START Fragmenty naszych opowiadań

Sanai | Utworzono: 04 I 2010, 17:23:44 (ponad 14 lat temu)
Tu możecie wklejać fragmenty waszych opowiadań
Odp: 28, Odsłon: 12891, Ostatni post: ponad 10 lat temu przez Anastazja16

Odpowiedzi do tematu

1 2  > | Wszystkich odpowiedzi: 28

Sanai | 07 I 2010, 18:00:52 (ponad 14 lat temu) +1 -0 | 1#
Dobra, to jako że nikt nie chce tu dać fragmentu swojego opowiadania jako pierwszy, to ja dam swoją miniaturkę, którą napisałam pod wpływem chwili, kiedy słuchałam piosenki Kal Ho Naa Ho z filmu bollywood Gdyby jutra nie było.


Pocałunek świtu



W swoim śnie przenoszę się po raz kolejny na bajkową łąkę. Mam na sobie długą suknię w kolorze czerwonego wina, która idealnie komponuje się z zielenią trawy i błękitem nieba. Delikatny podmuch wiatru wprawia w ruch moje złociste włosy i jedwabny burgundowy szal. Ciepłe promienie słoneczne pieszczą moją skórę i sprawiają, że kwiaty mienią się wszystkimi kolorami tęczy. Biorę po kolei każdy kwiat i uważnie mu się przyglądam, a potem rozkoszuję się jego cudownym zapachem. Odczuwam nagły przypływ nieoczekiwanego szczęścia. Unoszę głowę ku czystemu niebu i śmieję się radośnie do puszystych chmur. Mam wielką ochotę unieść się wysoko w górę i móc ich dotknąć, chociaż nie potrafię latać. Jednak mimo to czuję taką lekkość bytu. Zaczynam tańczyć i śpiewać, słysząc, jak cała natura do mnie przemawia. Zostań, nalega.
Jednak po chwili słyszę jakiś głos, zupełnie inny. Cichy i zmysłowy, należący do mężczyzny.
– Margaret…
Głos ten nieustannie powtarza moje imię. Rozglądam się po całej łące…
I nagle widzę w oddali świetlistą postać przystojnego mężczyzny. Uśmiecha się do mnie i wyciąga w moją stronę dłoń. Oddycham coraz szybciej i nakazuję swoim nogom stać, jednak one okazują mi nieposłuszeństwo i kroczą po miękkiej trawie w stronę postaci. Nie potrafię się zatrzymać. Nie potrafię również odwrócić wzroku od tego mężczyzny. W końcu ujmuję jego dłoń i czuję delikatne, całkiem przyjemne mrowienie na skórze. Mężczyzna powoli pochyla się do przodu, najwyraźniej chcąc mnie pocałować…
…jednak budzę się w tej chwili i z lekkim rozczarowaniem wracam do szarej rzeczywistości.
Callice | 06 II 2010, 17:30:14 (ponad 14 lat temu) +0 -0 | 2#
w sumie też po bollywood'sku (?) Ci to wyszło. jeśli mogę być szczera to nie podoba mi się. ot, zwykły ciąg słów, które w żaden sposób nie przyciągają zainteresowania.

bez urazy.

aha - stwierdziłam, że taki temat warto opatrzyć komentarzem.
basiulkabl14 | 07 II 2010, 11:17:38 (ponad 14 lat temu) +1 -0 | 3#
Bo kiedy przychodzi nowy dzień ... wszystko budzi się do życia. Tak też było i w tym przypadku. Choć nie można nazwać tego tylko przypadkiem. Niezwykłe wydarzenie dla każdego człowieka, który właśnie napotkał na swej drodze zakręt. Nie taki pod koniec życia, prowadzący na prostą drogę, lecz był to jeden z tych, za którym kryły się kolejne przeszkody i kolejne nowe zakręty. Nic nie wskazywało na to, że będzie najważniejszym momentem w moim życiu. Wybór odpowiedniej szkoły ponad gimnazjalnej to przecież pestka. Bułka z masłem. Jabłko z dżemem... Chyba przesadziłam. Nie spodziewałam się, jakim cudem to moje malutkie życie, będzie tyle znaczyło dla drugiej osoby. Od wielu lat – odkąd pamiętam – nigdy dla nikogo nie byłam ważna. Żaden człowiek na tej kuli ziemskiej nie poświęciłby dla mnie swojego życia. No może oprócz mojej mamy, ale to inna historia. Po za tym to nie wiem czy tak by się stało. Gdybym naprawdę była w jakimś niebezpieczeństwie pewnie by się tym nie przejęto. Tak jak to było kiedyś.
Spotykając go pierwszy raz nie wiedziałam co będzie dalej. Co będzie następnego dnia i czy w ogóle będzie jakieś jutro. Zaczęło się koszmarnie. Z trudem, zmuszona przez rodziców wybrałam jedno z liceum ogólnokształcących w Rzeszowie. Niby było bardzo dobry i na wysokim poziomie. Szczerze nie obchodziło mnie to co będzie dalej ze mną. Nie zastanawiałam się co chcę robić dalej w życiu. Kim zostanę ? Tego pytania nigdy sobie nie zadałam. Gdy tak myślałam : Po co właściwie istnieję ?I wtedy właśnie przychodzi kryzys. Dół w który się zapadam. Rzadko ale jednak, próbuję się z niego wydostać. Tylko po co? I znowu zapadam się w ten okropny rów zapomnienia i nienawiści. Mam żal do wszystkich ludzi o to, ze mnie tak ignorują i nie zauważają. Dlaczego to akurat ja jestem jedną z tych szarych myszek z pod miotły? Kiedy nadejdzie pomoc i z której strony ? Może wcale nie przyjdzie?
Ku mojemu zdziwieniu ratunek dla mojego ‘’ ja ‘’ pojawia się. Wraz z pierwszym dniem mojego nowego rozdziału z życia, który wszyscy nazywają ‘’ pierwszym dniem w ogólniaku ‘’. To było takie dziwne. Tzn. uczucie we mnie gdy weszłam do sali pełnej obcych mi ludzi. Jak się domyślam pewnie nigdy z żadnym z nich się nie zaprzyjaźnię. To byłby dopiero szok. Podsumowanie mojego życia :
PRZYJACIÓŁ: dwoje
KOLEGÓW : żadnych
ZNAJOMYCH : mniej niż zerooo
Przestronna sala przeraziła mnie swoją nowoczesnością. Po całej sali można było tańczyć ponieważ było tam tyle miejsca jak na sali tanecznej. Była to jednak sala informatyczna. Ławki oddalone od siebie w równej odległości, czyste i zadbane. Wcale nie popisane . Przez duże okna wpadały jasne strugi światła słonecznego.
Usiadłam w ławce gdzie było jedyne wolne miejsce, obok trochę dziwnego gościa. Kurczę!
Czy ja znowu użyłam słowa ‘’ dziwny ‘’ ? Mniejsza o to. Chłopak z bujną fryzurą i gładką cerą spojrzał na mnie, odsunął się w bok jak najdalej. Nie zwróciłam na niego większej uwagi. Może tylko na to jak był ubrany. Miał na sobie jasne dżinsy i kremowy golf pod szyję. Na nogach wygodne trampki pasujące do wszystkiego. Nie zauważyłam też tego, że wszyscy licząc nauczycielkę, gapią się na mnie. Jakbym była co najmniej jakimś dziwadłem . A wcale tak owym nie byłam. Ubrałam się dzisiaj wyjątkowo ładnie. Zrezygnowałam z podartych dresów i podkoszulka w paski. Założyłam stosowną do tego miejsca spódnicę za kolano, białą koronkową bluzeczkę, a do tego czarne szpilki. Wszystko pasowało do siebie. Chyba że zapomniałam włożyć czegoś bardzo istotnego. Dyskretnie spojrzałam na siebie, ale nic takiego nie zauważyłam.


To początek mojego opowiadanka pt Zagubione wspomnienia. Nic specjalnego ... Co wy o tym myślicie ?
Callice | 07 II 2010, 13:07:14 (ponad 14 lat temu) +0 -0 | 4#
@basiulkabl14: brzmi jak kartka z pamiętnika : )
basiulkabl14 | 07 II 2010, 18:48:17 (ponad 14 lat temu) +0 -0 | 5#
@Callice Całe opowiadanie ma charakter pamiętnika ;p
Sanai | 23 II 2010, 14:36:45 (ponad 14 lat temu) +1 -4 | 6#
Rozległe lasy Meridianu od zawsze skrywały w sobie wielkie tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy nie mieli pojęcia. Tworzyły jeden gigantyczny labirynt, w którym człowiek mógł łatwo zgubić siebie i swoją duszę. Korony starych drzew były tak wysokie, że niemal cały Meridian wiecznie pogrążony był w przygnębiającym półmroku. Rzadko kiedy przebijały się tam pojedyncze promienie słońca. Jedynie w północnej części krainy zawsze było jasno, ponieważ tam znajdowały się góry skaliste. Słońcem mogli się też cieszyć mieszkańcy miasteczka położonego na południowym zachodzie.
Całą resztę Meridianu pokrywały lasy, które mimo wszystko miały w sobie pewien urok i czar. Rosło tam wiele gatunków roślin i żyło mnóstwo zwierząt. Nie raz nad ranem można było usłyszeć radosne trele ptaków, a idąc na grzyby, do miasteczka czy nad Rzekę Wspomnień, natknąć się na młodą łanię czy jakieś inne stworzenie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------


To początek alternatywnej wersji mojej nowej powieści fantasy pt. Księga Serafina.
Sanai | 24 II 2010, 20:08:35 (ponad 14 lat temu) +3 -1 | 7#
I kolejny fragment...

------------------------------------------------------------------------------------------


Nieopodal przecinającej krainę Rzeki Wspomnień huczał potężny Wodospad Kelsey, który nazwano imieniem pewnej dziewczyny z miasteczka, która kiedyś się w nim utopiła. Szum wody był tak głośny, że zagłuszał rozmowę dwóch młodych dam spacerujących leśną ścieżką. Ich bogato zdobione suknie wskazywały na szlachetne urodzenie. Pierwsza z dziewcząt to Layla Lorentz, jedyna córka króla Meridianu, zaś druga to jej niespełna piętnastoletnia kuzynka, Eileen Darnell. I chociaż jedna wyszła na świat z łona żony króla, a druga z łona jego siostry, i dzieliła je różnica siedmiu lat, to były do siebie podobne pod wieloma względami. Obydwie miały oczy barwy indygo i buntowniczą naturę, obie uwielbiały też długo wędrować po lasach, poznawać różne legendy i odkrywać tajemnice. Razem robiły jeszcze wiele innych rzeczy, ale tylko jedną z nich utrzymywały w sekrecie przed królem i pozostałymi rezydentami Kryształowego Pałacu, mianowicie fakt, że zostały wprowadzone przez pewną czarodziejkę w arkana magii i już od jakichś dwóch lat poszerzały wiedzę na ten temat. Przez ten czas zdążyły sporo się nauczyć, jednak swoich mocy używały wyłącznie w razie potrzeby.
ArienneMD | 16 XII 2010, 18:43:23 (ponad 13 lat temu) +0 -0 | 8#
Nerwowe stukanie palców Heather przerwało nieziemską ciszę, panującą od dłuższego czasu w niewielkiej kawiarni.
No dalej, poganiała go w myślach. Niestety, William miał to do siebie, że często się spóźniał.
Jeszcze chwila i zasnę, pomyślała. Nużące uczucie zmęczenia spowodowane było częściowo faktem, że nikt w kawiarni nie prowadził żadnej interesującej rozmowy, nie było ogólnego gwaru, a zamiast tego panowała wszechobecna cisza. Za oknem krople deszczu uparcie bębniły w parapet, pogłębiając melancholijny nastrój Heather.
Zresztą, powinna już się do tego przyzwyczaić. Szkocja to nie był kraj o zbyt pięknej pogodzie – ciągłe ulewy nie sprzyjały pozytywnemu nastawieniu do życia, choć z drugiej strony na niektórych działało to inaczej.
Tak na przykład było z Williamem, który uwielbiał deszcz i nie rozumiał jej niechęci.
Nagle podniosła wzrok znad dokumentu, do którego czytania właśnie powróciła, bo do środka wszedł pewien mężczyzna.
Nie był to William.
- Dzień dobry – rzucił niedbale do właściciela, stojącego za ladą. W odpowiedzi otrzymał tylko ledwie zauważalne skinienie głowy. – Heather McConnel? – zwrócił się bezpośrednio do brunetki.
Wstała.
- Słucham - odpowiedziała, zaciekawiona. Gdzie jest Will, do cholery?, zastanawiała się.
-Proszę usiąść – odparł mężczyzna, ale Heather go zlekceważyła. - Mój kuzyn nie mógł przyjść – wyjaśnił.
- Co się stało? – spytała McConnel. Zaczynała się denerwować.
- W porządku, nic takiego, coś mu wypadło. Proszę usiąść – powtórzył.
Zanim to zrobiła, poczuła , że coś jest nie tak. O ile wiedziała – a znała Williama dosyć długo, w dodatku widywała go codziennie w pracy – nie miał żadnego kuzyna. Przynajmniej nie na tyle bliskiego, żeby ten mógł zastąpić go na tak ważnym spotkaniu.
- Przepraszam, muszę wyjść do… Do toalety – mruknęła i szybkim krokiem oddaliła się od stolika.
Kiedy doszła do celu, otworzyła drzwi, wyciągnęła telefon i wybrała pospiesznie numer Willa. Tak jak się spodziewała, nie odbierał. No dalej, poganiała go znów w myślach. Odbierz ten cholerny telefon!
W końcu, po co najmniej półtorej minuty, odebrał.
- Heather, uciekaj – powiedział tylko i wszystko stało się jasne – już wiedziała, co ma robić.
Rozdział 1
Rada trwała już trzeci dzień, a oni wciąż nic nie ustalili.
- Słuchajcie, no musimy coś wymyślić - podjął jeden z uczestników. Sven nie był pewien co do jego imienia; wiedział, że zaczynało się chyba od litery „R”. Niestety, sporo było takich imion. Zresztą, pomyślał, gdybym miał znać imię każdego z nich, prędzej wysiadłby mi mózg niż dokonałbym czegoś konkretnego.
Przewodniczący grupy Delta A. Force westchnął.
- My wstrzymujemy się od głosu – zadecydował.
- Nie no, tak być nie może, do jasnej cholery! – warknął ktoś z grupy Gamma H. Force. – Te dupki nie chcą głosować i cały obowiązek spadnie na resztę, tak?
- Proszę o spokój – Sven powoli wstał. – Naprawdę nie widzę powodu do kłótni, moi drodzy. Delta A. są po prostu obiektywni.
- A tak w ogóle, dlaczego debatujemy tyle czasu nad losem kilku osób?
- Ponieważ ich przyjęcie wiąże się, jak wiadomo, z niewielkim ryzykiem, którego nie warto podejmować, jeśli uznamy, że mamy wystarczająco dużo osób do utrzymania wszystkiego w obecnym stanie – wytłumaczył Sven cierpliwie. Zaczynał mieć dosyć tych niepojętnych głupków.
- Dobra, zdaje mi się, że Sven tłumaczył to zanim tutaj przyszliśmy – warknął przewodniczący Delty A. Force.
- Upewniamy się – odpowiedział ktoś z Gammy H.
- Dobra, ludzie, uspokójcie się – grupa Delta B. Force zaczęła wstawać.
- Nie mamy innego wyjścia, jak tylko zagłosować – westchnął Sven. – Co prawda robiliśmy to już trzykrotnie, za każdym razem otrzymując inny rezultat, ale… No, zobaczymy. Proszę. Zaczniemy po kolei. Kto jest za poinformowaniem Lynn Natalii Roberts?
Przewodniczący jedenastu grup podnieśli ręce. Pozostałych pięć było przeciw.
- Proszę uzasadnić swoje zdanie – Sven powstrzymywał się od ziewnięcia. Najchętniej po prostu przyjąłby tę Roberts i McConnel, ale szefowie oddziałów nalegali, by zorganizować naradę.
- My zaczniemy – oddział Gamma A. Force wstał. – Przyglądaliśmy się dziewczynie… Co przecież nie jest zabronione – wtrącił przewodniczący pospiesznie, ujrzawszy minę Svena. Ten zaś niechętnie kiwnął głową na znak, że mają rację. – Zaobserwowaliśmy u niej… Zachowania… Zachowania odpowiednie dla niewtajemniczonych, u których ujawniają się pewne cechy przynależności do naszych – kontynuował mówca. Sven poganiał go w myślach. Chciał już iść do domu. – Ponadto panna Roberts jest osobą nadzwyczaj odpowiedzialną… To w zasadzie wszystko, co chcielibyśmy powiedzieć na ten temat.
- Dziękuję – odparł Sven. – Myślę, że grupa Gamma A. świetnie poradziła sobie z wyjaśnieniem nam, dlaczego warto przyjąć pannę Roberts. Czy ktoś z innej grupy chciałby coś dodać? Nie uważam tego za konieczne… Choć jeśli ktoś znalazł jakiś inny, dobry argument, proszę mówić…
Na sali zapanowała cisza.
- Dobrze – kontynuował Sven. – Czekamy na kontrargumenty, grupy przeciwne proszę o powstanie i wytłumaczenie swojej decyzji.
Cztery oddziały wstały z miejsc. Zaczęła grupa Gamma C. Force.
- Ponieważ nie mamy najmniejszej pewności, że Lynn Roberts jest osobą godną naszego zaufania.
- Jest odpowiedzialna – wtrącił jakiś uczeń Gammy H.
- No i co z tego? – warknął przewodniczący innej grupy protestującej. – Ludzie, opanujcie się! Nie wiecie, co ona może…
- Chwileczkę – przerwał mu Sven, nieźle już zdenerwowany. – O was nikt nie musiał rozmawiać godzinami. Po prostu tacy się urodziliście i wiedzieliście o tym od samego początku… A nie sądzicie, że Roberts i McConnel chciałyby tego samego? Bądźmy sprawiedliwi. Koniec dyskusji Lynn Roberts. Głosujemy teraz w sprawie Heather McConnel.
Wynik tego głosowania okazał się taki, sam, jak poprzedniego.
- Podobnie jak w przypadku Lynn Roberts, pannę McConnel również obserwowaliśmy i zauważyliśmy to samo. Proponowałbym zakończenie obrad – powiedział przewodniczący Gammy H. i ziewnął znacząco. Sven nie dziwił mu się; prawie nie spali, bo cały czas debatowali nad przyjęciem dwóch dziewczyn.
- Dobra, znajdę kogoś, kto je wtajemniczy, że tak powiem… - Sven zaśmiał się, choć to, co powiedział, nie było śmieszne; czuł, że musi jakoś rozładować emocje. – A teraz proszę się rozejść.

*
David oparł się o ścianę. Za chwilę czekała go kolejna godzina zajęć z grupą Alfa A. Force. Ponieważ byli to początkujący, starał się być cierpliwy, ale nie zawsze mu to wychodziło, zwłaszcza kiedy cała grupa spóźniała się na zajęcia.
Zaczął powoli spacerować po korytarzu, kiedy nagle usłyszał kroki. Nareszcie, pomyślał, ale kiedy się odwrócił, czekał go zawód. Nie byli to bowiem uczniowie, wręcz przeciwnie, Sven.
Sven pełnił funkcję kogoś, kogo w zwyczajnej szkole można nazwać dyrektorem, ale był jednocześnie kimś o wiele wyżej postawionym.
- Ee… - zaczął niezdarnie, a David już wiedział, dlaczego został odwiedzony. Pewnie ma wykonać jakieś dziwne zadanie, a Sven nie palił się do tego, by go o to poprosić; nie lubił wykorzystywać wszystkich. David go lubił; jego „dyrektor” był w porządku.
- Dobra, mów, o co ci chodzi.
- Musimy zwerbować dwie nowe… Lynn Natalia Roberts i Heather McConnel. Ta pierwsza jest Amerykanką, mieszka na Florydzie… Dlatego to ty pójdziesz do niej… Tą drugą zajmie się ktoś inny… Ona jest Szkotką… No w każdym razie, kiedy mógłbyś zacząć?
- Sven, z chęcią bym to zrobił, ale wiesz przecież, że Alfa…
- Poradzą sobie, ja mogę się nimi zająć.
Zaczęli powoli iść w kierunku biura Svena.
- No wiesz… Dla mnie nie ma z tym żadnego problemu, ale jak mam to zrobić?
- Eee… Mam jeden pomysł, który może nie do końca ci się spodoba… - Sven westchnął. – No dobra, skoro chcesz wiedzieć… Chciałbym, żebyś udał, że jesteś nią zainteresowany i dowiedział się czegoś o niej… A potem w jakiś przyjazny sposób powiedział jej prawdę.
David zaśmiał się. Pomysł Svena od strony technicznej był niezły, ale nie potrafiłby zrobić nikomu czegoś takiego.
- Ile ona ma lat?
- Dwadzieścia – odparł Sven spokojnie.
- Czy ja naprawdę wyglądam na dwudziestolatka? – zażartował.
- Ja tam bym chciał – Sven wyszczerzył zęby.
David uśmiechnął się, ale dalej był nie do końca przekonany.
- Zresztą, masz przecież dopiero dwadzieścia trzy. To nie jest dużo więcej. Słuchaj, jeśli masz jakiś inny pomysł, to zrób to tak, jak uważasz. Ja chcę tylko zobaczyć tu Lynn Roberts. To wszystko – wyjaśnił Sven i zaczął iść w stronę swojego biura. – No dobra, chodźmy. Wszystko ci wytłumaczę.
- Dobra, ale… Co z Alfą?
Sven wyciągnął z kieszeni komórkę.
- Co robisz?
- Dzwonię do Travisa.
Travis był drugim przewodniczącym grupy Alfa A. Force; zazwyczaj grupy Alfa miały rzeczywiście dwóch opiekunów.
Sven wyjaśnił Travisowi, że David nie może dziś przeprowadzić zajęć i poprosił go o przekazanie tego grupie. Potem zakończył połączenie.
- Dobra, najgorsze już za nami – powiedział ze śmiechem i wprowadził Davida do siebie.
ArienneMD | 18 XII 2010, 17:45:39 (ponad 13 lat temu) +0 -0 | 9#
Yyyy dobra. Teraz może zarzucę czymś zupełnie innym.
Stała na plaży sama, zupełnie sama. Obserwowała zachodzące powoli słońce, cieszyła się tym widokiem. Był to pierwszy zachód słońca, jaki widziała od dawna. Od bardzo dawna.
Tylko że kurczę, istniała taka możliwość, że widziała wcześniej wiele zachodów słońca. A może żadnego.
Cały problem polegał na tym, że właśnie tego nie wiedziała. Nie miała najmniejszego pojęcia, co się z nią działo przed tym, jak otworzyła oczy w swoim domu. Wiedziała tylko, jak się nazywa i gdzie mieszka, ale nic więcej.
No i znała też swój wiek. Miała siedemnaście lat. Tylko dlaczego mieszkała sama?
- Tu jesteś – usłyszała nagle. Nie odwróciła się. – Arienne? Porozmawiaj ze mną, proszę – chłopak złapał ją za ramiona i odwrócił. – Arienne, byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz? – potrząsnął nią delikatnie.
- Nie – poczuła, że oczy zachodzą jej mgłą, a chwilę później łzy leciały z nich nieprzerwanym strumieniem. – Na tym polega problem, Daniel. Nie pamiętam cię.
- Za to ja ciebie tak, i to chyba aż za dobrze – mruknął i odszedł, zostawiając ją samą.
Pozwalając jej przypomnieć sobie pewne rzeczy.
________________________________________
Kiedy się obudziła, był wieczór. Całą noc nie spała, położyła się o szóstej. Usiadła i znowu zobaczyła Daniela.
Podobnie jak wczoraj, przedwczoraj, trzy dni temu, tydzień temu… Kiedy po raz pierwszy otworzyła oczy.
Prawie nie rozmawiali. On tylko czekał, aż zacznie zadawać pytania, a ona czekała, aż on sam zacznie opowiadać. W końcu jednak nie wytrzymała:
- Jaka byłam? Kim ty byłeś dla mnie, kim ja dla ciebie? I co tu się w ogóle dzieje?
- Zacznę od końca – westchnął Daniel. – Chciałbym wiedzieć, co tu się dzieje. Chciałbym, naprawdę chciałbym. Kim byliśmy dla siebie? Przyjaciółmi. Jaka byłaś? – uśmiechnął się. – No cóż, taka jak dziś: nieogarnięta.
Uderzyła go lekko w ramię.
I wtedy wspomnienia wróciły.
- Daniel! – krzyczy, próbując go zatrzymać.
- Arienne, nie ma innego wyjścia! – odkrzykuje tamten. Arienne ledwo słyszy, co mówi; jego głos zagłuszany jest przez syreny alarmowe.
Arienne zatrzymuje się. Daniel również.
- Proszę – szepcze, ale jest już za późno. Osuwa się w ciemność…

A potem inne wspomnienie.
Spacerują powoli po plaży.
- Zastanawiałaś się kiedyś… Jak to będzie dalej wyglądać? Nad konsekwencjami? Co ty w ogóle chcesz zrobić? – wyrzuca Daniel dziewczynie.
- Danny… Wiesz przecież, że tutaj chodzi o coś większego – wzdycha. – I wiesz też dobrze, że gdybym mogła, nie robiłabym tego.
- Wiem. – Daniel chwyta ją za rękę. – Wiem – powtarza.

I kolejne.
- Danielu, jesteś pewien, że Arienne jest w pełni świadoma tego co robi? – pyta jakiś mężczyzna. Chyba ma na imię Sven i jest Szwedem z pochodzenia.
- Tak – odpowiada Daniel.
- Dobrze, zatem… - unosi dłoń i przykłada ją do skroni Arienne. A potem… Wszystko znika.
Parę godzin później budzi się w szpitalu.

- Pamiętam – powiedziała i nagle zdała sobie sprawę, co się stało. Roześmiała się. – Pamiętam! – wykrzyknęła. Daniel przytulił ją.
(wypowiedź modyfikowana: 18 XII 2010, 17:46:46)
Jumino | 18 XII 2010, 19:47:32 (ponad 13 lat temu) +1 -0 | 10#
Co o tym sądzicie? To jest coś bardziej w stylu historyjki mającej na celu wystraszenia dzieci lub moich koleżanek xDeeDee Ale z anglika dostałam za to 4, obniżyła mi ocenę za liczne błędy, których nie chciało jej się poprawiać.

Pewnego dnia, do domu ciotki, która kolekcjonowała lalki, przyjechała Elisabeth. Miała wtedy dwanaście lat. Ciotka swoje lalki trzymała zawsze w tym samym pokoju. Nawet jej by przez głowę nie przeszło, żeby któraś z nich opuściła swoje miejsce. Pokój zawsze był zamykany na klucz. Elisabeth nigdy tak naprawdę nie lubiła lalek. Zawsze gdy jakąś dostawała, urywała im głowy i wyrywała włosy. Czasem też podgryzała im ręce. Raz rodzice próbowali dać jej porcelanową lalkę. Ale ta jeszcze bardziej ją zezłościła i wyrzuciła ją przez okno. Jej ciotka takie właśnie lalki kolekcjonowała. Była wtedy jesień. Deszcz padał bez przerwy już od tygodnia. W nocy była burza. Elisabeth nie mogła spać. Aby na dziesięć minut udało jej się zasnąć. Miała koszmar. Był o jej dawnej porcelanowej lalce. Odtworzona scena z tamtego dnia w którym to wyrzuciła ją przez okno. Elisabeth już dawno zapomniała o tej lalce. Teraz przypomniała sobie jak bardzo ją ta lalka wtedy przerażała. Spojrzała przez okno. Była pełnia. Był mocny wiatr. Były pioruny. I zdaje się, słyszała wycie wilka z pobliskiego lasu. Wszystko razem przypominało scenę z horroru. Do tego godzina 1:00 w nocy. Wciąż dręczył ją ten sen. Bała się. Poszła zapalić światło w pokoju. A gdy zapaliła światło poczuła czyjąś obecność w pokoju. Jakby coś się na nią patrzyło. W całym pokoju wytworzyła się jakaś dziwna, przerażająca aura.Elisabeth stała jak wryta. Bała się odwrócić. Właściwie, bała się teraz jakkolwiek poruszyć. W końcu się odwróciła. Błysło się światło pioruna. Nie mogła już nic powiedzieć. Nie mogła też mrugnąć. Nic nie mogła zrobić, ponieważ ujrzała tam siebie. Elisabeth patrzyła na postać z dołu, była o wiele mniejsza. W rozmiarach lalki. Teraz była lalką. Tą którą wyrzuciła przez okno dawno temu. Patrzyła na siebie, która sięga po nią. Która podchodzi do okna. Która otwiera je. I wyrzuca ją.
Anette1 | 09 I 2011, 15:57:32 (ponad 13 lat temu) +5 -0 | 11#
To, właściwie nie jest nic specjalnego. Jakoś tak, słuchałam piosenki i nagle mnie naszło.


Potężna budowla stała samotnie pośród wrzosowiska, otoczona gęstą mgłą. Otaczający działkę żywopłot, który lata świetności miał daleko za sobą, strzeliste wieżyczki i witraże wstawione w okna, pokryte warstwą brudu, sprawiały nieco przerażające wrażenie.
Stara, zardzewiała furtka skrzypnęła przeraźliwie, gdy postać spowita w czerń otworzyła ją i przedostała się na posesję. Idąc alejką rozejrzała się. Trawa nie była przystrzyżana od dawna, przez co sięgała już nieco ponad metr. Małe kamyki chrzęściły pod stopami przybysza. Wymijając marmurową fontannę, sierowała się do wejścia. Masywne drzwi z kutego żelaza otworzyły się z jękiem, gdy naparło na nie ciało. Przybysz znalazł się na obszernym dziedzińcu. Bez zastanowienia skręcił w jeden z korytarzy.
Stukot obcasów uderzających o marmurową posadzkę, roznosił się echem. Istota dobrze wiedziała, gdzie ma się udać i już po chwili, na jej drodze stanęły niepozorne drzwi. Smukłe palce sięgnęły po klamkę. Na złocie, nie było ani grama kurzu, co świadczyło, że drzwi były często używane. Z cichym kliknęciem, zamek ustąpił i odskoczył.
Postać weszła do środka. Pokój był mały. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć piętrzyły się regały z wypełnionymi po brzegi książkami. Za potężnym, drewnianym biurkiem siedział mężczyzna.
Podniósł głowę, gdy wtargnięto do jego gabinetu. Mimo, iż postać była spowita w pelerynę, musiał ją rozpoznać.
- Saphiro. - w jego głosie słychać było zdziwienie. Widać, nie spodziewał się wizyty w środku nocy. Nie był stary. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia parę lat. Inteligentne brązowe oczy, wyglądały spod czarnych włosów, sięgających mu mniej więcej do połowy szyi. Miał na sobie purpurową koszulę, czarną kamizelkę, marynarkę i spodnie, włożone w wysokie, również czarne buty.
Przybysz rozpiął klamerkę przytrzymującą pelrynę i gdy opadała chwyciła je smukłymi palcami, po czym przewiesiła przez ramię. Dziewczyna miała filigranową sylwetkę, proste włosy o odcieniu najgłębszej czerni, małe, acz pełne usta i hipnotyzujące kocie oczy. Wygląd bardzo młodo.
Z gracją przeszła przez pokój i usiadła na fotelu po jednej stronie biurka. Mężczyzna wstał i podszedł do małego barku. Do kieliszków nalał trochę czerwonego płyny z karafki. Podał jeden dziewczynie. Smukłe palce oplotły nóżkę, a wargi rozchyliły się, wpuszczając do ust trochę wina.
- Uważaj. - ostrzegł ją. - Jest mocne.
Dziewczyna potrząsnęła głową.
- Tym lepiej. Wiesz, czemu przyszłam, Syktusie? - zapytała, choć wiedziała jaka będzie opowiedź. Głos miała melodyjny, nawet trochę jeszcze dziecięcy.
Syktus stanął przy oknie, które do połowy zaciągnięte było gruba kotarą. Okno wychodziło na ogród różany. Jednak róż nie było tam już od kilkunastu lat. Cała posesja, razem z domem była zaniedbana. W całej rezydencji było tylko kilka pomieszczeń, które nadal używano. Minęły lata, gdy co tydzień urządzano bale. Gdzie młode dziewczyny, takie jak Saphira, bawiły się i poznawały swoich przyszłych mężów. Gdy cały dom był piękny, tętnił muzyka i młodością.
Ale te lata skończyły się wraz ze śmiercią Serafiny, matki Syktusa. Rezydencja zapadała się wraz ze swoim panem, aż w końcu umarła i na zawsze taka pozostała.
Syktus, po okropnych latach spędzonych u przyrodniej siostry ojca, powrócił do domu. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył po przejściu przez furtkę, była siedmioletnia dziewczynka siedząca w altanie.
Gdy te kocie oczy, spojrzały na niego, wiedział, że to ona. Panienka de Raven była niezwykle inteligętną osóbką. Zawsze udawało jej się czymś go zaskoczyć.
Patrzenie jak z dziewczynki staje się młodą kobietą, sprawiło mu niemało przyjemności, ale też smutku, gdyż wiedział, że Saphira, nigdy nie będzie jego. Ciągle o niej myślał. Już nie jak o uczennicy, ale jako kobiecie. Siedemnaście lat, był to wiek, gdy córki były wydawane za mąż. Nie wcześniej. A marzec zbliżał się wielkimi krokami. Syktusowi zostało z nią niecałe pół roku. Westchnął w duchu. Potem jej wizyty się zakończą. Nie chciała tego tak samo jak on, ale taka była kolej rzeczy. Ród von Angelów stracił swoją świetność razem ze śmiercią jego rodziców, więc nie było szansy, aby państwo de Raven wydali ją za takiego dziwaka jak on.
Artur | 09 I 2011, 16:33:21 (ponad 13 lat temu) +1 -0 | 12#
@Anette1 Bardzo fajny tekst. Powinnaś dalej iść w tym kierunku. Może kiedyś na webook trafi książka Twojego autorstwa
madziach05 | 11 I 2011, 21:36:11 (ponad 13 lat temu) +1 -0 | 13#
Zgadzam się, zdecydowanie mi się podoba czekam na więcej
Anette1 | 15 I 2011, 21:31:09 (ponad 13 lat temu) +2 -0 | 14#
@madziach05 @Artur
Dziękuję wam bardzo. Mam dużo tekstów. Lubię pisać i mówiąć szczerze, przychodzi mi to z łatwością. Do tego zainspirowała mnie piosenka i styl gotycki w podręczniku
madziach05 | 16 I 2011, 14:49:39 (ponad 13 lat temu) +0 -0 | 15#
@Anette1 nie ma za co jak masz jeszcze jakieś opowiadania to wrzucaj


1 2  > | Wszystkich odpowiedzi: 28

Grupa: Nasze opowiadania

Nasze opowiadania Czyli co komu w duszy gra. Lubisz pisać? Chcesz zostać pisarzem/pisarką? Ta grupa jest dla Ciebie :D
Typ grupy: Otwarta
Dołączenie: każdy może dołączyć
Założyciel: Sanai
Utworzono: 04 I 2010, 17:20:31
(ponad 14 lat temu)
Kategoria: Literatura (grup: 45)
Tematów: 18
Członkowie: 109 (pokaż członków grupy)

Dyskusję obserwują

Użytkownicy obserwujący dyskusję (16):

Informacja podświetlona na zielono oznaczają, że użytkownik widział wszystkie nowe posty w tym temacie. Natomiast informacja czerwona oznacza, że jeszcze nie czytał najnowszych postów.

nie czytał
Tyska
nie czytał
basiulkabl14
nie czytał
madziach05
nie czytał
Ariena
nie czytał
Jumino
nie czytał
ArienneMD
przeczytał
Anette1
nie czytał
tecilla28
przeczytał
Sanai
nie czytał
g0ska1
nie czytał
gutterface
przeczytał
natirose
nie czytał
Hito
nie czytał
Scharum
nie czytał
rasmusska
przeczytał
Anastazja16

Menu

Szukaj. Aby znaleźć grupę lub temat wybierz jedną z kategorii poniżej, a nad listą grup/tematów będzie widoczne pole wyszukiwania.
START: Kategorie grup

Nowe grupy dyskusyjne
    - Nowo dodane tematy
    - Nowe wypowiedzi w tematach

Ranking tagów opisujących grupy