Kup książkę [edytuj książkę]

Hyperversum

Rodzice ostrzegali cię przed spędzaniem całego wolnego czasu w wirtualnym świecie gier komputerowych? Mieli rację...

Sześcioro przyjaciół: Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl, wskutek tajemniczej burzy przenosi się poprzez zaawansowaną technologicznie grę RPG do XIII-wiecznej Francji. Droga powrotna wydaje się zamknięta na zawsze, zatem muszą szybko nauczyć się, jak przetrwać w średniowiecznym świecie.

Tymczasem udaje im się przede wszystkim zyskać nowych wrogów - już drugiego dnia trafiają do więzienia, schwytani przez znanego z okrucieństwa angielskiego szeryfa Jerome'a Derangale'a znanego jako Sans-pitié... A to dopiero początek przygody.

Ian, najstarszy z całej grupy, musi przyjąć na siebie rolę opiekuna swoich towarzyszy. Czy jednak uda mu się ustrzec przyjaciół przed niebezpieczeństwami, które na nich czyhają, skoro sam wplątał się w intrygę na najwyższym szczeblu?

Oszałamiający świat średniowiecznych turniejów, pościgi i pojedynki na miecze, polowania, dworski przepych, spisek zdrajców korony i niemożliwa miłość... teraz możesz przeżyć to naprawdę.

Hyperversum. Daj się wciągnąć.


Fragment udostępniony za zgodą wydawcy

Hyperversum

Hyperversum to akronim hyper universum – hiperwszechświata. Był to najlepszy dostępny na rynku produkt rozrywkowy, doceniony przez miliony graczy na całym świecie.
Światy tworzone przez Hyperversum były naprawdę realistyczne i dopracowane w każdym szczególe. Prosty wizjer 3D i rękawiczki z optycznego włókna, które można było już podłączyć do każdego komputera, pozwalały graczowi na przeżycie przygody z subiektywnej perspektywy. Grze towarzyszyła iluzja, że naprawdę jest się istniejącą w niej postacią. Wystarczyło poruszyć rękami lub głową, by zrobiła ona to samo co gracz. Niektóre ruchy palców w rękawiczkach z optycznego włókna kontrolowały bardziej skomplikowane ruchy postaci, takie jak marsz, bieg, skoki czy pochylanie się. W słuchawkach można było też usłyszeć doskonale odtworzone dźwięki.
Byłaby to naprawdę kompletna iluzja, gdyby tylko odtworzono jeszcze zmysły dotyku, smaku i węchu. Niestety gracz musiał zadowolić się udawanym ruchem i dotykaniem przedmiotów, podczas gdy w rzeczywistości jedynie siedział przed komputerem i wyobrażał sobie smaki i zapachy, które czuła jego postać.
W zamian jednak system pozwalał na jednoczesne podłączanie się wielu graczy, także przez internet, dzięki czemu przyjaciele mogli razem odtwarzać wspólny scenariusz, odgrywając jedną z nieskończonej liczby przygód oferowanych przez system lub spersonalizowanych przez któregoś z graczy.
Oczywiście każdy użytkownik mógł tworzyć swoją postać całkowicie dowolnie.

Hyperversum. Daj się wciągnąć.


Isabeau

– Lepiej się czujecie, panie? – spytała dziewczyna po angielsku, z miękkim, obcym akcentem. Stała obok łóżka, z rękami wdzięcznie złożonymi na sukni. – Przestraszyliście nas: już od trzech dni leżeliście nieprzytomni w gorączce. Naprawdę się o was martwiliśmy.
Ian patrzył oszołomiony, nie mogąc pojąć, dlaczego taka skończona piękność stoi obok jego łóżka i mówi, że się o niego martwiła.
– Moja pani... – zaczął z wysiłkiem, wiedząc, że powinien coś odpowiedzieć, nie był jednak w stanie doprowadzić zdania do końca. Słowa i myśli nakładały się na siebie w jego głowie, nijak nie chcąc ułożyć się w sensowną całość.
Nagle rozpoznał twarz i suknię z miniatury, w którą wpatrywał się od miesięcy.
– „To niemożliwe!” – pomyślał oszołomiony.
Przepiękna dziewczyna uśmiechnęła się ze zrozumieniem, widząc jego dezorientację, którą uznała za wynik długiego braku przytomności.
– Zapewne zastanawiacie się, panie, nad tym, gdzie jesteście i kim jest ta kobieta, która was budzi, tak, jakby była waszą przyjaciółką – powiedziała. – Proszę się nie obawiać. Jesteście bezpieczni, daleko od angielskich nieprzyjaciół. Znajdujecie się w klasztorze Saint Michel – dziewczyna pochyliła się delikatnie z arystokratycznym wdziękiem. – A ja jestem Isabeau de Montmayeur – dodała słowiczym głosem, potwierdzając podejrzenia rannego. – Pozwoliłam sobie was odwiedzać, kiedy leżeliście zmożeni chorobą, ponieważ obawiałam się o zdrowie mężczyzny, który tyle razy uratował mi życie.
Ian oparł się na łokciu, coraz bardziej zdziwiony.
– Wasze... życie? – odpowiedział i zatrzymał wzrok na jej wilgotnych, sarnich oczach. Rozpoznał je.

Kiedy Ian wpatrywał się godzinami w średniowieczną miniaturę przedstawiającą Isabeau de Montmayeur, nie spodziewał się, że naprawdę spotka dziewczynę swoich marzeń.




Ian

Ian ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do środka.
– Panie baronie? – powiedział cicho po francusku.
Pokój był pusty i pogrążony w mroku. Świeca zgasła, a przez otwartą okiennicę wlewało się blade światło księżyca. Łóżko było jednak rozścielone; wyglądało, jakby ktoś w nim wcześniej spał. Baron zapewne zdążył się położyć, a potem wstał, żeby wyjść z pokoju.
– „Pewnie poszedł do żołnierzy” – powiedział do siebie Ian, zastanawiając się, czemu baron chodzi w nocy po budynku, tak jak on sam – „Być może kontroluje zmianę warty”.
Już miał wyjść i zamknąć za sobą drzwi, jednak nagle zatrzymał się. Delikatny, metaliczny zapach dotarł do jego nozdrzy.
Jego wzrok przyciągnęło coś, co dojrzał kątem oka.
Ian podszedł bliżej, czując, że serce bije mu coraz szybciej. Spojrzał na łóżko i zauważył ciemną plamę na prześcieradle, na wpół schowaną pod zmiętymi kołdrami. Kropla gęstej cieczy ściekła w tym momencie z materiału, brudząc podłogę.
Ian poczuł dreszcz. Podszedł do łóżka, czując na plecach setki sopli lodu. Był już pewien, że czuje zapach krwi.
Zdecydowanym gestem chłopak odsłonił mokre prześcieradła. Zajrzał za łóżko i zobaczył tam nieruchome ciało.
Baron de Mariecour leżał za łóżkiem w nienaturalnej pozycji, z oczami wytrzeszczonymi przed siebie. Był na wpół ubrany, tak jakby ktoś zaskoczył go we śnie. Jego gardło zostało przecięte ostrzem miecza.
Ian zatkał sobie dłonią usta, chcąc stłumić krzyk, i wycofał się w panice. Nieobecność żołnierza przed zamkiem utwierdziła go w przeraźliwym przekonaniu: mordercy Mariecoura, kimkolwiek by byli, nie nadeszli z zewnątrz.
– „Zostaliśmy zdradzeni!” – pomyślał Ian z niepokojem. Natychmiast przyszła mu do głowy kolejna myśl: – „Isabeau!”.

Sieć intryg utkana przez zdrajców korony zmusi Iana do walki na śmierć i życie w obronie przyjaciół i dziewczyny, którą kocha. Czy młody Amerykanin zmieni bieg historii?



Daniel

– „Tym razem nie zostawię Iana w łapach nieprzyjaciół!” – pomyślał z determinacją.
– Daniel, czy ty oszalałeś? Jak ty tam dojedziesz? – spytała Jodie, biała na twarzy. – Nie masz konia, nie masz broni...
Daniel wyciągnął z szuflady płaszcz i podszedł do dziewczyny, żeby ją pocałować.
– Żołnierze z Châtel-Argent mają konie i broń – powiedział z uśmiechem, który miał się wydawać spokojny.
– Przecież nigdy ci ich nie dadzą! Niby jak uzasadnisz, że chcesz je zabrać? Jak wyjaśnisz swój wyjazd? Jeśli zobaczą ten list...
– Nie zobaczą. Mnie zresztą też nie. Już zapomniałaś, że jestem świetnym złodziejem?
Jodie przytuliła go mocno.
– To nie jest gra, Danielu... – załkała.

Daniel, pozostający początkowo w cieniu Iana, niebawem będzie musiał stawić czoła wyzwaniom, które wystawią na próbę jego odwagę i wytrzymałość.




Jodie

– Jak wyglądam? – spytała Jodie, podchodząc do niego.
Dziewczyna grała córkę bogatego kupca. Miała na sobie długą sukienkę w pięknych kolorach, czepek na kasztanowych włosach, a kaptur płaszcza ocieniał jej oczy. Martin wybrał rolę giermka i chwilowo świetnie się bawił, przesuwając beret z białym piórem z jednej strony głowy na drugą.
– Wyglądasz przepięknie – powiedział Daniel do Jodie. – Aż mam ochotę cię okraść.
Dziewczyna uśmiechnęła się szelmowsko i pocałowała go – zarówno w grze jak i w rzeczywistości.

Zaproszona do gry przez swojego chłopaka Daniela Jodie będzie musiała szybko przystosować się do życia w średniowieczu. Czy kiedykolwiek zapomni o tęsknocie za domem?

[edytuj opis]
[dodaj cytat]

Popularne cytaty

"Nie trzeba być bohaterem, żeby przeżyć, jeśli ma się kogoś, dla kogo warto walczyć."
Dodał: siialala Dodano: 10 III 2012 (ponad 12 lat temu)
+1 0


"-Gdybym znała swoją przyszłość, znaczyłoby to, że została ona już zapisana, a to z kolei znaczyłoby, że nie można jej już zmieniać."
Dodał: Goyathlay Dodano: 25 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
+1 0


"Być może był jeszcze jakiś sposób, by wszystko naprawić, być może nie wszystko zostało stracone."
Dodał: Goyathlay Dodano: 25 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
+1 0

[dodaj temat]

Dyskusje o książce

Nie wiecie czasem które wydarzenia, osoby, miejsca itp. opisane w książce są prawdziwe, a które wymyślone przez autorkę?
Dodano: 28 VII 2012, 20:52:24 (ponad 12 lat temu)
[dodaj komentarz]

Komentarze czytelników

Do tej książki nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Komentarze użytkowników Facebooka

[edytuj informacje]O książce

Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-61989-56-1
Ocena: 5.52
Liczba głosów: 18
Oceń tę książkę:

Kto dodał książkę do bazy?

Dodał: Sanai
26 IV 2011 (ponad 13 lat temu)

[edytuj tagi]Tagi

Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo:

Czytelnicy

Pokaż osoby, które tę książkę:

Przeczytały Planują przeczytać
Lubią Teraz czytają