy jesteśmy aż tak płytkimi osobami,że patrzymy tylko na wygląd? Smutne, ale prawdziwe.
Fern Taylor była brzydkim kaczątkiem z burzą ognistych włosów i aparatem ortodontycznym. Niewidzialna i niepodziwiana. Zupełnie inaczej niż jej przyjaciółka - Rita. Piękna blondynka, która była podziwiana i chwalona. Fern jej tego zazdrościła, chociaż nie pokazywała tego. Dla niej najważniejsza była osoba, a nie wygląd. Jednak, jak w każdej historii czy bajce jest książę, o którym marzy każda dziewczyna. Dla Fern tym księciem był Ambrose Young - przystojny chłopak, który był nadzieją i chlubą miasteczka. Boski chłopiec. Fern pragnęła go od zawsze. Jednak on nie zwracał na nią uwagi, bo była tylko...zwykłą Fern. Rudzielcem, który opiekował się swoim niepełnosprawnym przyjacielem i kuzynem Baileye'm. Zauważał ją,jednak nie okazywał zainteresowania. To bolało. Zabolało jeszcze bardziej, gdy Rita zaczęła się z nim spotykać. Niby nic, bo każdy wiedział,że piękna dziewczyna i cudowny chłopiec będą razem. I chociaż Fern pomogła Ricie zdobyć Ambrose'a dzięki listą jakie pisała do niego w imieniu Rity to czuła ból. Ból, bo kochała te listy, te małą namiastkę posiadania Ambrose'a,a wraz z zmianą sytuacji straciła to.
Mimo, że zawsze miała przy sobie Bailey'a, który tak jak nikt służył radą nie mogła pozbyć się tego bólu. Jednak nadzieja w niej nie umarła. Wciąż żyła i wierzyła, że spotka ją miłość, o której czytała tylko w książkach.
Ambrose Young. Kimże jest? Przystojnym chłopakiem, dobrym zapaśnikiem, nadzieją całego miasta. Nie. Był chłopcem, którego porzuciła matka. Przyjacielem, który oddał by swoje życie. Chłopakiem, na którym spoczywała wielka odpowiedzialność i presja. Dlatego kiedy widzi tragedię z 11 września postanawia coś zmienić. Gdy kończy szkołę namawia swoich przyjaciół aby razem z nim wstąpili do wojska. Na początku spotyka opór, jednak po długich rozmowach zgadzają się. Niestety los jest okrutny i nie lubi sentymentów. Jedno zdarzenie, jedna chwila niszczy wszytko to co posiadał. Zabiera i nie oddaje. Zostawia ból, poczucie straty, żal i nienawiść.

Szczęśliwi są Ci, którzy nie wracają...

Ambrose teraz to rozumie. Rozumie, bo w Iraku stracił część siebie. Stracił przyjaciół, których namówił do pójścia z nim. Mrok, tylko to mu zostało. Z pięknej twarzy zostały blizny, z cudownego ciała ułomności. Samotność. Jednak w tym ciemnym tunelu błyska światło. To Fern, dziewczyna, z której się śmiał. Dziewczyna, którą pocałował na dzień przed wyjazdem. Dziewczyna,która skradła mu serce zanim zdołał się zorientować, że je stracił. Ona kawałek po kawałku przywraca go do życia. Życia, które w tak okropny sposób się z nim obeszło.
Kiedy w jego życiu nastaje światłość, życie poraz kolejny zadaje cios. W wyniku kilku niefortunnych zdarzeń oraz ludzkiej podłości spada na nich kolejna przykrość. Umiera Baliey. Zostaje zabrany ot tak.


Książka, którą czytamy w jeden wieczór. Książka, która zmieni Twój sposób widzenia. Książka, która Cię pobije i jednocześnie opatrzy. Nie wie ile razy w ciągu czytania sięgałam po chusteczki. Dużo, bardzo dużo. Pokochałam Fern od pierwszego rozdziału. Miałam wrażenie jakbym znałam ją od dawna. Po części utożsamiałam się z nią.Czy to syndrom brzydkiego kaczątka? Nie wiem. My zawsze się nie doceniamy. Zawsze robimy coś za mało, niewystarczająco. Ale czasem dostajemy prezent od losu, który zmienia nasz świat. Otwiera nasze oczy, że nie tylko uroda tworzy człowieka, ale jego wnętrze. W tym szalonym świecie, gdzie panuje uwielbienie urody powinniśmy się modlić o spotkanie takiej Fern.
Powieść Amy porusza inne ważne kwestie. Kwestie, których się nie porusza, o których się nie mówi bo tak lepiej. Służba ojczyźnie chwili się, jak najbardziej. Ale co się dzieje, gdy wraca z wojny po tragedii, która wyrwała Ci serce. Psycholog wojskowy nie załatwi wszystkich spraw. Ty żyjesz z bólem i samotnością. To Twoje serce jest obciążone, na chwilę ktoś Cię pożałuje, ale tylko na chwilę. Gdy czytałam o śmierci przyjaciół Ambrose nie mogłam powstrzymać łez. Nie umiałam... Jestem pewna,że ta książka coś zmieniła w moim życiu.

Wiem, że ta recenzja jest niedoskonała. Ale ciężko oddać klimat i pełniej tej książki. Nie zrozumiesz dopóki nie przeczytasz. Kochani spróbujcie, bo warto.
0 0
Dodał:
Dodano: 16 I 2017 (ponad 7 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 204
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Aneta
Wiek: 32 lat
Z nami od: 28 XI 2012

Recenzowana książka

Making Faces



Ambrose Young był wspaniały. Wysoki i muskularny z włosami, które dotykały ramion i oczami, które spalały cię na wskroś. To rodzaj piękna zdobiące okładki romansów i Fern Taylor o tym wiedziała. Czytała je odkąd była trzynastolatką. I może dlatego, że był tak wspaniały, Fern nigdy nie pomyślała, że mogłaby go mieć… do czasu, gdy nie był już tak wspaniały. Making Faces to historia małego miasteczk...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 2)