START zamknięty Konkurs: W zapomnieniu

BARMAN2005 | Utworzono: 19 V 2012, 11:37:52 (ponad 12 lat temu)
Wydawnictwo Novae Res jest sponsorem nagrody: "W zapomnieniu" - Agnieszka Lingas-Łoniewska.

Więcej informacji o książce:
http://www.webook.pl/b-38972,W_zapomnieniu.html

Zasady konkursu:
- Do wygrania są 3 egzemplarze książki: "W zapomnieniu" - Agnieszka Lingas-Łoniewska.
- Temat konkursu: Wspomnienia szkolne. Czy spotkałeś na swojej drodze życiowej nauczycieli, którzy potrafili dostrzec talent ucznia? Pracowali rzetelnie, z zapałem i rzeczywiście przekazywali swoją wiedzę dalej? Czy też może było zupełnie odwrotnie?
- Konkurs trwa od 19.05.2012 do 02.06.2012 włącznie.
- W konkursie mogą brać udział tylko osoby mieszkające na terenie Polski.
- Po wyłonieniu laureatów otrzymają oni email o wygranej. Jeśli w ciągu 3 dni laureat nie potwierdzi chęci odebrania nagrody przepada ona na rzecz innej osoby.
Odp: 21, Odsłon: 9824, Ostatni post: ponad 12 lat temu przez marzyciel

Odpowiedzi do tematu

1 2  > | Wszystkich odpowiedzi: 21

Smokoniarka | 19 V 2012, 14:58:26 (ponad 12 lat temu) +0 -3 | 1#
Na myśl przychodzi historyczka (nie mylić z histeryczką ). Moja klasa nie składa się z aniołków, ale ona potrafi tak ciekawie opowiadać, że na jej lekcjach cała grupa siedzi zasłuchana. Nikomu nie przeszkadza to, że co lekcję nas odpytuje, ponieważ pamiętamy co mówiła poprzedniego dnia/tygodnia i bez trudu odpowiadamy na pytania. Zdecydowanie jest najlepszą nauczycielką w mojej szkole.
Awdotia | 19 V 2012, 16:00:39 (ponad 12 lat temu) +3 -0 | 2#
Jeśli chodzi o nauczycieli, którzy wielkim echem odbijają się w moim życiu to kilkoro ich jest. W większości łączy ich jedna cecha. Praktycznie wszyscy byli znienawidzeni w czasie uczęszczania na ich zajęcia. Pani B. matematyca. Ilu dzielnych, dumnych chłopaków praktycznie uderzało w płacz na zajęciach. Dlaczego? Bo była wymagająca i miała cięty język. Jednak dzięki niej matma do tej pory bez problemów, odporność na wszelkie zaczepki słowne i dodatkowo wyniesione wiele mądrości, które wkładała w swoje docinki. Pan W. historyczka. Mimo że trzymała rygor w klasie, zawsze robiła 5 minut w środku zajęć na gimnastykę, aby pobudzić nasze zasypiające mózgi. Dodatkowo miała zasadę: jednorazowo w czasie lekcji obojętnie jaki uczeń miał prawo przerwać i zacząć opowiadać kawały. Krótko do 5 minut. Ale sprawiało to zajęcia znośnymi. I wreszcie pan T. Trener i nauczyciel wf. Dzięki niemu drużyna z małej wioseczki potrafiła wygrywać z drużynami z miast wojewódzkich i liczyć się w województwie. Poświęcał on temu wiele czasu i uwagi. W ramach wf „jego dziewczyny”, a przez to i reszta klasy miały przygotowane program treningowy. Każdego dnia co innego. Dzięki temu dziś nie musimy się przejmować wyglądem naszych ciał i posiadamy w sobie takie zapasy samodyscypliny, że przejście przez życie to istna bajka. Teraz czas znaleźć tylko tego jedynego. Tego w szkole nie nauczyli
vera123 | 19 V 2012, 21:03:11 (ponad 12 lat temu) +0 -1 | 3#
Spotkałam kiedyś w podstawówce cudowną nauczycielkę. Uczyła angielskiego. Czułam że przy niej naprawdę uczę się języka bo z poprzednią nauczycielką było odwrotnie. Tamta poświęcała niewiele uwagi uczniom i kiedy tylko weszła do klasy zaczęła pisać SMS-y i malować paznokcie. Ta dzięki której świetnie znam język angielski była wymagająca, stanowcza ale bardzo miła. Nigdy nie krzyczała na uczniów. Umiała przekonać mnie i innych do nauki. Była dla wszystkich jak przyjaciółka. Jej aktywność i pracowitość spowodowała że uczniowie których uczyła zaczęli zdobywać dobre oceny i uczestniczyli w życiu szkoły. Jestem jej za przekazaną wiedzę bardzo wdzięczna.
(wypowiedź modyfikowana: 19 V 2012, 21:05:01)
aniasz2423 | 20 V 2012, 18:22:40 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 4#
Na mojej drodze edukacji spotkałam wielu nauczycieli, którzy z zapałem przekazywali swoją wiedzę dalej. W nich znalazł się między innymi pan Zbyszek od matematyki, któremu zawdzięczam 3 miejsce w powiatowym konkursie...

Był (i jest) on osobą zawsze wesołą, z poczuciem humoru, z lekkością podchodził do przekazywania nam wiedzy. Bardzo pracowity, ale zarazem troszkę niechętny do sprawdzania sprawdzianów, dzięki czemu było ich mniej. Lubił odpytywac przy tablicy, dzięki czemu każdy uczeń był zawsze przygotowany do lekcji. Przez pana Zbyszka, polubiłam matematykę nie sprawiała ona mi już później takiej trudności jak w gimnazjum. W pierwszej klasie szkoły średniej wystartowałam za Jego namową do konkursu matematycznego. Jego zaangażowanie w przygotowaniu uczniów do niego sprawiło, że ja i mój kolega znaleźliśmy się w pierwszej szóstce laureatów...

Zdecydowanie najlepszy mój nauczyciel. Panie Zbyszku, DZIĘKUJĘ
(wypowiedź modyfikowana: 20 V 2012, 18:23:21)
jolunia559 | 20 V 2012, 18:59:49 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 5#
Moją ukochaną nauczycielką była polonistka.To ona potrafiła zaszczepić w nas miłość do literatury,muzyki i sztuki.Ona uczyła poprawnej polszczyzny/a była siekiera,że ho,ho!/Uczyła mnie w szkole podstawowej.Do liceum poszłam wyposażona w naprawdę dobre podstawy .Maturę zdałam na piątkę bo potrafiłam logicznie myśleć i pisać.a tego nauczyła mnie pani Galoch.
soulmate | 20 V 2012, 21:18:08 (ponad 12 lat temu) +2 -0 | 6#
Natychmiast przychodzi mi na myśl moja nauczycielka biologii z liceum, kobieta o wiedzy wykraczającej poza standardowe normy nauczania na studiach, pasjonująca się biologią w formie wszelakiej, kochające przyrodę i góry. Pani W. łowiła wśród nas talenty często niestety bezowocnie i wyciskała z nas ostatnie poty, abyśmy tylko pokazali na co nas stać na olimpiadach biologicznych.
Dla niej biologia to nie tylko suche fakty i pamięciówka, to niekończące się nici powiązań, które człowiek światły musi dostrzegać. Sieci zależności, nie tylko pokarmowych. Dzięki niej naprawdę polubiłam biologię choć marny był ze mnie uczeń, a biologia nie polubiła mnie. Mimo wszystko, licealiści czuli przed nią i jej przedmiotem niebywały respekt. Kiedy umieraliśmy, umęczeni kolejnymi lekcjami, znudzeni faktami, które często nie miały dla nas tutaj i teraz żadnego znaczenia opowiadała nam naprawdę intrygujące ciekawostki, czasem rozśmieszające do łez lub zapadające w pamięć do końca życia jak np. pakieciki plemników rzucane przez samce pająków partnerkom, w obawie przed śmiercionośnym zbliżeniem. Bo miłość boli.
luis121 | 21 V 2012, 19:17:04 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 7#
Nie mogę stwierdzić że wybrana przeze mnie nauczycielka dostrzega talent ucznia bo nie uczy mnie na tyle długo. Jednak kiedy prowadzi lekcje to opowiada wszystko w taki sposób że zapomina się, że jest się na lekcji. Ma taką szeroką wiedzę na temat geografii i mówi tyle ciekawostek do pozornie nudnych tematów, że aż chce się uczyć. Kiedy ktoś z klasy gada czy palnie jakąś głupotę to potrafi naubliżać mu ale w sposób tak żartobliwy że właściwie nie sprawia mu przykrości.
czarymary | 21 V 2012, 19:33:21 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 8#
Jak każdy pewnie, w czasie swojej nauki poznałam wielu nauczycieli. Niektórych wole nie wspominać, jednak są tez tacy którzy pozostaną w mojej pamięci na długo. Jak np. pewna pani od angielskiego. Co prawda może nie uczyła na najwyższym poziomie ale nie było mowy żeby pójść na wagary w czasie jej lekcji. Nawet jeśli organizowała jakieś zajęcia dodatkowe, to przychodziły na nie masy ludzi. A to wszystko za sprawą jej nastawienia do uczniów. Jeśli na korytarzu czy nawet na ulicy powiesz jej "dzień dobry", to nie odpowie normalnie tylko powie "cześć! co u ciebie? Jak leci?" A już nad wszystko uwielbiam jej córeczkę chodzącą do przedszkola! Czasami zabierała ją na zajęcia, bo nie miała z kim ją zostawić po południu. Opowiadała też o swoim mężu i wtedy czułam się prawie jak członek jej rodziny, co mogło by się wydawać niemożliwe przy nauczycielu. To wszystko sprawiało, że miałam wielką ochotę chodzić do niej na zajęcia. A to że może czegoś się nauczyłam, to powiedzmy, że to pewien skutek uboczny.
clary15 | 22 V 2012, 19:02:00 (ponad 12 lat temu) +1 -1 | 9#
Najlepszym nauczycielem jakiego miałam i dalej mam bo jeszcze mnie uczy jest P. Agnieszka. Uczy ona w mojej szkole matematyki. Moje wcześniejsze nauczycielki matematyki były... no cóż na pewno daleko im do ideału zawsze miałam tróje a na koniec roku prawie dostałam dwóje. Matematyka to był najgorszy przedmiot jaki mógł istnieć, a tu proszę poznaję P. Agnieszkę i nagle dostaję piątki na koniec semestru mogłam dostać nawet szóstkę ale niestety nie brałam udziału w żadnych konkursach ale piątka też zadowala w szczególności że jaszcze niedawno groziła mi dwója . A co do tego czy dostrzega talenty innych to nie mogę zaprzeczyć, bo faktycznie tak jest. Jeśli zauważy, że ktoś jest w czymś lepszy zaraz wysyła ich na konkursy albo dodatkowe zajęcia.Teraz po prostu kocham matmę i jestem wdzięczna P. Agnieszce, że zaszczepiła u mnie tę miłość do tego.
Lojtkowa | 22 V 2012, 19:23:46 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 10#
W gim miałam nauczycielkę od chemii - kosa jak nie wiem. Każdy się jej bał, przed jej lekcjami siedzieliśmy na ławkach z oczami wlepionymi w zeszyt, każdy się uczył bo nie wiadomo kogo zapyta. Gdy brała do odp nikt na nią nie spojrzał, bo gdy ktoś tylko podniósł głowę od razu był brany do odpowiedzi, ale wiecie co dzięki temu umiem chemie do tej pory, a co najważniejsze rozumiem ją. Może nauczycielka była kosą i siała postrach, ale przynajmniej umiała czegoś nauczyć i dobrze wytłumaczyć. Po prostu nie pozwalała sobie wejść na głowę, a każdy sposób jest dobry żeby zmusić uczniów do nauki, bo najczęściej gdy nauczyciel na wszystko pozwala, to jego przedmiot jest olewany.
edycia735 | 23 V 2012, 16:52:52 (ponad 12 lat temu) +1 -2 | 11#
Na naszej drodze stają nauczyciele - anioły i nauczyciele - demony. Niestety więcej w przyrodzie naszego społeczeństwa występuje demonów. Są to ci nauczyciele, którzy, jeśli się nie uwezmą na ciebie, to po prostu nie potrafią przekazać wiedzy. I TAK, I TAK rujnując życie uczniom.
Nauczycielką, która najbardziej zmieniła moje życie, spotkałam w gimnazjum i miałam zaszczyt mieć z nią lekcje języka polskiego przez dwa lata. Wszyscy wokół uważali ją za surową babę, ale była jedną z najlepszych, jak nie jedynym najlepszym nauczycielem jaki wtedy mnie uczył. Dzięki niej (jak nigdy w życiu) w drugiej i trzeciej klasie miałam piątki z polaka, co przyczyniło się do biało-czerwonego paska na świadectwie w trzeciej klasie. Lubiłam chodzić na te lekcje. Pamiętam część inwokacji "Pana Tadeusza", znam dwie pierwsze zwrotki wiersza "Niepewność" A. Mickiewicza i wiem co to jest hybryda filmowa... Poza tym to właśnie dzięki tej nauczycielce zaczęłam czytać lektury, a potem inne książki... Teraz kocham czytać! Właśnie to dzięki niej zarejestrowałam się na webook'u, bo gdybym nie kochała czytać książek, to tą stronę miałabym w nosie jak większość moich znajomych (unikają czytania książęk:D) i ominęłabym ją szerokim łukiem.
Czego nie można powiedzieć o mojej aktualnej nauczycielce języka polskiego. W tym roku szkolnym przeczytałam tylko dwie lektury na początku roku, bo mi się teraz nie chce, ale bez obaw... Kocham czytać wszystko inne:D A co do ocen i mojego stosunku do tej lekcji w tej chwili, to poziom jest bardzo niski. Niestety! A już za rok matura!
marzyciel | 24 V 2012, 08:21:56 (ponad 12 lat temu) +4 -0 | 12#
Wspomnienia szkolne...

Wspomnienia są czymś, przed czym chce się czasami uciec, ale przecież to one pomagają nam kształtować naszą tożsamość.... Na loterii życia wyciągnąłem chyba podwójnie pechowy los; urodziłem się w cieniu kominów kombinatu metalurgicznego noszącego imię wodza Wielkiej Rewolucji i w okresie, kiedy szkoła podlegała komunistycznej indoktrynacji. Z okresu szkoły podstawowej pamiętam kawał, który jeszcze dziś zjeża mi włosy na głowie.
- Co to jest Jasiu, pyta nauczycielka, ma rude futerko, puszystą kitkę, mieszka w dziupli w lesie i żywi się orzechami???
- Gdyby to mama w domu pytała, powiedziałbym, że to wiewiórka, ale jeśli pani pyta w szkole... to chyba Lenin???
Nowa Huta miała być wzorcowym ateistycznym miastem, toteż zajęcia fakultatywne z języka polskiego, które prowadziła profesorka, przezywana „Pumą”, przypominały partyjną egzekutywę. Niczego nie rozumiałem z tej „nowomowy”, za pomocą której chciano nam wpoić miłość do marksizmu, leninizmu i internacjonalistycznego komunizmu. Te zajęcia zakodowały w umysłach niektórych dzieci z mojego pokolenia strach przed Związkiem Radzieckim i niechęć do przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy. Do dziś mam nerwowe reakcje na takie słowa, jak lewica, prawica, socjalizm, kapitalizm, Wschód , Zachód, Nowa Huta, ksiądz prymas...
Z okresu liceum z sentymentem wspominam nieżyjących już profesorów: historyka „Karola” , byłego AK-owca, który przemycał nam historię Polski różniącą się w drobnych szczegółach od oficjalnie obowiązującej, z prawdą o Katyniu włącznie i polonistkę, „Jadzię”, która była postrachem całej szkoły i tylko moje wypracowania wyciskały jej łzy z oczu. Bez niej nie byłbym tym, kim jestem: jedynym człowiekiem na świecie, który pamięta, że postać Chochoła w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego, jest symbolem poezji narodowej owiniętej w słomę na zimę niewoli. Dziś nikt nie pokusiłby się na tak karkołomną i metaforyczną definicję.
Moja edukacja w liceum dobiegłaby spokojnie do końca, gdyby w maturalnej klasie nie ujawnił się fakt, że mój starszy brat, absolwent tegoż liceum, wstąpił do Krakowskiego Seminarium Duchownego. Byłem bratem twórcy największego skandalu w dziejach XI Liceum. Co się wtedy działo...
- Socjalistyczna szkoła, w ateistycznym mieście, nie jest powołana do kształcenia przyszłych księży - wrzeszczał wojujący ateista, matematyk i mój wychowawca „Pingwin”, bo tak go nazywaliśmy. To wszystko nie mieściło się w jego logicznej głowie i nie dało się rozwiązać za pomocą żadnego równania, nawet tego najprostszego - z jedną niewiadomą. Stałem się ofiarą jego represji: posadził mnie w ławce z atrakcyjną dziewczyną, aby mi wybijała z głowy podobne zamiary, a w pierwszym półroczu postawił mi sześć ocen niedostatecznych z matematyki. Tylko dzięki interwencji wyżej wymienionych profesorów, zostałem dopuszczony do matury. W drugim półroczu zmieniono nam matematyka, a „Pingwin”, który tyle razy na lekcjach wychowawczych udowadniał nam, że Boga nie ma, chyba się załamał. Zajął się prowadzeniem sklepiku uczniowskiego.
arie | 25 V 2012, 12:58:21 (ponad 12 lat temu) +1 -0 | 13#
Zauważyłam taki fenomen (oczywiście w większości wypadków ujawnia się on dopiero po skończeniu szkoły), że zwykle szanuje się bardziej nie tych miłych, olewajskich nauczycieli, co to na wszystko pozwalają, ale właśnie tych surowych, wymagających, tych z zasadami i z powołaniem.

Bo nikt mi nie wmówi, że nauczyciel to tylko zawód. To jest misja, która wymaga wiary w ludzi (a właściwie w dzieci i młodzież, co jest nawet trudniejsze, bo wielu dorosłych nie uważa ich za ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu, nie za równych sobie), tak jak, na przykład, bycie księdzem wymag a wiary w Boga.

Uch, zapachniało trochę moherem... Zapachnie jeszcze mocniej, kiedy powiem, że to właśnie księdz w podstawówce był moim ulubionym nauczycielem. Nie lękajcie się jednak, nie jestem religijną fanatyczką, niczego nie zamierzam wysadzać, nie będę się wieszać na krzyżach i rzucać warzywami w policjantów. Nie mówię tutaj o naszym księdzu w znaczeniu "kapłan", ale jako o wychowawcy i nauczycielu przedmiotu o nazwie religia. Jest on jedynym nauczycielem, jakiego spotkałam nie należącym do grupy, o której mówiłam na początku i był szanowany pomimo swojej łagodności (zawsze stawiał wszystkim szóstki, chociaż były szóstki szczególnie "szóstkowe", z kwiatkami, brodą, mikołajową czapką, dziwnym nosem albo zezem). To był człowiek z darem, stworzony do pracy z dziećmi i młodzieżą. Jak on opowiadał. Historii z Biblii słuchało się jak opowieści barda o niezwykłych, dalekich krainach. Sprawiały, że siedzieliśmy przez czterdzieści pięć minut cichutko, z rozdziawionymi gębami. Czasem przypominam sobie te lekcje kiedy czytam jakąś grubą sagę s-f/fantasy, dziejącą się na przestrzeni kilku tysięcy lat, z mistrzowsko zbudowanym światem i mnóstwem bohaterów, skomplikowanych, prawdziwych. Mój ksiądz z podstawówki nauczył mnie widzieć w Biblii nie tylko pełen paragrafów (rób to, nie rób tramtego, a za ten grzech tyle a tyle) kościelny kodeks prawny, ale również dzieło literackie i świadectwo o ludziach, którzy kiedyś oddychali, żyli i umierali. Nauczył mnie rozumieć słowa Biblii w kontekście, w jakim były pisane. Nie mydlił oczu, na pytania uczniów nie odpowiadał dogmatami, że "bo tak". Wyjaśniał, że oni wtedy myśleli inaczej niż my, bo tam było gorąco, bo mieli taką tradycję, sądy działały tak i tak, to słowo zostało źle przetłumaczone w tej wersji, a tego akapitu nie można rozumieć dosłownie, ponieważ według najlepszej wiedzy ludzi, który wtedy żyli, świat miał około 6000 lat, a liczba taka 4,5 miliarda przekraczała granice pojmowania ówczesnych ludzi nauki. Do tego organizował nam majówki, kiedy było gorąco mieliśmy lekcję na boisku, zawoził nas do kościoła i pozwalał zajrzeć w każdy zakamarek, mówił co do czego służy. Aha, i miał niesamowity słuch muzyczny, grał na kilku instrumentach i umiał tak zaśpiewać Bogurodzicę, że wszystkim szczęki opadały

Czła reszta nauczycieli, których wspominam z szacunkiem i rozrzewnieniem do dziś dnia, to są ci wymagający, chociaż niekoniecznie surowi. Moja pani z matematyki z podstawówki, która pozwalała mi myśleć, a nie tylko powtarzać jedyne słuszne schematy, woziła mnie na konkursy, wymyślała zadania o niecnych właścicielach kasyn i zapomnianych cywilizacjach oraz udowodniła mi, że dwa plus dwa wcale nie musi równać się cztery (byłam w piątej albo w szóstej klasie, do dziś dnia pamiętam uczucie szoku, kiedy tam stałam i patrzyłam na tablicę). Nauczycielkę polskiego, która pozwalała mi brać po 10-12 książek z biblioteki na raz, kiedy normalnie dozwolone były 4, sadzała mnie na oddzielnej ławce pod tablicą na wszystkich klasówkach i zawsze stawiała mi tróje za wypracowania (6 za treść i 1 za ortografię...). Nauczycielkę polskiego w liceum, przez którą spędzałam po dwie godziny dziennie w czytelni, odrabiając monstrualne prace domowe i która stawiała pały za aktywność ludziom, co się przynajmniej raz na lekcji nie odezwali i kazała nam pisać własne mity. Nauczycielkę biologii (liceum), co robiła 15-minutowe sprawdziany, po których przez resztę zajęć od pisania bolała mnie ręka. Znowu nauczycielkę matmy (też liceum), która wymagała materiału ze studiów w klasie o profilu ogólnym i nigdy nie podniosła głosu. I pana od historii, pierwszego nauczyciela tego przedmiotu, który zrozumiał, że nauczenie się jakiejkolwiek daty jest dla mnie równoznaczne z wizytą w średniowiecznej komnacie tortur i mimo tej mojej ułomności stawiał mi przyzwoite oceny za to, że wiedziałam, co się dlaczego stało i z jakim skutkiem i do końca czwartej klasy był przekonany, że zdadję maturę z historii, mimo że parokrotnie mówiłam mu, że dla mnie to matematyka jest królową nauk.

W ogóle miałam całkiem sporo szczęścia jeśli chodzi o nauczycieli (i profesorów na studiach też), o jakich się w swoim życiu potknęłam. Oczywiście nie wszyscy byli niesamowici, w końcu nie rozmawiamy o ufo czy potworach z bajki, ale o prawdziwych ludziach. Zdarzali się całkiem przeciętni, których imiona zdążyłam już dawno zapomnieć i zupełnie paskudni, którym prawie udało się coś we mnie zniszczyć. Ale pamiętać trzeba przede wszystkim o dobrych rzeczach, więc o tej mniej lśniącej stronie medalu tu dziś nie napiszę.
siialala | 26 V 2012, 22:24:07 (ponad 12 lat temu) +6 -0 | 14#
Bardzo dobrze wspominam moją wychowawczynię z przedszkola .. ; ) Była to starsza kobieta, mająca w sobie bardzo dużo ciepła i miłości. Kochała nas jak własne wnuczęta, a dla nas mogłaby być wspaniałą babcią. Co prawda, teraz pani Grażynka jest na emeryturze, ale bardzo często ją widuję - ona jest wspaniałą kobietą, nie da się tego opisać słowami.

Od zawsze jestem dobrą uczennicą, dlatego na swojej drodze spotkałam wielu nauczycieli, którzy dostrzegli we mnie jakiś potencjał. Mogę do nich zaliczyć moją ukochaną historyczkę, oraz matematyczkę. Te dwie kobiety bardzo starały się pomoc mi rozwijać moją wiedzę. Odkąd samych początków naszej znajomości zgłaszały mnie do wszystkich konkursów. Wymagano ode mnie więcej nauki, zapału i ambicji, jednak chyba się opłacało. Obie pracowały bardzo rzetelnie, jednak to nauczycielka historii zaraziła mnie swoją pasją. Gdy rozpoczynała zajęcia, czuła się w swoim żywiole, mogła mówić bez końca. Ale jak ona mówiła !!! Wszyscy jej słuchali, czasami z otwartymi ustami. Naprawdę, potrafiła przekazać ogromną wiedzę. ; )

Natomiast do końca życia w pamięci pozostanie mi nauczycielka geografii z gimnazjum. Od samego początku, od pierwszej klasy na jej lekcjach była cisza "jak makiem zasiał". Przed lekcją geografii panował taki ogromny stres - nikt nie miał pojęcia co może się wydarzyć. Pani Hania, była bardzo rygorystyczna i wymagająca. Na każdej lekcji wyznaczała osoby do odpytywania przy tablicy. Do dzisiaj pamiętam to uczucie gdy wwiercała się we mnie wzrokiem, gdy czegoś nie wiedziałam. Jednak z czasem gdy się trochę poznaliśmy zmieniłam o niej zdanie. Zaczęłam chodzić na zajęcia dodatkowe, jeździłam na konkursy. Spędzałam z nią sporo czasu. Poznałam ją jako miłą i rodzinną kobietkę. A teraz, gdy kończę gimnazjum, mogę spokojnie powiedzieć, że dzięki temu, że tak dużo wymagała, każdy bez wyjątku śpiewająco wymieniał różne formułki.
sandra106 | 31 V 2012, 20:48:42 (ponad 12 lat temu) +2 -1 | 15#
Gdy moi rodzice wspominali z sentymentem swoje szkolne lata, słuchałam ich z zainteresowaniem. Rozmawiali o czasach, które mi trudno sobie wyobrazić: bez komputera, Internetu, czy telefonów komórkowych. Przede wszystkim jednak wspominali swoich nauczycieli. Ludzi z pasją, zaangażowaniem, dla których uśmiech i miłe słowo od uczniów dawało większe zadowolenie z pracy niż wynagrodzenie materialne. Myślałam wtedy, z lekką zazdrością, że teraz już nie ma takich pedagogów. W czasie mojej edukacji, ani w podstawówce, ani w gimnazjum nie spotkałam żadnego nauczyciela o podobnych cechach. Wszystko zmieniło się, kiedy rozpoczęłam naukę w liceum. Właśnie wtedy trafiłam na lekcję języka polskiego do Pani Reni.

Z racji tego, że wybrałam sobie klasę humanistyczną zajęć z języka polskiego i historii było naprawdę dużo. O ile w gimnazjum lubiłam historię, to lekcję naszego języka ojczystego przychodziły mi z dużym trudem. Nie znosiłam czytać lektur, nie wspominając już o nauce gramatyki, czy ortografii (to była dopiero przeprawa). Do szkoły średniej szłam zresztą od razu z negatywnym nastawieniem do tego przedmiotu. Na szczęście już podczas pierwszych zajęć zaczęłam zmieniać zdanie, a to właśnie za sprawę mojej nauczycielki. Pamiętam, kiedy na początku roku szkolnego, gdy czekaliśmy na rozpoczęcie pierwszej lekcji polskiego, do klasy szybkim krokiem weszła niska, szczupła brunetka w średnim wieku. Przywitała się z nami, przedstawiła się i niemal od razu zaczęła dyktować długą listę lektur do przeczytania. Teoretycznie powinno mnie to do niej zniechęcić, ale mówiła o tych zajęciach z tak wielkim zapałem i zaangażowaniem, że postanowiłam dać jej szansę. I nie zawiodłam się. Pani Renia pozwoliła mi spojrzeć na świat literatury z innej perspektywy. Wcześniej czytałam lektury szkolne raczej z przymusu. Nie interesowała mnie ich fabuła, czy bohaterowie. Głównie liczyło się dla mnie to, jak długa jest książka i ile czasu będę musiała poświęcić na jej przeczytanie. W liceum doceniłam magię słowa pisanego. Co prawda na początku czytanie w domu szło mi dość kiepsko, ale za to na lekcjach …… to była inna bajka. Pani Renia, jak żaden inny nauczyciel, potrafiła wprowadzić nas w świat literatury. Posiadała ona ogromną wiedzę nie tylko z polskiego, ale również z wielu innych dziedzin. Przed każdą omawianą epoką starała się przybliżyć nam dawne czasy. Przynosiła ciekawe albumy, pokazywała filmy, a nawet zabierała nas na wycieczki. Robiła wszystko, aby pokazać nam, że świat literatury pięknej nie jest taki straszny, jak się uczniom wydaje. Po każdej lekcji dostawaliśmy ogromną ilość kserówek i dodatkowych materiałów, żebyśmy mogli lepiej przygotować się do matury. Wiele lekcji poświęciliśmy też na analizowanie tematów maturalnych, kluczy i testów czytania ze zrozumieniem. Od początku nauczycielka narzuciła nam ostre tempo, ale o dziwo nikt nie narzekał. Może właśnie za sprawą jej osoby.

Miała ona jedną ważną cechę, której często brakuje pedagogom, a mianowicie potrafiła słuchać. Na jej lekcjach panowała pełna swoboda wypowiedzi. Każdy mógł powiedzieć, jakie ma odczucia na omawiany temat. Co sądzi o postępowaniu bohaterów albo jak interpretuje analizowany właśnie wiersz. Pani Renia słuchała nas z zainteresowaniem. Pytała, dlaczego mamy takie, a nie inne zdanie. Nigdy nie krytykowała naszych poglądów. Może tylko czasami, gdy za bardzo odbiegaliśmy od tematu, przypominała nam, że jesteśmy jednak na lekcji w szkole.

Starała się też rozwijać naszą kreatywność i wyobraźnię. Zachęcała do brania udziału w zajęciach kółka teatralnego, akademiach, czy innych uroczystościach. Mówiła, że publiczne wystąpienia pozwolą nam oswoić się ze stresem, dzięki czemu lepiej poradzimy sobie na ustnych egzaminach. Potrafiła też dostrzec talent ucznia. Kiedy zauważyła, że któreś z nas wykazuje szczególne zdolności (nie tylko z polskiego), starał się pomóc je odkryć i rozwijać. Wynajdywała różne konkursy i przekonywała, ze warto brać w nich udział. Twierdziła, że powinnyśmy zrobić wszystko, aby rozwijać swoje pasje i talenty, dążyć do spełnienia tych małych i większych marzeń. ,,Bo w życiu zawsze można coś osiągnąć jeśli bardzo się tego chce. Wystarczy tylko trochę zaangażowania, optymizmu i ciężkiej pracy.” Często to powtarzała.

Mogliśmy do niej przyjść z każdym problemem, nie zawsze związanym z jej przedmiotem. Nigdy nie przechodziła koło naszych spraw obojętnie. Starała się nas zrozumieć, doradzić, pocieszyć, pomóc w rozwiązaniu naszych kłopotów. Była nam bliższa niż wychowawczyni.

Świetnie przygotowała nas do matury. Godziny spędzone na dodatkowych zajęciach przedmaturalnych nie poszły na marne. Nasza polonistka poświęcała nam dużo swojego prywatnego czasu. Zostawał po godzinach, aby przeprowadzić konsultacje, czy odrobić zaległe zajęcia. Mimo, że nikt jej za te godziny nie płacił, to nigdy nie odmawiała, gdy prosiliśmy ja o zostanie i przedyskutowanie jakiegoś tematu. Wręcz przeciwnie, ona sama wychodziła z taką inicjatywą. W miarę, gdy czas matury zbliżał się nieubłaganie, zaproponowała nam pomoc w przygotowaniu prezentacji maturalnych. Pomagała dokonać wyboru lektur, podpowiadała, pod jakim kątem mamy zanalizować wybrany temat, pożyczała materiały. Robiła tez coraz więcej testów maturalnych, które niestety nie wypadały zbyt dobrze. Z uśmiechem na twarzy powtarzała wtedy, żebyśmy się nie martwili, tylko pracowali jeszcze ciężej, a na maturze pójdzie nam dużo lepiej. W tym momencie nie potrafiłam zrozumieć jej optymizmu, bo, z czego tu się cieszyć, kiedy połowa uczniów nie potrafi rozwiązać testu choćby na ceną dostateczną? Dopiero później dowiedziałam się, że miała w tym swój ukryty cel.

Kiedy nadszedł dzień matury z polskiego wszyscy byliśmy bardzo stremowani. Mimo dobrego przygotowania, ciężko było nam ukryć towarzyszące nam zdenerwowanie. Pani Renia przeżywała te emocje razem z nami. Gdy my mierzyliśmy się z arkuszami egzaminu dojrzałości, ona chodziła nerwowo pod salą, czekając na zakończenie naszych zmagań. Kiedy któreś z nas skończyło pisać, pytała jak nam poszło, czy było to dla nas trudne i od razu wyjaśniała nam nasze wątpliwości. Była bardziej przejęta tym egzaminem niż niektórzy z nas.

Podczas rozdania świadectw maturalnych spotkała nas miła niespodzianka. Wszyscy zdaliśmy maturę i to w większości ze świetnymi wynikami! Od razu udaliśmy się do naszej polonistki pochwalić się sukcesem. Była z nas dumna, wcale jej nie zaskoczyliśmy. Wyznała nam wtedy, że celowo zaniżała nam oceny, abyśmy jeszcze bardziej zmobilizowali się do pracy. I to jej się właśnie udało.

W podziękowaniu za trud i pracę Pani Reni postanowiliśmy dać jej oryginalny prezent. Z racji tego, że zawsze powtarzała, że nie ma gdzie trzymać swoich licznych pomocy naukowych i kserówek, kupiliśmy jej szafkę. Była to jednak bardzo nietypowa szafka. Sami ją złożyliśmy i pomalowaliśmy we wszystkich kolorach tęczy. W środku natomiast każdy z nas napisał kilka ciepłych słów podziękowania. Praca nad naszym podarunkiem zajęła nam cały wieczór. Szczerze mówiąc był to jeden z najlepszych moich wieczorów w czasie liceum. Rano, mimo zmęczenia, wszyscy stawili się, aby dostarczyć naszą niespodziankę. Pani Renia była bardzo wzruszona. Długo nam dziękowała. Nam też łezka się w oku zakręciła. Na koniec życzyła nam powodzenia w dalszym życiu. Zrobiliśmy sobie też pamiątkowe zdjęcie. To było nasze ostatnie spotkanie w pełnym składzie.

Zakończyliśmy pewien etap życia. My poszliśmy naprzód, ale wspomnienia z tamtych pięknych lat pozostały. I przede wszystkim mój sentyment do książek. Teraz patrzę na nie inaczej. Już nie oceniam książki powierzchownie, po okładce, ale bardziej skupiam się na jej treści. Wiem też, ze kiedy moi rodzice kolejny raz będą wspominali szkolne lata, już nie będę im zazdrościć relacji z nauczycielami. Teraz mam własne, piękne wspomnienia, a to wszystko za sprawą Pani Reni. Polonistki, dla której przede wszystkim liczył się uczeń i która nauczyła nas, że w życiu warto iść za marzeniami i walczyć, aby się one spełniły.


1 2  > | Wszystkich odpowiedzi: 21

Grupa: Oficjalna grupa webook.pl

Oficjalna grupa webook.pl Organizujemy tutaj konkursy. Jest to także grupa, w której można zgłaszać pomysły odnośnie portalu webook.pl. Tutaj zgłosisz nam duplikaty książek lub autorów. Możecie tutaj śmiało pisać o waszych spostrzeżeniach odnośnie projektu webook.
Typ grupy: Otwarta
Dołączenie: każdy może dołączyć
Założyciel: Artur
Utworzono: 06 IX 2009, 21:16:29
(ponad 15 lat temu)
Kategoria: Pozostałe (grup: 9)
Tematów: 86
Członkowie: 435 (pokaż członków grupy)

Dyskusję obserwują

Użytkownicy obserwujący dyskusję (11):

Informacja podświetlona na zielono oznaczają, że użytkownik widział wszystkie nowe posty w tym temacie. Natomiast informacja czerwona oznacza, że jeszcze nie czytał najnowszych postów.

przeczytał
BARMAN2005
przeczytał
clary15
nie czytał
vera123
nie czytał
aniasz2423
nie czytał
luis121
przeczytał
marzyciel
nie czytał
arie
nie czytał
siialala
przeczytał
Ewela96
nie czytał
Serfer
przeczytał
Dizzy

Menu

Szukaj. Aby znaleźć grupę lub temat wybierz jedną z kategorii poniżej, a nad listą grup/tematów będzie widoczne pole wyszukiwania.
START: Kategorie grup

Nowe grupy dyskusyjne
    - Nowo dodane tematy
    - Nowe wypowiedzi w tematach

Ranking tagów opisujących grupy