Artur | Utworzono: 30 V 2010, 12:00:13 (ponad 14 lat temu) | |
Miejsce na nasze wspomnienia ze szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum. Podstawówka: zapierałem się, rękami i nogami, że do niej nie pójdę, a później okazało się, że mi się spodobało. Gimnazjum: Szok, że trzeba się aż tyle uczyć. Liceum: Fajna klasa. Nauka tego samego co w gimnazjum za wyjątkiem matematyki i języka polskiego. Zabawni koledzy sprawiali, że każdy dzień był dawką świetnego humoru. |
ticket | 31 V 2010, 11:04:21 (ponad 14 lat temu) | +1 -0 | 1# | |
w podstawówce było fajnie. straszyłam dzieci w kiblu uciekałam z lekcji, chodziłam na dywanik do dyrektorki, kiedyś zakradliśmy się do pokoju nauczycielskiego i otworzyliśmy lodówkę a tam było kilka butelek z wszelkiej maści alkoholem albo raz w gabinecie dyrektorki grzebaliśmy w jej szafkach i skakaliśmy po fotelu a ona weszła było wesoło. gimnazjum: 3 lata nudy, najgorsze wspomnienia to te z nauczycielami, którzy traktowali nas jak głupków. ale klasa była fajna, chłopaki robili niezłe akcje. liceum: w końcu trzeba było się uczyć na poważnie ale wesoło też było, w końcu byliśmy najgorszą klasą w szkole więc wiadomo |
||
edziulka | 31 V 2010, 17:14:40 (ponad 14 lat temu) | +2 -0 | 2# | |
W liceum mieliśmy takiego starszego profesora od fizyki, z wyglądu przypominał Ainsteina Ja z nim miałam zawsze przerąbane, raz byłam zagrożona na koniec roku, brr. A najlepsze że kiedyś zabrał nam kartkę, na której napisałyśmy z koleżanką jaki z niego debil Z polonistakmi zawsze się kłóciłam, a teraz wszystkie miło wspominam. Najlepiej wspominam chemicę, kobieta miała swój świat, ale w tym wszystkim jakoś do nas trafiała, docenialiśmy w niej ludzkie podejście do ucznia. Na licencjacie miałam doktora, który miał humory gorsze niż kobieta w ciąży, nigdy nie było wiadomo czy będzie z nami żartował, czy gryzł. Na pierwszym roku miałam świetnego doktora od botaniki, miał swoje dziwactwa, ale to czego się od niego nauczyłam przydaje mi się teraz bardzo. A znajomi z klasy, z roku, no cóż, teraz się ich bardzo miło wspomina ale bywało różnie. Czasami zastanawiałam się co ja będę robić w szkole na przerwie, bo nie miałam się za bardzo do kogo odezwać, a czasami byłam duszą towarzystwa. Najczęściej jednak otaczałam się wąską grupą znajomych, na których mogłam liczyć. Jak teraz fajnie się spotkać z kimś, pogadać, przekonać się że nadal nam się świetnie rozmawia, rozumiemy się jak dawniej |
||
biedroneczka | 07 VI 2010, 11:46:28 (ponad 14 lat temu) | +0 -0 | 3# | |
Ja najlepiej wspominam liceum miałam niesamowicie zgraną klasę, z którą można było konie kraść teraz kontakty się troszkę pourywały (choć nie ze wszystkimi), ale zdecydowanie liceum to było to Jeśli chodzi o gimnazjum to ta przyjemnośc mnie ominęła i bardzo się z tego cieszę, bo nie potrafię zrozumieć co złego było w systemie 8 klas podstawówki, 4 liceum i 5 studiów... Teraz ledwo nawiążą się jakieś przyjaźnie i trzeba przenosić się do innej szkoły... Podstawówkę wspominam tak sobie. Mam w związku z nią trochę mieszane uczucia.... A studia... jedno wielkie kucie, mieszanie ludzi w grupach, a w weekendy, kiedy wreszcie był czas na imprezy, większość wracała ze stancji do domu, więc imprezowało się w starym towarzystwie | ||
wegg | 27 VIII 2010, 22:27:04 (ponad 14 lat temu) | +0 -0 | 4# | |
w podstawówce były najlepsze jaja, spoźniałam się na lekcje i w ogole nie liczyłam się z konsekwencjami, okazywało się, że jako jedyna z chłopakami. Siedzieliśmy w dyrki gabinecie i... mój chory pomysł, dzwoniliśmy z telefonu do koleżanki, której akurat nie było w szkole, tak po kilka razy. A rachunek za tel. też doszedł do naszych uszu, bo było głośno w szkole o tym Poza tym zrzucaliśmy kwiatki do biblioteki, ktore stały na ściance oddzielającej klasę od niej. Było przyjemnie, gimnazjum porażka, a liceum zobaczymy jaki minie ostatni rok. Potem będą wnioski | ||