Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji w naszej polityce prywatności.
Rozumiem, zamknij komunikat
Dziejąca się na przestrzeni 400 lat historia, w której główne role odgrywają: pradawna księga i tajemniczy spichlerz. Co łączy starego żydowskiego alchemika, radzieckiego kawalerzystę i podstarzałego rolnika z małej wsi pod Jelczem?
Miało wiać grozą, a wiało nudą. Przed Wami świetnie wydany debiut, który oprócz okładki i dobrego stylu autora, nie pokazał niczego spektakularnego. Trzy osie czasowe, plątanina postaci, alchemicy, chęć nieśmiertelności, a to wszystko w stereotypowej, zabitej dechami wsi. No mnie nie porwało. Długo szukałam tego elementu grozy. Krew? Tortury? Czytałam "straszniejsze" współczesne kryminały, gdzie trup ścielił się gęsto. Klimatu też brakło, a całą fabułę można streścić w dwóch zdaniach. Tytułowego Manuskryptu było jak na lekarstwo i do tej pory nie wiem co zawierał. Niestety, ale po lekturze czuję tylko mocne rozczarowanie.